Czemu na świecie organizowane są konkursy przeznaczone wyłącznie dla kobiet, a uznane marki prowadzą osobne programy wspierające fotografki? Czemu kobiety wymagają tego, aby otrzymywać tego typu pomoc od organizatorów i czemu nie ma na świecie konkursów przeznaczonych wyłącznie dla mężczyzn, a także dla osób niebinarnych?
Tak, jak już się domyślacie to będzie prowokacyjny wpis. Oczywiście pograniczem szerokiej dyskusji będzie fotografia, a dokładnie to program Leica o nazwie: “Leica Woman Foto Project“.
Zamknijmy w jednym zdaniu cel takich projektów korzystając z opisu z powyższego linku: “Projekt Leica Women Foto ma na celu wzmocnienie kobiecej perspektywy i jej wpływu na dzisiejsze historie wizualne. Wierzymy, że kształt opowieści reaguje na perspektywę narratora, tworząc narrację, która zbyt często odzwierciedla indywidualne prawdy.“
Oczywiście całe ideologiczne zaplecze tego typu podziałów między płcie jest zawsze takie samo; zamyka się w stwierdzeniu: mężczyzna i kobieta widzą świat inaczej. Mają inną perspektywę wynikającą zarówno z różnych cech biologiczno-fizycznych, jak i innych ról wynikających z uwarunkowań społecznych, religijnych i cywilizacyjnych. I ja się z tym zgadzam. Podkreślam, jako magister socjolog – tak, zgadzam się z tym. Jednak nie o tym jest ten wpis!
Ten wpis jest próbą zrozumienia czemu organizowane są osobne konkursy fotograficzne i programy dzielące ludzi ze względu na płeć, skoro jednocześnie od lat słyszę, że nie powinniśmy różnicować podejścia do ludzi względem płci!
Zastanówmy się więc jakie mogą być tego powody, że w ciągu ostatnich lat konkursów, programów, całych platform dedykowanych tylko i wyłącznie kobietom fotografom – tylko one mają prawo w nich brać udział – jest coraz więcej? Kilka przykładów poza Leica, to: IWPA, Alpha Female Award (Sony), RPS Woman in Photography (tutaj uwzględniono także “female-identifying persons”, konkurs IWFM, Black Woman Photographers (Nikon), Female Photojournalist Grant (Canon) itd…
Jak zapewne łatwo zobaczycie, bycie kobietą nie wyklucza bycia… klientem. A każdy szanujący się marketingowiec wie, że nie ma lepszego klienta niż ten utożsamiający się z marką, bo owa marka przecież wybitnie dba o mnie, jako… kobietę. Docenia moją rolę w społeczeństwie, przychylnie patrzy na moją sytuacje i wspiera nie tylko mnie, ale osoby podobne do mnie. Taka marka jest przecież wspaniałą i działa na rzecz całej mojej płci. Taki trochę damski proletariat. I marce wcale, ale to wcale nie zależy na kasie, nieprawdaż?
Ironia? Oczywiście, że ironizuję, ale tak trochę nie do końca.
Kolor dolara wydanego przez globalne marki, jak Nikon, Leica, Canon czy Sony na tego typu granty i konkursy ma dokładnie taki sam kolor, jak kolor każdego dolara wydanego w rewanżu przez tysiące kobiet fotografów na produkty tych firm. Czy jest coś złego w takim podejściu? Nie ma. Jest to dokładnie takie samo działanie, jak każdy inny zabieg budujący pozycję i siłę brandu. Pozycjonowanie swojej marki pośród grup społecznych ze względu na wiek, zainteresowania czy płeć jest najlepszą formą przywiązania klienta do znaczka i logo. I ja to całkowicie rozumiem, bo zawodowo robię to od dobrych 30 lat. Tą drogą idą też wszystkie inne małe konkursiki, które wykorzystują ten trend tworząc coś wyłącznie dla kobiet – lokalnie, podwórkowo itd.
Jednak ja nadal nie o tym chcę pisać. To do cholery o czym!?
Otóż chciałbym się Was zapytać, czy powinniśmy iść tą drogą? Czy zwyczaj organizowania konkursów z podziałem na tematykę, jak: street, wildlife, document, architecture powinien być także, dodatkowo podzielony ze względu na płeć fotografa? Gdybyśmy tak do tego podeszli, to wówczas w każdym z takich konkursów powinna istnieć co najmniej osobna nagroda w danej kategorii dla kobiety, a osobna dla mężczyzny. No i osobna dla osób nieidentyfikujących się z żadną z nich. Można oczywiście podejść do tego, jak robią to duże marki i organizacje, czyli tworzenie całkowicie osobnych konkursów z zakazem uczestnictwa w nich fotografów-mężczyzn. Czy to jest coś, co chciałbym oglądać w przyszłości, czy takie różnicowanie ma jakieś perspektywy ugruntowania się, ale przede wszystkim czy to jest coś, co będzie rozwijać fotografię? Poprawiać jej jakość? Jeśli w tym miejscu ktoś z Was chciałbym przywołać przykład sportu i ścisłego podziału konkurencji między płcie, to od razu mówię – nie, to tutaj nie pasuje.
