Na niczym nam nie zależy. Nie zależy nam na dbałości o język. Nie zależy nam jak wyglądamy w teatrze. Nie zależy nam na jakości. Zatrważa mnie to.
I wówczas pojawia się człowiek, który z jakości, dbałości o detal, z pojęcia “zależy mi” – zrobił fotograficzną religię! Erwin Olaf. Był w Gdańsku. Ugościliśmy go naszą odziedziczoną chyba w genach niedbałością. PAni Rektor ASP w Gdańsku nie potrafi w 5 zdaniach powitać gościa na sali. Jąka się, zacina. Przekręca słowa. Zwraca się nie wiadomo do kogo. Bo pewnie nie zależy jej.
Potem, źle ustawione, byle jak mikrofony sprzęgają, ale to już wszyscy mają z obsługi głęboko w polskiej dupie.
Aby jednak pokazać Gościowi szczyt naszej bylejakości, postanowili organizatorzy skorzystać z rzutników stereo, które nie były w sumie stereo i cały wykład Erwin Olaf pokazywał swoje zdjęcia rozjechane. Zachował się z klasą, żartował z tego, ale w pewnym momencie nawet i Jego to zirytowało. No bo ileż można!
Deserem okazały się gościnne progi Zielonej Bramy, gdzie żaróweczki-halogenki kupione chyba w OBI za 3zł miały niby oświetlać dopracowane w każdym detalu prace Olafa. O żesz ty w mordę! Nie byłem w stanie oglądnąć żadnego zdjęcia, aby nie rzucać nań własnego cienia. Pisałem już o tym przy okazji wystawy Polski Akt parę miesięcy temu. Żaróweczki są te same.
Ja wiem… połowa z Was już dalej nie czyta. Ale niestety te rzeczy potrafią spieprzyć całą wielką i nieopisaną przyjemność słuchania i obcowania z takim człowiekiem. Niestety. Polskie nie zależy mi wylewa się każdą dziurą.
Dziękuję bardzo tym, którzy zorganizowali to spotkanie, ściągnęli Olafa do Polski! To ważne. Ważne, bo może estetyka i podejście do swojej roboty zdziałają cuda i za lat 50 rzutnik w ASP będzie działał poprawnie, a żarówki w Zielonej Bramie się wreszcie przepalą.
amen ;)