Dzisiaj, w Trzech Króli było naprawdę inaczej. Mroźny ranek zatrzymał na chwilę czas i zawiesił drobne płatki śniegu w powietrzu, prawie bez ruchu. Niska temperatura przygasiła kolory do niezbędnego dla oka ludzkiego minimum nasycenia i kontrastu. Wszystko tkwiło w miejscu. Jak za woalem.
Lubię takie spadki nasycenia. Mam wrażenie, że zmysły odpoczywają w taką pogodę. Że nie muszę reagować na zwyczajowe kolory, kontrasty, zmiany barw. Cały czas moje oczy utrzymują się w zawiesinie bieli, szarości i lekkiego środka wykresu. I ten wszech-wpychający się mróz. Pod kurtkę, pod zamek rękawiczki, w szczeliny uszczelek drzwi auta. Przy -16 zaczynasz z lekka tężeć, cudownie grabieją dłonie. Polecam. Poranne spacery w taką pogodę uspakajają.
Mój Gdańsk dzisiaj to mieszanka wszystkich tych uspokojeń.
Martwa Wisła.P.S.
Tak trochę przy okazji… nabyłem drogą kupna obiektyw. Mały, poręczny. 50mm f:1.8 STM Canona. Jestem pod wrażeniem. Długo woziłem się z kupnem 50mm f:1.2L. Na całe szczęście STM’ka jest tak tania, że dla budżetu to nie ból, a sprawdzić mogłem i nie widzę obecnie żadnego sensu kupować nie tylko monstrualny 50L, ale nawet 50/1.4 – to byłby zbytek. Maluszek daje rade. Na tego typu fotografię, jaką przyszło mi teraz robić… nic więcej nie potrzeba. No i działa przy -16 :)
Fajnie znów oglądać Twoje zdjęcia…
PS. Czy piaski były pstrykane tym samym obiektywem?
Dokładnie tak. Ta 50 sprawia mi wiele radości :)
Fajne zdjęcia. Jakoś mi się z obrazami Bruegel’a skojarzyły.
Pozdrawiam i czekam na więcej zdjęć.
Kurcze! A wiesz, że jak to zobaczyłem z samochodu to cały czas do teraz szukałem tego skojarzenia! :)