No i tutaj zaczyna się niebezpieczna część, bo oceniamy, a oceny są zawsze subiektywne. Niemniej, każdy z nas ma prawo do takich ocen, nie tylko kobiety. Więc ja pokuszę się o własną ocenę takich działań i wcale nie będzie ona jednoznaczna.
Uważam, że uprzywilejowanie jakiejkolwiek grupy społecznej względem innej, nie ważne czy oparte na kwestiach ekonomicznych czy fizyczno-biologicznych uważam za błąd. Mam na myśli obszary konkurowania, które nie opierają się na sile fizycznej i możliwościach czysto siłowych. W odniesieniu do sztuki (a fotografia jest sztuką!) jest to podwójnie szkodliwe w mojej ocenie. Rodzi zupełnie niepotrzebne podziały, które staram się przecież niwelować. No dobrze, ale czy tworzenie osobnych konkursów dla kobiet można nazwać uprzywilejowaniem…? Tutaj już nie jest łatwo odpowiedzieć. Moim zdaniem jest to forma dyskryminacji, bo opiera się na cechach biologicznych, ale paradoksalnie są to inicjatywy, u podstaw których stoi właśnie tolerancja!
Z drugiej jednak strony, ja ogromnie doceniam wspieranie grup społecznych, które nie są traktowane tak samo, a wynika to z kultury, zwyczajów, barbarzyńskiego prawa itd… Wówczas organizowanie konkursów dla kobiet ma ogromny sens, bo nie dość, że wskazuje problem, to po prostu pozwala pokazać, że przywołaną z opisu Leica “kobiecą perspektywę”. Jednak gro tych kobiecych inicjatyw organizowana jest w części świata, który nie przeżywa tego typu problemów… i tutaj zapala mi się właśnie ostrzegawcze światełko – po co to jest robione? Czy na pewno organizatorzy mają na uwadze polepszenie sytuacji kobiet fotografów (czy ona jest zła?), czy może jedynie zjednanie sobie grupy społecznej jako potencjalnych klientów marki?
Uwielbiam fotografie społeczną (reportaż, dokument, street) wykonywane przez kobiety. One czują i widzą inaczej niż ja – facet. Maja niesamowita zdolność pokazania prawdy o człowieku i brutalności życia poprzez tak miękkie i estetyczne obrazy, że tego nie da się nauczyć. Jestem absolutnym fanem fotografek portrecistek! Jednak w konkursach fotograficznych lepiej rywalizować ze wszystkimi, a nie tylko z częścią fotografów w ogóle. Powołujmy lepiej bardziej zróżnicowane względem płci składy jury niż ograniczajmy fotografom-niekobietom udział w tych konkursach. Starajmy się spłaszczać podziały, a nie je podkreślać poprzez budowanie całych wielkich platform dedykowanych kobietom czy mężczyznom. Dla mnie cały ten obszar budzi wiele kontrowersji i nie wiem czy finalnie pomaga kobietom…?
Żyjemy w bardzo trudnych dla naszych płci czasach. Wtłoczone nam w głowy standardy w dzieciństwie okazały się standardami narzuconymi przez normy kulturowe. Otwieramy się dopiero na inne możliwości, uczymy się żyć w innym wymiarze, często zaskakującym i trudnym. Dotyka to każdego obszaru naszego życia i twórczości. Myślę, że jeszcze wiele nauki przed nami. Jednak nadal mam wrażenie, że lubimy popełniać te same błędy i szastamy się od Sasa do Lasa, od jednej skrajności w drugą. Życzyłbym sobie, aby nie trzeba było organizować osobnych konkursów dla kobiet, osobnych dla mężczyzn, osobnych dla heteroseksualnych, osobno dla homoseksualnych czy biseksualnych. Ale świat nie jest idealny.
No to postarajmy się chociaż, aby nasze fotografie były idealne!
Na koniec, proszę Was o pomoc – czy jest na świecie konkurs przeznaczony wyłącznie dla fotografów-mężczyzn? Proszę o link!
Fajnie byłoby wierzyć w idealistyczne podejście firmy/korporacji, ale dedukcja podpowiada, że jak zwykle chodzi o pieniądze (zysk).
Obawiam sie, że masz racje…
Ja sobie przestałem zaprzątać głowę konkursami po jednym takim poświęconym fotografii reportażowej, na który wysłałem obiektywnie dobry projekt realizowany przez kilka miesięcy, a zwyciężyły rozmazane zdjęcia nawierzchni parkingu. Od tego czasu nie śledzę tych wytworów. Czasem zerknę na wyniki WPF, ale niejednokrotnie amatorskie zdjęcia, które mi podsyła algorytm instagrama biją te konkursowe na głowę. Trend konkursów tylko dla kobiet jednak zauważyłem i odbieram go jako przejaw wszechobecnej szajby zadość uczyniania kobietom za wieki ignorowania ich twórczości wszelakiej. Mam jednak wrażenie, że więcej będzie z tego szkody niż pożytku, bo wszyscy wiemy co jest wybrukowane takimi dobrymi intencjami, a przeginanie w każdą stronę kończy się źle. Podobne cuda dzieją się w zachodnich korporacjach. Pracuję w takiej jednej i wiem, że moje szanse na awans jako białego heteroseksualnego mężczyzny po czterdziestce są w tej chwili nieporównywalnie mniejsze niż dowolnej kobiety lub osoby nienormatywnej, bez względu na to kto ma faktycznie lepsze osiągnięcia. Obowiązkowo mają być realizowane parytety i „diversity” bo to się teraz sprzedaje i tyle. Moje pokolenie najwyraźniej musi odpracować za rzeczywiste i wyimaginowane winy przodków.
