Dostałem wczoraj list. Nie mail. List. Papierowy.
A w liście tym propozycja zawarta była. W słowach krótkich rzecz cała przedstawia się tak:
Panie Piotrze, robi pan fajne zdjęcia. My wydajemy albumy. Różne. Sprzedajemy je potem (w domyśle zarabiamy na nich i na wydawaniu tychże – sic!). Chcielibyśmy bardzo (to ważne!) wydać album z portretami kilku polskich twórców. W tym Pana. Czy wyrazi Pan na to zgodę (no jasne – pierwsza reakcja!)?
Jeśli tak (jakby słuchali mnie przez ten papier!), to od razu informujemy, że nie zapłacimy panu (tutaj padły dużo bardziej dyplomatyczne słowa i jakieś zdanie o prestiżu dla mnie itp). To jak Panie Piotrze. Wchodzi Pan w układ z nami?
Chcąc oddać mój stosunek do listu, jego treść (jak łatwo zauważyć) została zmanipulowany przeze mnie w warstwie estetycznej (nie merytorycznej).
Po co to piszę?
Bo jąłem (moje ulubione słowo) zastanawiać się co zrobić? Jak zareagować i jak odpisać? Może mi pomożecie? Chodzi o to, że firma ta (jak sprawdziłem) istnieje na rynku wiele lat i wydaje pokaźne albumy z różnymi tematami. Nie chcę podawać nazwy, bo nie idzie o konkrety, ale o zasadę. Ja w swej naiwności myślałem, że skoro ktoś chce zarobić na mojej pracy, to powinien zakładać (difiltowo), że musi oddać mi część tego zarobku. W naiwności swojej przeszedłem chyba jednak o jeden poziom tej gry za wysoko i straciłem życie. Muszę widać zacząć poprzedni etap ponownie, a dotychczasowa zdobycz punktowa traci ważność… Ja bowiem łudziłem się, że istnieje szansa u nas na racjonalne traktowanie pracy czyjejś. A tu taki klops. Damy Ci coś, ale to coś będzie Twoim kosztem. Za to, dostaniesz nazwisko na okładce.
To jak… przesadzam…? Jak im odpisać?
Jestem zachłanny na kasę po prostu? Nie potrafię docenić szczęścia, które przyszło do mnie wraz z tym listem?
Czy dawanie za darmo jest nadal tak atrakcyjne, że samo nazwisko na okładce kusi?
to chyba nie jest takie proste… Bo jeśli wydawnictwo ma faktycznie prestiż i dociera do ludzi, to jest to rodzaj promocji po kosztach i gra może być warta świeczki… No a jeśli nie, to niefajnie. ( choć z drugiej strony – nawet nieznane wydawnictwo może być kiedyś znane itp, itd.. – chyba decydować powinien kontekst, inaczej mówiąc inni, którzy się zgodzą ;)
Chyba musisz sobie zadać pytanie czy robisz zdjęcia dla kasy i sławy czy dla frajdy bo co może być lepszego niż zobaczyć swoje zdjęcia w albumie?
Piotrze,
nie widzę żadnej korzyści z udziału w takim przedsięwzięciu. I już śpieszę wyjaśnić dlaczego.
Dla mnie, nie etyczne jest niewynagradzanie autorów jeśli samemu się na nich zarabia. Oczywiście obiecują Ci sławę a ta ma większą cenę niż kilka złotych które byś dostał, właściwie robią Ci łaskę, bo fotografia przecież nic nie kosztuje. Powinni właściwie przyjąć od ciebie też deklarację, że kupisz od nich ze 20 egzemplarzy albumu dla bliższej i dalszej rodziny…
Jest i jedno ale, jeśli firma w albumie, czy też serii albumów wydaje 10 największych fotografów świata i Biegaj znajdzie się obok Westona, Arbus i Newtona i będzie jedynym polakiem, to możesz w to wejść. Oczywiście jeśli zapewnią cię na piśmie, że wydadzą to w nakładzie dostępnym od Tokio do Nowego Jorku, a recenzja ukaże się w poczytnych tytułach.
No i, że będziesz mógł na ich koszt być na promocji i podpisywać album w Empiku na Manhattanie…
Piotrze,
składasz wniosek np. od Marszałka województwa o grant na wydawnictwo artystyczne … dostajesz kasę i wydajesz swój autorski album.
