fotopropaganda blog o dobrej fotografii

Czas na nas

Właśnie nadszedł najpiękniejszy fotograficzny czas. Trochę jakby z zaskoczenia, trochę nieśmiało odganiając upalne i gęste od zapachów lata dni, przyszła jesień. Może ktoś z Was pamięta piosenkę Grupy Wszystkiego Najlepszego do tego fajnego tekstu Oli Bacińskiej:

Idzie jesień, przez kałuże skacze
Stuka ludziom do okien i znika
Przekomarza się z wiatrem
Kradnie dzieciom latawce
Tańczy walca z zalanym chodnikiem

Takoż i zawitała i w tym roku. Wprawdzie większość braci fotograficznej zanurzona jest od dawna w technologiach, które na koniec tego roku wypluły ze siebie prawie wszystkie kluczowe marki fotograficzne, to jednak nie zapominajcie używać tych nowości. W końcu one mają tylko jeden cel, ułatwić nam wykonanie kolejnego świetnego ujęcia.

Ja niestety mam zawsze z tą jesienią pod górkę. Te kolory wwiercające się w oczy, wydają się zawsze takie ograne, niewarte sfotografowania. Bo przecież ileż to artyzmu w pokazaniu liścia czerwonego na trawie? No ile? Ale jakiś to wielki majstersztyk zrobić w wąwozie Raduni liść leżący na kamieniu i rozmyć wodę? Banał. Tylko czy fotografia przyrody nie jest czasami banalna z natury? Czy jej cechą nie jest przekazanie banalności tego, co nas otacza, a o czym najczęściej całkowicie zapominamy? Misyjność fotografa pejzażowego…? nooo nie błagam… nie będę wam wciskał kitu… nie o to chodzi. Chodzi mi bardziej o sam fakt dostrzegania czegoś wokół nas.

Ludzie pomału zatracają zdolność obserwacji. Odnosi się to nie tylko do przyrody, ale do wszystkiego. Nie zauważamy ani świata wokół nas, ani ludzi wokół nas. Fotograf, poeta, pisarz, artysta… wydają się być ostatnim bastionem zauważania. Widzenia tego, co nie jest oczywiste. Tak było zawsze i nie odkrywam Ameryki, ale mam wrażenie, że nasze niewidzenie lub niezauważanie stało się tym bardziej bolesne, im więcej urządzeń i technologii pozwala nam teoretycznie wszystko zauważać!

Widzimy wszystko na swoich malutkich ekranach. Koleżanka kupiła kieckę… widzimy już w przymierzalni… jeszcze nie zapłaciła. Ktoś komuś odstrzelił głowę na boisku obok bloku… widzimy relacje na żywo. Itd… itp… tylko, że widzieć a dostrzec to jest jednak subtelna różnica. Obładowani arsenałem ekranów, kanałów, aplikacji widzimy, widzimy, widzimy…, ale czy dostrzegamy? Gapimy się – to dobre słowo.

Szkocja, 2018

Czemu zacząłem od jesieni? To świetny przykład jak widzenie nie łączy się z dostrzeganiem. W jesieni widzimy właśnie te nachalne kolory; są na pierwszy rzut oka. Lukrowane, nasycone. Całą sztuka umieć zanurzyć się jakoś głębiej w te kaskadę wrażeń malowanych na długościach fal światła. A nuż dostrzeżemy tam jakiś faktycznie ciekawy obiekt do sfotografowania. Może jednak uda się odkryć w jesiennej nachalności coś podskórnego. Coś o zapachu dobrej kompozycji lub smaku ciekawego kadru?

Jesień to fajna pora roku. Pozwala na dostrzeżenie tego, co nie jest powierzchowne. I ja dlatego mam z nią problem. Dostrzec coś w gąszczu kolorów jest trudno. Jak na tych tablicach u okulisty w teście Ishihary. Znajdźmy chwilę na dostrzeganie… znowu nie mówię tylko o fotografii. Postarajmy się tej jesieni zrobić zdjęcie obrane z motywu jesieni.

Czas na nas. Czas na Was. W pole!

:)

Bałtyk, 2018

6 komentarzy

  • Panie autorze Iczku! Subskrybuje z ukrycia Twoj blog, ale od pewnego czasu zaczynam miec jedno zastrzezenie. Zaczynasz w kolko pisac o tym samym i nic wiecej ponad to noe wynika. Mianowicie:
    – co miesiac wychodza nowe aparaty cyfrowe, nie ma to sensu bo zabijaja fotografie, nic nie wnosza te nowosci, splycaja fotografie.
    – kiedys bylo lepiej, teraz nie, fotografia plytka nie ma sensu itp.
    – konkursy nie maja sensu, wtornosc zdjec i klepanie pod schemat.
    Wszystko to jest prawda, ale po co sie nas tym zastanawiac? Dla mnie fotofrafia jest czyms bardzo osobistym i obecnie nawet nie wywoluje juz filmow, tylko wrzucam do pudeleczka, bo wystarczy mi zobaczenie zdjecia na matowce. Nie obchodzi mnie po za tym nic, zadne nowosci, konkursy, flickry, 500pxy itp bo to stracilo sens juz dawno.

