fotopropaganda blog o dobrej fotografii

i patrzaj sercem!"

“Miej serce i…

Mały Książe to naprawdę niezwykłe dziecko. W sumie jak czyta się o jego podejściu do świata, to mam wrażenie, że Mały Książe musiał być fotografem! Wprawdzie nigdy zagubionemu lotnikowi nie opowiadał o żadnym fotografie, którego spotkać miał podczas swoich podróży po planetach, ale może po prostu nie zdążył?
A przecież już jego pierwsze odkrycie, że rysunek pilota to nie kapelusz, ale słoń połknięty przez węża boa, mówi nam jak on umiał patrzeć. No czysto fotograficznie..!

Bo przecież my, fotografowie cały czas właśnie dążymy do tego aby pokazać coś, czego nie widać w sumie na płaskiej odbitce i czego musimy doszukać się gdzieś między złapanym światłem, spojrzeniem modela, relacjami między bohaterami, czy między złożonymi w kompozycje elementami kadru. Nie oczekujemy odczytania naszych fotografii jak przedmiotów… my chcemy aby widz widział w nich coś. To coś określające nasze spojrzenie. Aby patrzał głębiej. Sercem.

Ślęczę właśnie nad klasyką klasyki, jak zwykło się charakteryzować książkę Susan Sontag “O fotografii”. Nie jest to rzecz, którą można określić zwyczajowym: przeczytałem. Jej się raczej nie czyta. Ją się raczej wertuje i myśli się przy niej. Autorka zmusza nas abyśmy trochę pomyśleli. Na całe szczęście nie jest to wiedza idealna. Cofając się do podkreślonych fragmentów – taką metodą lubię w tego typu książkach – odkrywam, że Susan powinna te książkę napisać pozostawiając białe, niezapisane strony. Bo do wszystkiego można się przyczepić i można z nią dyskutować. Wprawdzie, podaje ona swoje prawdy dość kategorycznie, ale przecież każdy fotograf to indywidualista więc i własne zdanie chce mieć :)

Nigdy nie lubiłem, jak wmawiano mi, że aby móc nazywać się inteligentem, to trzeba mieć przyswojony pewien kanon, pewien zakres wiedzy. Że trzeba przeczytać książki (i zrozumieć je!) właśnie należące do kręgu obowiązkowych dla inteligenta. Denerwowało mnie to. Zakładałem, że inteligent wychowany na kodzie i kanonie nie może być lepszy od innego inteligenta wychowanego na innym kodzie i na innych kanonach literatury czy filozofii. Pamiętam jednak drobne szczegóły, które z perspektywy czasu uświadamiają mi, że kształt mój stanowi wypadkową świadomych działań moich, jak i nieświadomego przyswajania tego, co rodzice mi podkładali. Dlaczego o tym piszę i jaki to ma związek z fotografią, to za chwilę.
Pamiętam oto taki mgielny obrazek. Leżę w łóżku, pięcioletni umysł zmęczony całodziennym rozedrganiem emocjonalnym i fizycznym; z trudem przyswaja słowa, a jednak w moich nogach siedzi ojciec z książką. I czyta. I ja słucham z lepiącymi się oczami, z poczerwienionymi od tarcia spojówkami. I słyszę słowa, których nawet nie rozumiem, a może po prostu nie wiem, że rozumiem. I staram się wsłuchać w równy rytm powieści Sienkiewicza, a której jakiś Tuhaj-bej wypluwa na podłogę przeżuty słonecznik i ktoś się bije na dziedzińcu i…
Wyobraźnia działała. Inteligencja się kodowała? Nie wiem, ale wiem, że to uczyło mnie patrzenia w głąb.

“O fotografii” nie musi być dla nas lekturą obowiązkową. Niemniej powinniśmy to przeczytać, bo po prostu Susan patrzy w głąb. Wspomaga naszą inteligencję fotograficzną, czasami kulejąca, bo nie mamy czasu zastanowić się nad tym, że te nasze pstrykanie ma jakiś cel (powinno mieć!). Tego typu książki dają nam pewne myśli… a my możemy je przetrawić.
Po latach już wiem,że faktycznie aby nazwać siebie fotografem (inteligentem) trzeba przyswoić pewien zakres wiedzy. Trzeba wywalić parędziesiąt tysięcy klatek. Trzeba po prostu zrozumieć po jaką cholerę ląduję ten film do kasety i za jakiego diabła spędzam w łazience ciemne godziny czekając aż wywoływacz spłucze to, co nie warte zachowania na kliszy.

I nie zapomnijmy w tym całym bałaganie, po “przeczytaniu” O fotografii, że jak napisała nasza noblistka:

…Nie chwilę tu jestem i tylko na chwilę:
co dalsze przeoczę, a resztę pomylę.
Nie zdążę wszystkiego odróżnić od próżni.
Pogubię te bratki w pośpiechu podróżnym.
Już choćby najmniejszy – szalony wydatek:
fatyga łodygi i listek i płatek
raz jeden w przestrzeni, od nigdy, na oślep,
wzgardliwie dokładny i kruchy wyniośle.

Do rzeczy głównej wracając, chciałbym polecić Wam “O fotografii” Susan Sontag. To po prostu powinno stać na półce każdego fotografa patrzącego sercem :) Na dodatek, będziecie mieli odczucie, że stajecie się świadomymi fotografami :)

Tomasz

1 komentarz

fotopropaganda blog o dobrej fotografii