Dla mas stworzono markę samochodu, który umożliwił mi dzisiaj prawdziwą wyprawę kolodionową w plener. VW półciężarówka stał się dzisiaj szczelnie oklejoną folią budką na kolodionowe opary i srebrowe maczanie. Dzięki współpracy z moim Partnerem Nieseksualnym, bez którego zapewne nic by z tego nie wyszło, wyjechaliśmy naszym laboratorium ze studio. Może nie za daleko, ale tak na pierwszy raz w sam raz.
Przyznam, że fotografia w plenerze jakoś mnie ostatnio nie pociągała. Wsiąkłem w studio. Trochę się zamknąłem, dlatego było fajnie poczuć znowu wiatr pod płachtą.
Efekty zeszły trochę na plan dalszy, choć w polowych warunkach wylewało mi się płyty dużo lepiej niż w studio. Jedno jest pewne, na pace Niemcy montują strasznie słabe lampki podsufitowe i muszę kupić czerwoną latarkę, bo kompletnie nie wiedziałem co wywołuje… :)
Suma sumarum, na pierwszy ogień poszedł Gdańsk i landszafty, które każdy szanujący się lokalny fotograf mieć powinien.
Dziękuje Partnerowi za zaparcie i wyciągnięcie mnie ze studia :)
w tej okoliczności “ale pojechałeś” może brzmieć dwuznacznie ;)
Wyglądam kolejnych fotografii, pomysł zdecydowanie na tak!
“sprzedwaca marzeń” ?
PS
no wreszcie :-)
Stąd już tylko krok do kolodionowych warsztatów plenerowych.
Efekt podobny, lecz zrobiony “zębem czasu”, miejsce też analogiczne.
http://apate.pl/galeria/details.php?image_id=403
pięknie – no i gdańsko :)
Samochód dla mas, fotografia nie dla mas, ale wyrwanie się z okowów stagnacji warte co najmniej 100 postów.
P.S. Następne będą “ptaszki” ??? ;-)