fotopropaganda blog o dobrej fotografii

Nachtwey nieuskrzydlony

Staram się śledzić co tez poczynają moi fotograficzni przewodnicy. Ci, których zdjęcia po prostu są pewnym niedoścignionym horyzontem zarówno dla mnie, jak i konkurencji.
Jednak nie raz już pisałem, że ciężko być na topie cały czas. Bo jak przegonić ma siebie Nachtwey po tych wszystkich fotografiach, które są (przepraszam za słowo) ikonami fotografii XX i XXI wieku?!

Coraz więc trudniej o kolejne epokowe zdjęcie, zwłaszcza, że obszar, w którym porusz się Nachtwey kusi łatwością coraz drastyczniejszych obrazów. Łatwo wpaść w te pułapkę i kolejne prace po prostu radykalizować. To droga donikąd.
Magazyn Time zlecił po raz kolejny wykonanie zdjęć z Afganistanu. Od strony żołnierzy. Ileż tego już widzieliśmy. Praktycznie każda gazeta wysłała co najmniej 5 razy rożnych fotoreporterów do pokazania życia żołnierzy i obrazów z tej wojny. Począwszy od rzemieślników, po uznanych “artystów wojennych obrazów”.

Dzisiaj oglądnąłem najnowsze prace Nachtwey’a: “Wings of Mercy: Medevac in Afghanistan” opublikowane w Time.

I szczerze mówiąc, to jakoś tak nie przekonuje mnie ta praca. Oczywiście, nadal poruszam się na najwyższym poziomie reportażu wojennego. Nadal widzę, że mam do czynienia z kompletnymi kadrami. Niby wszystko jest ok. Ale mam wrażenie, że takie zdjęcia zrobiłoby właśnie tych 5 reporterów z pierwszej lepszej gazety. Ot, poprawna robota.

No te szarości…? Czy ja mam coś nie tak z monitorem, czy to wszystko jest szaro-szare?

Być może tylko się czepiam… pewnikiem tak jest.

11 komentarzy

  • Patrzac na te prace zaczelam zdawac sobie sprawe z tego, jak ogromna ma moc fotografia. Zdjecia sa tendencyjne i pokazuja Amerykanow w jak najlepszym swietle a w szaro-szarych tonacjach ciezko jest czasami odszukac bohaterow poszczegolnych kadrow.

  • Taki solidny reportaż, bez szału, klasyczny chociaż poprzez powtarzalność motywów MZ lekko przegadany. Otwierająca całość klatka jest kapitalna. Kwestia tendencyjności jest mocno dyskusyjna, bo każdy reporter w Afganistanie jest przydzielony do oddziału i nie ma opcji żeby się od niego odłączył i sfotografował coś bez asysty żołnierzy, z którymi służy. Materiał pokazuje ofiary cywilne działań US Army, na równi z rannymi żołnierzami. Szarości jak kto lubi, mnie tutaj pasują, chociaż sam wolę bardziej czarno białe i kontrastowe zdjęcia, ale znam takich co ubóstwiają szarości.

  • było, było, żeby nie napisać nuda, nuda. Trudno całe życie być awangardowym. Po prostu w którymś momencie zatrzymujesz się na jakimś poziomie i cała sztuka polega tym, aby ten poziom utrzymać…

  • Zastanawiam sie czy to nie jest kwestia relacji: artysta-rzemieslnik.
    Wydawac by sie moglo bowiem, ze artyta to wlasnie ktos kto przeskakuje ciagle sam siebie. Tworzy kolejne kamienie milowe. Nowe arcydziela.
    Rzemieslnik wszak, nawet ten z przeblyskami geniuszu, nadal bedzie staral sie wlasnie utrzymac poziom.
    Moze to ta roznica.

  • Zgadzam się z tym co napisał Grisza. Nie wiemy jakie były warunki, ile czasu miał autor, śmiem twierdzić, że niewiele. Nie zawsze da się rozwinąć skrzydła, zwłaszcza w tak ekstremalnej dziedzinie jak reporterka wojenna.
    Skoro Nachtwey wywołuje nudę to pewnie ten reportaż zostanie zmieszany z błotem:
    http://useloos.com/gallery/?itemid=4311

  • Nie wydaje mi się, żeby był tu jakiś spadek formy etc. My wszyscy po prostu mamy dziwne spojrzenie na absolutny fotograficzny TOP.
    Po 1 – im dłużej się fotografuje, tym wyższe oczekiwania, tym więcej wymagamy od innych.
    Po 2 – przecież do portfolio i historii przechodzą najlepsze zdjęcia danego fotografa. Na sto procent, gdyby obejrzeć nawet stare zdjęcia Nachtweya z jego najlepszego okresu – ale jako całość, a nie wybrane najlepsze strzały, to też możnaby tak marudzić… W końcu nikt ale to nikt nie strzela samych idealnych zdjęć – raz są świetne, innym razem po prostu w porządku.
    Po 3 – zawsze nadmiar wywołuje znudzenie. Tak samo zapewne w przypadku afganistanu. Np. ten reportaż przytoczony powyżej – gdyby zdjęć z tej wojny nie pokazywać wcale, a z tego reportażu zostawić kilka najlepszych klatek, to zapewne te zdjęcia wywoływałyby tylko zachwyt. Tak samo w przypadku Nachtweya.

    A tak poza tym, to bardzo fajne szarości ;)

  • Obejrzałem sobie, dzięki za namiar. W moim odczuciu jest dobrze zrealizowany temat. A tematem – jeśli się nie mylę – była “ewakuacja medyczna” rannych i cierpiących ludzi, a nie obrazki na ścianę do salonu ;)

    A że jest szaro-szaro? Toż tu leży właśnie clue i ta treść nadpisana nad powierzchnią wydarzeń ( to właśnie, co nawet reporterowi pozwala być artystą ) . Otóż wojna nie jest kolorowa, ani nie jest czarno-biała… Jest szaro-szara, ołowiana wręcz – tak jak właśnie tutaj na tych zdjęciach. Wybór tej tonacji jest na pewno świadomy i żeby to odebrać nie musiałem dzwonić do Nachtwaya ;)

  • Jestem zbulwersowany dyskusja.

    Piszecie “oo.. to juz bylo”, “ale szarosci…”. To jest wojna! Powinnismy sobie zadawac pytanie dlaczego znow ogladamy fotografie wojenne. Powinnismy narzekac nie na oryginalnosc zdjec, ale sam fakt ze musimy znow ogladac reportaz z cieprienia.

  • drozdowki@ “Powinnismy narzekac nie na oryginalnosc zdjec, ale sam fakt ze musimy znow ogladac reportaz z cieprienia”

    Narzekaj więc chłopie, ino z sensem.

  • @drozdowski – wiesz to jest blog o fotografii. Są osobne blogi poświęcone tematyce pacyfistycznej, globalizacji itp…
    Tutaj raczej skupiamy się na obrazie Jeśli tematyka zdjęć jest społeczna, to można to rozważać, ale zawsze w kontekście zdjęć…

fotopropaganda blog o dobrej fotografii