    Proponuje dobry wielki format i wiele spokoju krory da prawdziwa radosc ze zdjec, zamiast frustracji.

  • W bardzo dawnych czasach, na dworach różnych wielmożów, możnowładców, arystokratów był zawsze pisarz, który myśli swojego pana potrafił przekształcić w piękny tekst. Stanowisko pisarza było bardzo ważne, dawało prestiż. Pisarz należał do elity intelektualnej.
    W początkach fotografii, kiedy nie była ona jeszcze taka popularna, było kilkunastu Mistrzów cieszących się sławą i uznaniem. Wokół Mistrzów powstawały różne szkoły, grupy twórcze itp. Mistrz był elitą artystyczną, był doceniany.
    Tymczasem technika fotograficzna rozwijała się i nastała moda na posiadanie różnych nowinek takich jak np. automatyczny pomiar światła lub zoom 3x. Posiadacz najnowszych udogodnień był podziwiany, dawało mu to satysfakcję.
    Dziś wszyscy mają wszystko, miliony fotografów tworzą na podobnie wysokim poziomie, są coraz bardziej sfrustrowani i wszystkie swoje “nieszczęścia” zwalają na technikę i wrednych smartfonowców. No cóż, bycie jednym z kilkunastu milionów to jednak nie to samo, co bycie jednym z kilkunastu. Koniec marzeń o wąskiej elicie i sławie.
    Z jednym stwierdzeniem zgadzam się całkowicie:
    “Ale jakiś to wielki majstersztyk zrobić w wąwozie Raduni liść leżący na kamieniu i rozmyć wodę? Banał. ”
    Tak jest, rozmywanie każdej płynącej wody to banał. Od kilkunastu lat oglądamy ten efekt we wszystkich kalendarzach, folderach biur podróży i reklamach. Może by tak choć raz pokazać naturalną prędkość tej wody? Jej dynamikę. Po tylu latach oklepanej mody byłoby to czymś nowatorskim.
    Może nawet awangardą ?
    :-)

  • Jeszcze coś dopiszę…
    Ludzie zawsze raczej cenili sobie postęp technologiczny, no może za wyjątkiem wojen. Do nowych wynalazków podchodzili z ciekawością i nadzieją na lepsze i ciekawsza życie. Na początku fotografii też tak było, potem potworzyły się różne grupy niezadowolone. Coraz doskonalsze były np. obiektywy i w pewnych środowiskach fotograficznych zaczęto narzekać na zbyt dużą ostrość obrazu. Doszło nawet do wymyślania różnych osobliwych sposobów jej popsucia. Jedną z metod było przywiązanie do obiektywu sznureczka który po naprężeniu i wprowadzeniu w drgania powodował drgania obiektywu i psucie ostrości. Jak widać już wtedy rozpoczęła się walka z postępem, pokazane to było kiedyś w programie TV pt. “Historia fotografii”.
    Chyba tylko środowiska artystyczne były często niezadowolone z rozwoju różnych nowych technologii i tak jest też do dziś. Szalenie powiększyła się konkurencja. Kiedyś konkurowało się na rynku krajowym, teraz raczej w skali całego świata.
    Ale tak jest w każdej dziedzinie. Motoryzacja zmieniła się gigantycznie w porównaniu z dawnymi czasami, ale czy np. wielkim mistrzom startującym w słynnych wyścigach przeszkadza to, że po drogach jeżdżą miliardy samochodów i miasta są zatkane. Chyba nie. Oni rywalizują na torach, jest też rywalizacja konstruktorów. Samochody elektryczne dają nowe, ciekawe możliwości i atrakcje.
    A wracając do fotografii. Fotografia spowszedniała, staje się coraz bardziej użytkowa, ale to chyba nie powód żeby artyści wpadali w stany frustracyjne. Artyści niech tworzą fotografię artystyczną, a fotografia użytkowa to inna dziedzina twórczości. Fotowyprawy na przykład mogą pełnić ważną rolę edukacyjną. Podnosić ogólny poziom kultury społeczeństwa, mizerne lekcje szkolne to trochę za mało.
    Nie ma żadnego dramatu, jest zupełnie normalnie.

fotopropaganda blog o dobrej fotografii