To jest poprawna droga.
pozdrawiam
PK
Za przedmówcą… jeżeli obok wspomnianych sław portretu to bym się zastanawiał, w przeciwnym razie… nie warto. Chcesz nazwisko na okładce albumu. Jest takie miejsce w sieci, Blurb się nazywa, możesz przygotować i wydać album u nich. Można za ich pośrednictwem też sprzedać swoje dzieło. Jesteś dobry w tym co robisz więc duże szanse, że coś nawet zarobisz, może zaistniejesz też w świadomości osób zainteresowanych fotografią poza granicami naszego kraju. Choć w tym drugim wypadku to odnoszę wrażenie, że to już ma miejsce…
Skoro wydawnictwo ma renomę i obszerny katalog to powinno też mieć środki na zapłacenie artystom, których prace chce publikować. Pisanie o prestiżu itd. to jak obiecywanie gruszek na wierzbie.
Do mnie się kiedyś zgłosiła pewna agencja reklamowa robiąca dużą kampanię i też mi podobne obietnice składała. Szkoda czasu na naciągaczy.
@PawelK – znam wszystkie te drogi. Dofinansowanie z miasta Gdańsk – 2000zł :):) raz na rok, a w praktyce nie masz szans na kolejne przez pare lat. Jestes juz bowiem na liscie tych, co juz dostali :) Wydasz za to album?
U nas dają 20 tys. … zpaf toszkę pomaga ;)
Iczek, dla mnie to kwestia niuansow. Pytanie podstawowe – ilu ma byc autorow we wspomnianym albumie. Jesli dziesieciu, to wynagrodzenie jest sprawa prosta i oczywista. Ale juz jesli tych autorow ma byc stu, to rozliczanie nie byloby takie proste, komplikacje bylyby wieksze, niz zyski dla autorow w przeliczeniu na glowe.
Poza tym pada pytanie jak dobry to bedzie album, ile osob go moze kupic i za ile. No i znow kwestie niuansow. Jesli wydawca ma szanse zarobic sporo na twoich fotografiach, to powinien sie rozliczyc – natomiast jesli zysk ma byc sladowy, a chodzi raczej o idee propagowania np. wspolczesnych polskich tworcow, to znow zarobek dla Ciebie jest rzecza drugoplanowa.
Nastepna kwestia – czy zysk ze sprzedazy albumu to sprawa czysto komercyjna dla wydawcy, czy tez ewentualne dochody beda pozytkowane na jakies zbozne cele. Niekoniecznie zaraz przekazane na “biedne dzieci” – ale chocby na utrzymanie alternatywnego wydawnictwa promujacego mlodych fotografow, a ledwo wiazacego koniec z koncem.
Wreszcie tez – pytanie, co Ty mozesz z tego miec. Jesli za sprawa takowej publikacji mozesz miec konkretne korzysci, to czemu nie? Jako rzecze Slawomir w koncowce swego posta.
Podsumowujac – bez konkretnej wiedzy o tym wydawnictwie/albumie/publikowanych autorach etc. nie sposob cos madrego odpowiedziec.
A inna sprawa, ze jesli juz cokolwiek robic za free, to byc moze lepiej wydac taki album za wlasne pieniadze. Zeby nie ryzykowac koszmarnych wydatkow i duzej straty, to moze powinienes zebrac pare osob i wydac album wraz z kilkoma zaprzyjaznionymi i wybranymi samemu fotografami ? Straty do przelkniecia, zyski tez niewielki :)
Piotrze, jak sobie pomysle o tym jak wynagradza sie niektorych “artystow” to zal sie robi, ze takie czy inne wydawnictwo nie ma zamiaru Ci za Twoja prace zaplacic. Milo jest otrzymac profesjonalny kontrakt i wynagrodzenie. Popatrz na muzykow- ilu wydawcow oszukalo artystow. Nie podoba mi sie ta oferta.
zeby sie nie okazalo, ze pozostali tworcy to slawy, ale digartu i plfoto :-)
NIE ZGADZAJ SIĘ.
robisz za dobre zdjęcia, żeby robić je za darmo.
i tyle.
jeżeli raz się zgodzisz za darmo, to już zawsze będzie ten argument padał w negocjacjach (“a bo wie pan, Pan dla iścich zrobił za darmo, a nam nie chce? panie, Pan jest niepoważny!”).
Iczku,
Oni doskonale wiedzieli, że jesteś kontrowersyjnym ekshibicjonistą internetowym, stąd wyciągnęli wniosek, że jak zrobią taki myk, jak opisałeś, to znajdą się na łamach “magazynu internetowego by iczek”. Taki podstęp, rozumiesz.
I nie byłoby w tym nic dziwnego – w sensie: udałoby się im, gdybyś napisał tą cholerną nazwę tej firmy! A Ty wszystko popsułeś i zrobiłeś z nich anonimów.
I z darmowej, podstępnej promocji nici! ;)
“kontrowersyjnym ekshibicjonistą internetowym”….???? O żesz Ty orzeszku :)
Jeśli zgłaszają się coraz bardziej prestiżowe wydawnictwa to można liczyć na progres w tej kwestii i sensowniejsze podejście do autora.
