Słów mi brakuje, że moc i energia każdego z tych portretów mnie dziesiątkuje! Alan Schaller posiada własną autorską stronę i tam znajdziecie te zdjęcia jeszcze lepiej podane:
Jego opowieść o wyjeździe na misję i pożegnalnym poszukiwaniu środków na "ostatnią wieczerzę" w kraju była tak cudownie niewiarygodna, że musiałem w nią uwierzyć. I uwierzyłem.