fotopropaganda blog o dobrej fotografii

Portret to dziedzina wizażu

Ja już kilka razy w swej krótkiej karierze fotografa portretującego ludzi siedzących, zwracałem uwagę, że w stylu, który mi się przyczepił do umysłu najważniejszy nie jest fotografa, ale model i wizażysta.

To jest trochę jak kwadrat i prostokąt. Nie wszyscy modele dadzą się uratować przez wizażystę, za to każdy wizażysta może spieprzyć najlepszego modela! Dzisiaj akurat zaatakowało mnie zdjęcie mojego skądinąd ulubionego fotografa mody, Petera Lindbergha. Peter czyli Piotr postanowił zrobić cover samego siebie. Nic tak w historii sztuki nie potrafi spieprzyć dobrego efektu oryginału, jak nieudolna próba podrobienia go przez samego autora. Jeśli coveruje kto inny, ok – może schrzanić i psy będą wieszane krótki czas, ale jak powtórkę robi sam autor i schrzani, to masakra. Od dzisiaj w mojej świadomości, zdjęcie ikoniczne (nie bójmy się tego słowa!) z roku 1990 przedstawiające modelki: Naomi Campbell, Linde Evangelistę, Tatjany Patitz, Christy Turlington oraz Cindy Crawford będzie mi się już tylko kojarzyło z tegoroczną nieudaną podróbką Petera przez Petera.

1990 – fot. Peter Lindbergh

vogue

Gdzie tutaj miejsca dla tytułowego wizażu? Otóż, mam wrażenie, że nie tylko fotograf dał tutaj plamę na całej szerokości klatki. O fatalnym odbiorze tego zdjęcia i kompletnej braku witalności twarzy oglądanych na okładce Numero z roku 2013 decyduje niestety żenujący wizaż. Czy tylko ja widzę, że podkrążone oczy i całkowicie schowane światło w nich poprzez zmniejszenie naturalnej ich oprawy do wąskiej szparki?! Porównajcie dwie okładki i powiedzcie, na co chce się patrzeć i która z tych okładek “się sprzedaje”? Na której kobiety wyglądają jak kobiety, a nie jak upstrzone maziami japy?

2013 – fot. Peter Lindbergh

numero

Naprawdę mi przykro. Nie wiem kto namówił Petera na coś takiego, ale może znakiem czasu jest fakt, że cover ten nie ukazał się w Vogue (czyżby wyczuli, że ideału się nie poprawia), tylko w Numero?

Generalnie żenada.

Dlatego też, po raz wtóry mówię – dobra wizażystka to 90% sukcesu sesji portretowych. Dobry model to 9,9% sukcesu. Dla fotografa zostaje marne 0.1% Poważnie!

PS
Z perspektywy czasu i tych moich 0.1% wkładu uważam, że miałem okazję pracować z najlepszymi wizażystkami :) Yeah… :)

11 komentarzy

  • Różnica nie tylko w wizażu… Plastyka oryginału jest fantastyczna, coveru – fatalna. Wygląda tak jak by było robione tanim kompaktem z przed 15 lat i powiększane w Photoshopie… Słabe światło, słaba rozpiętość tonalna….

  • Zgadzam się. Może to iPhone?:):)
    Ups… dopiero jak kliknąłem w Twój link zobaczyłem, ze powyższe mogłoby zostać odebrane jako uszczypliwość.. :)
    Czym naturalnie nie jest! :)

  • Wizaż wizażem, ale też powiedzmy sobie “uroda” modelek A.D. 2013 jakby nieco dyskusyjna. Ja rozumiem, że kanon piękna się zmienia ale chyba nie aż tak?!?!?

  • De gustibus… ale przyznaję Ci rację…. niestety. Kanony “urody modowej” padły na pysk.. :)

  • a ja wcale nie fotografuje iPhonem, tylko HTC :-)
    a sprzet jest dla mnie tylko sprzetem. w fotografii mniej ważny niż głowa…

  • Chłopaki nie czuje współczesnych trendów? Teraz jest moda na… zombie. Filmy, komiksy, gry itd., więc przyszedł też czas na fashion :)

  • Nim przeczytalem felieton, zerknąłem najpierw na zdjęcia. I mamy sytuację w której właściwie nie trzeba nic pisać, wystarczy zobaczyć, porównać i westchnąć.

  • Może Peter Lindbergh oślepł na starość, albo może oszalał, a może obiecali mu, że zapłacą ogromną kasę pod warunkiem, że zrobi takie zdjęcie. A może to nie TEN Lindbergh fotografował – i imię i nazwisko dość popularne chyba są… No bo ja nie wierzę, żeby oryginalny Lindbergh pozwolił na publikację takiej fotografii.

fotopropaganda blog o dobrej fotografii