Myślę, że nie ma się co spieszyć :)
może pomoże, a może zabawi: http://www.shouldiworkforfree.com/ :-)
He, he, skąd ja to znam? ;)
Z życia:
Proszę też o napisanie w mailu następującego oświadczenia:
“Ja, , zgadzam się na bezpłatną publikację moich zdjęć w
magazynie fotograficznym “XYZ” i oświadczam, że wszystkie przekazane przeze
mnie fotografie są mojego autorstwa i posiadam do nich wszelkie prawa”.
————————————————————————-
> jestem zaskoczony powyższą formułką, nie przypominam sobie aby rozmawiano
> ze mną na temat zasad publikacji a tym bardziej publikacji bezpłatnej,
> domyślam się, że koledzy spotterzy materiał do artykułu dostarczają
> bezpłatnie, ale żaden z nich chyba nie prowadzi
> działalności gospodarczej.
> Nie ukrywam, też zdziwienia, powyższym faktem bo do tej pory nie zdarzyło
> mi się aby wydawnictwa nie zaproponowały wynagrodzenia za moje (i nie
> tylko) prace.
> Nie oczekuję cudów a rozsądnej propozycji, która uszanuje prawa twórcy do
> godziwego wynagrodzenia.
————————————————————————–
Jesteśmy pismem branżowym, w którym prócz recenzji sprzętu prezentujemy porady dotyczące fotografowania, jak i prezentujemy wybranych (najlepszych naszym zdaniem autorów). W tym ostatnim przypadku publikację traktujemy jako formę promocji autora (eksperta) i nie mieliśmy dotąd jeszcze przypadku, kiedy chciałby on z tego tytułu honorarium (wyjątkiem jest jedynie ilustracja przy innym materiale – np. wstępniaku) – nie mam zatem w budżecie na to środków. Pewna oczywista dla nas zasada wywołała nieporozumienie, za co przepraszam.
Szanuję jednak Pańskie zdanie i rozumiem, że ma Pan inny punkt widzenia. Mogę Panu zaproponować typową stawkę w naszym wydawnictwie, czyli 40 zł netto za prawo do publikacji każdego zdjęcia. Jednak będzie ich mniej niż planowałem (myślałem o publikacji ośmiu) – myślę, że użyjemy około czterech. Tylko tyle niestety damy radę.
————————————————————————
Panie XYZ może wyjdę na materialistę, może wyjdę na człowieka starej daty nie rozumiejącego obecnych realiów, może wyjdę na bufona, który wyżej …, ale przynajmniej nadal będę miał szacunek do siebie i swojej pracy.
Jestem świadom tego, że to nie do końca zależy od Pana a od kierownictwa wydawnictwa IDG, że prowadzi taka a nie inną politykę, chciałbym zobaczyć mnie pana XYZ (prezes grupy wydawniczej) gdybym zaproponował mu umieszczenie reklamy sieci moich sklepów ze sprzętem IT, na łamach zarządzanych przez niego czasopism, w ramach promocji owych czasopism pośród klientów mojej sieci, oczywiście wszystko za free albo za symboliczna opłatą.
Chyba obaj oczami wyobraźni widzimy pusty śmiech prezesa.
Po tych słowach już się chyba Pan domyśla mojej odpowiedzi, niestety muszę podziękować za współpracę.
————————————————————————–
Panie Tomku,
Jestem tylko dziennikarzem, i nie ode mnie zależy polityka firmy – wykonuję tylko obowiązki związane z tworzeniem treści gazety. Rozumiem Pański punkt widzenia i nie ukrywam, że chciałbym w miarę naszych możliwości problem rozwiązać. Czy może Pan zaproponować wysokość honorarium za prawo do publikacji Pańskiego zdjęcia?
Proszę wziąć pod uwagę, że na niepotrzebnym konflikcie (choć to chyba zbyt mocne słowo) straci głównie młoda dziennikarka, która jest autorką tekstu. A szkoda, bo dziewczyna się pracowała sumiennie.
————————————————————————–
Panie XYZ ale ja sobie doskonale zdaje sprawę gdzie lezy przyczyna, że na takim stanie rzeczy tracą twórcy, tracą dziennikarze i tracą czytelnicy, ale to od nas zależy czy się na to godzimy czy nie, ja się nie godzę dlatego mam w swoim “repertuarze” parę zasad, jest w nim miejsce na publikacje za free ale dotyczą one organizacji non profit, dla podmiotów komercyjnych najniższy pułap to 500zł netto, chociaż przy Pana zapotrzebowaniu to powinno być ok 1250zł.
————————————————————————–
Piotrze szacunek do siebie i swojej pracy ponad wszystko, szukanie korzyści reklamowych w takich działaniach to tylko oszukiwanie samego siebie!!
pozdr