fotopropaganda blog o dobrej fotografii

To be or not to be profi

Na wstępie cytat za portalem mmtrojmiasto:

“…Profesjonalną sesję zdjęciową prezentującą rowerzystów w różnych gdańskich lokalizacjach przygotowało studio….”.

Jak żem to przeczytał, to zdałem sobie nareszcie sprawę, co mnie tak jakoś wytrąca z rytmu, gdy słyszę słowa “profesjonalna sesja fotograficzna”. Czy słyszeliście kiedyś aby w materiale napisał ktoś “nieprofesjonalną sesję fotograficzną” wykonało studio…?! Jąłem tedy zastanawiać się co świadczy o profesjonalizmie takiej sesji? Z pewnością użyty sprzęt, bo każdy wszak wie, że jak mam 5D lub 1D lub 34CV34cc /.XX  to na pewno jestem zawodowcem. Szczególnie, że w ślad za ilością znaczków użytych w nazwie aparatu idą zazwyczaj gabaryty. Poza sprzętem, niewątpliwie nazwa studia i np. posiadana strona internetowa też doskonale wypełnią znaczenie sowa profesjonalizm. Jak masz fleszowy wypas z migającymi odnośnikami do dotychczas sfotografowanych modelek, to z pewnością kryje się za Tobą pełna profeska.

Co jeszcze… zastanówmy się. No wypadałoby popatrzeć na zdjęcia same w sobie, które robi się na profesjonalnej sesji. Czyli ocena prac fotografa profesjonalisty. Ale tutaj pojawia się nie lada dylemat… jak możemy oceniać profesjonalistę?! Zwłaszcza my – amatorzy. Przecież wszyscy wiemy, że profesjonalista robi wszystko zamierzenie, a efekt końcowy jest wynikiem koniunkcji tych wszystkich wspomnianych cech bycia profi. Innymi słowy, nawet największy syf estetyczny i bubel techniczny zrobiony przez profesjonalistę, nadal będzie profesjonalną sesją fotograficzną. Czyż to nie jest paradoks?

W tej sytuacji zalecałbym jednak ostrożne używanie nacechowanego bardzo mocno przymiotnika profesjonalny. Może wystarczy sesja fotograficzna lub zdjęcia po prostu. Po co się silić na jakieś czary mary, które jest tylko królikiem w kapeluszu najczęściej…

Ot takie moje wtorkowo-deszczowe dywagacje…

 

PS

A winienem Wam jest wyjaśnienie skąd tchnienie pisarskie wezbrało we mnie w tej kwestii. Otóż wczoraj czekając koło Wielkiego Młyna na opisywaną wcześniej promocje albumu R. T. Kuhna, obejrzałem w ostatniej chwili (bo podjechali trzej panowie busem i zabrali wystawę) zdjęcia wystawione na ulicy pt.” Gdańska Moda na Rower”. Wydruki wielkie stały sobie koło posągu Heweliusza i przedstawiały ludzi jeżdżących na rowerach i czyniących z tego tak prymitywnego sposobu komunikacji istną religię stylu, lansu i hipsterstwa w jednym. Zdjęcia były naprawdę poprawne. Technicznie bez zarzutu, no może poza ta manierą straszliwą dodawania cyfrowego zafarbu a’la Holga czy inne instagramo-podobne kolorki. Całość straszliwie nacechowana lansem, który mnie po prostu zniesmacza, ale cóż takie czasy. Jak wsiadasz na rower, to musisz być całkowicie przygotowany kulturowo na to wydarzenie. I śmiałbym się pewnie z tego dalej, gdyby nie fakt, że w kwestiach foto to ja chyba już od dawna jestem taki hipstero-lansero-amatoro-fotograf :):)

Moda na rower – fajna strona. Chyba lepsza od samego projektu – naprawdę nie lubiąc tego typu sliderowych stron – ta mnie przekonała :)

9 komentarzy

  • Jak zobaczyłem tą wystawę na Długim Targu to od razu przypomniał mi się projekt pewnego warszawiaka: http://warszawarowerowa.blogspot.com/
    Autor ma trochę inne podjeście – fotografuje ludzi spotkanych w mieście/na trasie – można by rzec (nie obrażając nikogo) “zwykłych” ludzi.
    Nie selekcjonuje/nie wybiera daje każdemu możliwość bycia pasjonatem roweru. Zdjęcia może nie są najwyższych polotów ale to wszystko ma swój urok.
    Natomiast autor gdańskiej mody rowerowej przedstawił nam wyselekcjonowanych ludzi – spójrz czym się zajmują – prawnik, designer, autytor itp. same “dobre” zawody.
    Faktycznie czuć od nich lans – nic naturalnego…
    Nie wiem co miał na celu ten gdański projket – czy zachęcic do jazdy na rowerze – czy może do tego aby się odpowiednio modnie ubrać na ten rower…

  • W zasadzie Tomek napisał to, co i mnie się nasunęło. W Gdańsku na rowerze nie jeżdżą ludzie starsi, robotnicy, dzieciaki z podstawówki itp…
    Ale z tym lansem to bym nie przesadzał. Trzy ostatnie zdjęcia to całkiem naturalni, “normalni” ludzie :)
    A reszta… No cóż, każdy lubi się ładnie ubrać na miasto ;)

    PS. Te przebarwienia – faktycznie przegięcie. W tle powinno jeszcze lecieć “Zielono mi”

  • Panowie przewiezli wystawe na Groble – do konca miesiaca mozna ogladac.

  • Kurka, to juz wole amatorke (nie obrazajac nikogo) z Warszawy, niz pro lans z nad morza.

  • Ci co mają jeździć na rowerze, to jeżdżą, więc podejrzewam, że tego typu sesje kierowane są do tych, którzy są najbardziej podatni na mody, do tych, którzy nie chcą utożsamiać się z pospólstwem :)
    Ma to i dobre strony, jeszcze jakieś 10 lat temu jazda rowerem była źle traktowana przez pracodawców, a nawet zwykłych ludzi. Może nie była wyśmiewana, ale budziła uśmiech politowania. Pamiętam, że kiedy postawiono stojak na rowery przed moim blokiem, parkowały tam w porywach 2-3 rowery. Dziś często nie ma miejsca na dostawienie kolejnego bicyklu.

  • Tomku, widać wyraźnie, że rowerem nie jeździsz tylko wozisz sią swoją korporacyjną Toyotą zbliżając sie nieubłgalnie, krok po kroku do zawału …
    Generalnie czepiacie się chłopaki niczym “stare dziadki”.
    Nic kompletnie z tego nie rozumieicie, nic a nic !
    Róbcie tam w zaciszu swoje kolodiony i dagerotypy i szybko zapiszcie się do Zpaf, pasujecie do tego towarzystwa idelanie …
    pozdrawiam z Poznania ;)

  • Paweł, a tu sie akurat mylisz. Nie mam służbowej fury. Moje dwa podstawowe środki transportu to rower i skm. Nawet czasem mijam bohaterów gdańskiej mody na rowerowych trasach. Nikt się tu nie czepia – tylko każdy wypowiada swoje zdanie :)
    Za dwa lub trzy tygodnie będę w Poznaniu – możemy się umówić na jakiś rowerowy lans :P

  • Przepraszam Tomaszu za cięte slowa, ale dotknął mnie zarzut Iczka o “prymitywnym sposobie komunikacji” to się odrobinę zagotowałem i rykosztem dostało się Tobie …
    A na wspólny “lans” rowerowy i rozmowę o fotografii czas znajdę zawsze ;)

fotopropaganda blog o dobrej fotografii