fotopropaganda blog o dobrej fotografii

Elsa Dorfman na 2011

Kto interesuje się Polaroid, ten wie kim jest ta kobieta.
Linkuje film, którego wcześniej nie widziałem, a znałem jedynie inny film o niej. Ten krótki wywiad pokazuje jak cudowną fotografią jest określano zgrabnie gdzieś tzw. “slow photography” :)
I te kilka słów o fotoszopie… :)

Polecam…
…abyśmy na kolejny rok potrafili popatrzeć ‘slow’ i znali rzeczy miejsce we wszechświecie naszych fotograficznych pragnień.
…abyśmy dostrzegali w prostych kadrach to, co nieraz chowa się nam za skomplikowanymi ‘artystycznymi’ wizjami.
… abyśmy czas mierzyli odwrotnie proporcjonalnie do naszych czasów w aparatach, w obiektywach i używali w życiu często czasu B.
… abyśmy uwzględniali naszych bliskich obecność w przestrzeni klatki, by stawali się dopełnieniem naszej wewnętrznej potrzeby ‘wyrzygiwania się’ na celuloidzie.
… abyśmy nigdy nie zrobili tego najlepszego zdjęcia w myśl prostej i cudownej zasady o króliczku, co to go trzeba gonić wciąż.

I jeden krótki cytat z Elsy: ” You see yourself, the way you are.”

8 komentarzy

  • Iczek, wybacz że pytam i zaburzam ten piękny świąteczny nastrój, ale: naprawdę podobają Ci się zdjęcia Elsy?

  • Podoba mi sie ta prosta filozofia fotografowania. Efekt staje sie drugoplanowy. Mnie cieszy fizycznosc wykonywania fotografii. Nie analizuje wszystkiego pod katem gustu mego, bo go nie mam ;)

  • Niewiele można się dowiedzieć o fotografie z takiego filmu i może pochopnie oceniam Elsę, ale dziwi mnie gdy w pierwszym zdaniu fotograf mówi o sobie: “Nazywam się Elsa Dorfman, wykonuję portrety, używam takiego i takiego aparatu”. Brzmi to co najmniej pretensjonalnie i przez to ten cały aparat 20×24 wydaje się wtedy zwykłym narzędziem marketingowym.
    Podoba mi się w jej zdjęciach, że nie próbują być niczym więcej niż są w rzeczywistości. A są (nie)zwykłymi zdjęciami dokumentalnymi. Zastanawia mnie natomiast czy sama autorka ma do tego takie samo podejście.
    Historia, którą zaczyna opowiadać od 2:57 (szczególnie fragment 3:11-3:36). Tak naprawdę ona nie ma nic do powiedzenia na ten temat. Próbuję to sobie tłumaczyć, że może stresuje ją kamera, a może nie potrafi się wysłowić. Ale w jej zdjęciach też nie ma żadnej niezwykłości.
    Oczywiście w dzisiejszych czasach, gdy tak wielu fotografów próbuje dorobić historię do swoich nic nieznaczących zdjęć, prostota jest już czymś niezwykłym. Niemniej jednak mam wrażenie, że wiele osób patrzy na zdjęcia Elsy Dorfman próbując znaleźć tam coś więcej niż jest tam naprawdę.

  • Piotrze, czy nie jest tak że w niektórych przypadkach technika/technologia wykonania zdjęcia staje się ważniejsza od „efektu końcowego”. Dla mnie nie ma znaczenia czy efekt końcowy/dzieło jest wyryte w kamieniu, wylane na szklanej płycie, czy „wyplute z Epsona”. Nie może być tak że ad priori zakładamy że kolodion, guma, platynotypia czy inne techniki szlachetne (czy „starodawne” ;-) jak mawiają niektórzy, czy nawet polaroid są lepsze od technik współczesnych. Wszystko jest w głowie/rękach autora i jeśli tam nie jest dobrze to efekt końcowy będzie do d…

  • Michał – oczywiście trudno nie zgodzić się z Twoim pierwszym zdaniem, ale… zwróć uwagę, że zrobiony w 2010 roku dagerotyp zachwyca faktycznie bardziej z powodu techniki i metody. Ten sam dagerotyp w 1850 roku był tak powszedni jak film 35mm. Cóż więc… może to jednak bardziej sam aspekt wyjątkowości techniki nas zachwyca niż sama jej treść? :)
    Ponadto, cóż takiego strasznego jest w docenieniu kunsztu ręcznej roboty… nawet jeśli on przyćmiewa podważany tutaj wielokrotnie aspekt “artystyczny”/
    Rudolf wrzuca podtekst treści fotografii Elsy… e jest pusta sugeruje, że zachwycam się niczym. Efektem. Maszyną. A mnie brzęczą w uszach słowa Paolo Roversi, który w jednym z wywiadów wyjaśnia dlaczego uwielbia fizyczność polaroidów, na których nadal pracuje. Dlaczego tak uwielbia wyciągać je z kaset i dotykać, dotykać, namacalnie badać.
    Ja niestety starzejąc sie doceniać zacząłem ręczną robotę [jakkolwiek to brzmi :)] i z pietyzmem podchodzę do artystów, którzy tworzą ręcznie, zdecydowanie mam inne zdanie niż Ty i o wiele bardziej doceniam, nawet te uważane przez Was banalne zdjęcia, niż cyfrowe fiki miki, czy wydumane przy użyciu stu filtrów i 10 lamp studyjne wypociny marketingowe.
    Po prostu bardziej to doceniam… nawet kosztem, tej poszukiwanej przez komentujących tutaj sztuki w pracach Elsy. Tutaj nie ma sztuki. To jest fotografia. Czysta.

  • Rzeczywiście, same zdjęcia nie są szczególnie poruszające… ot po prostu są. Za to na mnie wrażenie zrobiły historie czemu ludzie przychodzą do niej zrobić sobie portret.

    Pewne rzeczy dostrzega się dopiero z perspektywy wielu lat. Fotografia służy tu dokładnie do tego do czego stosuje ją (chyba) większość ludzi – zatrzymania kawałka czasu. Podejrzewam że wiele z tych prac robi na swoich odbiorcach większe wrażenie niż niejedno zdjęcie wiszące gdzieś w galerii sztuki.

fotopropaganda blog o dobrej fotografii