fotopropaganda blog o dobrej fotografii

12 klatek tu przynosisz

Od długiego już czasu nie miałem możliwości zrobienia zdjęć na filmie, który ma więcej niż jedną klatkę :) Aby nie zwariować, wziąłem na tapetę średni format i 12 klatek kwadratowych.

No i zaczęło się polowanie na widoczki. Najlepszym tematem kwietniowym jest oczywiście “przedsezonowość nadmorza”. Okolice plaż i klimaty opuszczonych jeszcze i dopiero uprzątanych kawiarenek, to wymarzone miejsca. Brak ludzi.

Jednak świadomość, że mam aż 12 klatek jakoś mnie nie mobilizowała, a wręcz odwrotnie. Rozbestwiła mnie. Kliknąłem sobie tutaj, kliknąłem sobie tam i nagle na liczniku było już 8. A ja w głowie nie zapamiętałem nic wartościowego na tych już naświetlonych klatach.

Zostały 4. I zaczął się wyścig z 4 klatkami. Poczułem się jak Jeremy Clarkson siedzący za kierownica jakiegoś kolejnego kosmicznego pojazdu nieosiągalnego dla zwykłego “chlebozjadacza”. I właściwie ściga się sam ze sobą, bo te maszyny są praktycznie identycznie doskonałe.

Po chwili były już tylko 3, a ja nadal nie czułem, że wywalone w kosmos srebrowe byty nadawać się będą do czegoś poza szufladą. Mając już tylko 2 klatki poczułem się jakoś tak bardziej swojsko. Nerwowość jakby uciekła. Powrócił znany stan emocji, gdy w ręku trzymam kasetę 4×5 cala i po obu stronach mam po jednej fiszce. Ale ten kwadratowy kadr, jakoś za cholerę nie chciał mi sformatować mózgu działającego od lat w proporcjach prostokąta… Czarna rozpacz. W godzinę wywaliłem 11 klatek i gie z tego będzie. Aż szkoda to wywołać.

Ten pusty prysznic wydawał się jakiś taki nierealny. Jak większość takich urządzeń poza sezonem, gdy nie ma golasów, nie ma powodu by tutaj były. Odrealnia je czas i pora roku. No i siup… Poszło.

Pokrętełko w ruch, zwijka i wywojka. I tyle.

12 klatek, po cholerę tyle?

17 komentarzy

  • Panowie zawsze opowiadają historie nie z tej ziemi – dla tych niefotografujących na kliszy…

  • Z checia bym zobaczyl “zmarnowane” pozostale 11 klatek a prysznic powiesil sobie na scianie.

  • @kasia – ja wiem… czy zawsze…? Ja tam często bredzę coś o cyfrze, choć jej nie znam… :) W sumie jak to jest?! Są rzeczy, których nie znamy, ale od razu wiemy, że ich nie lubimy…
    Szpinak, na ten przykład – w moim wypadku to niechęć genetyczna :) W życiu nie jadłem…. a nie lubię.
    @Raf – nie chciałbyś :) Zaufaj… :)

  • Ja tam szpinak uwielbiam. Dowiedziałem się o tym jako osoba dorosła, bo wcześniej też mi się wydawało, że mam niechęć genetyczną. Cyfrowy epizod miałem i wiem, że to mi nie leży i już. Spróbowałem, mogę się wypowiadać.
    Normalnie fotografując mam, albo 15 klatek (Fujica), albo 12 (Bronica), ale robię pojedynczymi klatkami, więc równie dobrze mogłyby być szitki, bo przecież nie jest powiedziane, że trzeba cały film wystrzelać na raz.

  • Kliknąłeś klatkę???????? W kwadracie?????Klatkę kliknąłeś?????? generalnie w dupe mam słowa, ale przeczytaj to co napisałeś jeszcze raz.

  • I tutaj się mylisz….
    Chodzi wszak o świadomość Twą.
    Jeśli wiesz, że pod maską masz 300KM, to przyciśniesz na krótkim odcinku wyprzedzając 5 tirów… :)
    Jak tego nie masz i wiesz, że nie masz, to raczej zwolnisz i będziesz skakał pojedynczo dobrze kombinując id bając o bezpieczeństwo czyli wynik końcowy.. .:)

  • Bardzo proste, biorę swoje cyfrowe lustro, wkładam kartę 16MB ze starego kompakta i jestem jak Iczek ;)

  • Oj tam, oj tam, zaraz 11 klatek do wyrzucenia. Iczek a nie masz tak, ze czasami to co sie nie podoba zaraz po wywolaniu z czasem nabiera mocy i smaku? Podobno tak jest z winem i kobietami i czasem wydaje mi sie, ze i ze zdjeciami tak bywa.
    A druga opcja to dac te “zmarnowane” klatki innym do przejrzenia, ci inni czesto dostrzega to czego marnotrawca nie dostrzega. :)

  • @Raf – to generalnie ciekawa uwaga, co do tego “nabierania mocy”. Ja akurat nie mam w zwyczaju przeglądać swoich starych negatywów. To chyba błąd, bo ponoć taka praca, na poły edytorska, daje wiele nowego spojrzenia na własne pstryki sprzed lat 2-3-4.
    Muszę zacząć to robić. Tylko kiedy ?:)

    Ja tam zawsze miałem problem z oceną własnych prac, dlatego postanowiłem wywalać fotki w sieci na galeriach, których wartość doceniam poprzez obecnych tam fotografów. To naprawdę pomaga… Ludzie patrzą inaczej. Zalecam to wszystkim. Pokazujcie fotki. Warto posłuchać innych.

  • Iczek, warto to robic tylko faktycznie czasu nigdy za duzo.

    A co do oceny wlasnych prac to jeszcze do tej pory nie poznalem zadnego fotografa czy tam osoby robiacej zdjecia, ktora potrafila by sie w 100% sama oceniac. Zawsze sie czeka na “pomoc” innych. :)

  • Może i racja. Jak przeszedłem z 36 klatek na średni to trzy razy bardziej skupiam się nad każdym zdjęciem. Wielki format implikuje jeszcze większe zaangażowanie w przygotowanie jak i sam akt kreacji obrazu.

  • @iczek – to bardzo dobrze wiedzieć, że również miewasz wątpliwości przy ocenie własnych zdjęć. Gdy zaczynałam fotografować, to zaangażowałam się działanie grupy fotograficznej. Uwagi bardziej doświadczonych kolegów pokazały, że niektórych zdjęć np. nie powinnam wcale pokazywać. Zasadniczym pytaniem zawsze było ‘po co zrobiłaś dane zdjęcie?’. Niby takie proste… :)

  • Kasia – tak naprawdę, to jest najgłupsze pytanie jakie można zadać i robią to wszyscy tzw. specjaliści i wykładowcy. Tutaj muszę wrócić do spotkania z reporterem Krassowskim, który świetnie to opisał. On jak idzie ulicą i widzi coś, to robi automatycznie zdjęcia. Nie analizuje czy to potrzebne, czy się przyda, czy dobrze ujął sytuację. Robi. Mechanicznie trochę. Po prostu wewnętrzny imperatyw mu każe. I to jest fotografia w Tobie. Potem myśl. Nie słuchaj warsztatowych guru. Czasami każdy z nas gada by gadać. Nad fotografią człek zastanawia się pomiędzy fotografowaniem, w trakcie jest tylko Twoje własne przekonanie, że robisz to co uważasz za istotne. A tłumaczenie się z tego co robisz swoją duszą to idiotyzm!

fotopropaganda blog o dobrej fotografii