A jeszcze wracając do kobiet fotografów, to widziałem niedawno świetny materiał jakiejś fotografki z Iranu (nie mam pamięci do nazwisk, może ktoś skojarzy), który faktycznie mogła w tamtych stronach zrobić tylko kobieta. No ale w Iranie konkursów fotograficznych dla kobiet chyba nie organizują.
Dziękuję Ci za komentarz!
Tak jeszcze dopowiadając, to obawiam się, że takie konkursy tylko dla kobiet mają spory potencjał do tego, żeby osiągnięcia w tych konkursach były w jakiś sposób marginalizowane, na podobnej zasadzie jak ma to miejsce np. w kobiecej piłce nożnej czy tenisie. Bo niby to jest super ale „z facetami i tak by nie wygrały”. Fotografia chyba nie potrzebuje takich podziałów, bo tu kobiety mogą się ścierać z mężczyznami jak równy z równym.
Zaciekawił mnie natomiast wątek tego rzekomo innego kobiecego spojrzenia, bo nigdy się nad tym głębiej nie zastanawiałem. Nie wiem czy to jest w jakiś sposób mierzalne. Ja często odnajduję fenomenalne materiały z różnych stron świata na instagramie i częstokroć nie jestem w stanie stwierdzić jakiej płci jest autor. Myślę, że siła rażenia fotografii jest raczej wynikiem indywidualnej wrażliwości, a tutaj, jak i wszędzie, mamy spektrum a nie jasne podziały.
Com do rywalizacji na tych samych zasasach w fotografii kobiet i mężczyzn, to pełna zgoda. Tytaj w ogole nie widze miejsca na spór, bo to nie sport i nie zależy od siły fizycznej. A w kwestii kobiecego stylu, to juz moje subiektywne odczucie. Niemniej jest jeszcze jeden aspekt… jesli jako facet pójdziesz na olac zabaw i wyciàgniesz aparat robiąc nawet tylko z daleka zdjecia dzieci… daje 80% szans, ze ktos wezwie policje. Takie czasy. Tymczasem kobieta… bez problemu.
Odpowiadam tutaj, bo nie da się odpowiedzieć na odpowiedź do odpowiedzi :)
Masz oczywiście rację z tymi placami zabaw. Ja akurat wczoraj pojawiłem się na takim placu z aparatem, usiadłem na ławce i bardzo szybko poczułem na sobie świdrujący wzrok rodziców bawiących się dzieci. Napięcie ustało dopiero kiedy po kilku minutach nadbiegł mój syn i powód mojego pobytu stał się jasny. Osobiście uważam zresztą temat bawiących się dzieci za okropnie wyeksploatowany i byłbym chyba równie podejrzliwy jakby obca osoba (i to bez względu na płeć) zaczęła robić zdjęcia moim dzieciom, bo niestety przyszło nam żyć w “ciekawych” czasach.
Faktem jest jednak to, że kobietom, ze względu na ich rolę kulturową, pewne rzeczy przychodzą łatwiej.
Robiłem dawno temu reportaż o żeńskiej drużynie hokejowej. Dwa miesiące treningów minęło zanim zostałem zaproszony do szatni, po uprzednim ustaleniu zasad, omówieniu zrobionych już zdjęć i wytłumaczeniu po co w zasadzie były mi zdjęcia z szatni pełnej kobiet. Jakbym był kobietą, to tematu by zapewne w ogóle nie było. Niemniej, jestem też sobie w stanie łatwo wyobrazić sytuacje, w któych trudniej by było fotografującej kobiecie. Więc to nie jest tak, że kobiety zawsze mają łatwiej.
Z drugiej strony, wakacyjne klisze z “egzotycznych” krajów (czyli te bawiące się na ulicy dzieci, staruszkowie, pani z cygarem i inne tego typu okropieństwa) jeżeli są zrobione przez mężczyznę to zostaną często sklasyfikowane jako wizualny neo-kolonializm, ale w wykonaniu kobiecym nagle zyskują rangę ważnej fotografii społecznej. Podobnie jest kiedy takie koszmarki popełnią fotografowie lokalni dla danego miejsca – wtedy to jest okej, nawet jeżeli tematy są na maksa wyeksploatowane i podane w stylu “zachodnim”.
W ogóle temat fotografii jako narzędzia kolonializmu, a obecnie fotografii podróżniczej jako wyrazu neo-kolonializmu to jest bardzo ciekawe zagadnienie. Jest o tym trochę prac anglojęzycznych, ale po polsku nie spotkałem się z żadnymi artykułami.