fotopropaganda blog o dobrej fotografii

Moja Droga Annie…


… piszę do Ciebie, bo znalazłem ciekawą stronę, na której można cudownie prześledzić Twoją twórczość.
To jak zaczynałaś, kim byłaś i kim się stałaś.
Jak rozwijała się twoja kariera, jak szlachetniało Ci oko.
Jak kłamałaś cudnie swoimi kadrami i jak rozkopywałaś kołdrę kłamstwa pokazując nagą prawdę o fotografowanych.

Moja Droga Annie…
Nie wiem czemu tak jest, ale zawsze wolimy to, czego już nie ma lub co było kiedyś. Ja także po gruntownym przeglądnięciu tych zdjęć odczuwam jakaś niewyraźnie określoną tęsknotę do Twoich prac z lat 70 i 80. A nawet początku 90.
Te proste portrety z okładek Rolling są niesamowite.
Czyste. Schludne i bez pomponady, która zaczęła Ci towarzyszyć wraz z coraz większą liczbą zer na rachunku.

Annie…
Wiem, że czasu się nie da wrócić. Wiem, że Lavazza płaci lepiej niż jakiś tam magazyn muzyczny. Wiem, że łatwiej zrobić fotkę DiCaprio niż nieznanemu człowiekowi. Ale mam prośbę… zrób jeszcze taką fotkę żebym ukląkł.

Trzymaj się Annie!

Steven Tyler, Aerosmith, 1976

.fSusan Sontag, Long Island, 1988

William Wegman & Fay Ray, 1998

Magic Johnson, Los Angeles, 1989

.

17 komentarzy

  • Za każdym razem, gdy widzę to zdjęcie Magica, zaliczam całkowity opad szczęki. Jeden z najgenialniejszych portretów jakie widziałem.

  • Annie L. idzie po prostu z duchem czasu. Ja w zasadzie nie rozumiem tego Twojego, Piotrze, narzekania. Bo tak z innego podwórka… oczywiście wolę "Gwiezdne Wojny" epizody: 4,5,6 od 1,2,3. Ale co śmieszne, gdyby 1,2,3 kopiowały 4,5,6 to pewnie zamiast 1,2 (na 3 już się nie skusiłem)obejrzałbym tylko 1. Bo magia 4,5,6 istnieje dzisiaj tylko w ścisłym związku ze świadomością kiedy one powstały. Dzisiejsze kino jest inne. Na fotografii się nie znam (jestem tylko przeciętnym jej odbiorcą), ale tu też przecież jest podobnie. I dobrze.
    I mnie to odpowiada… jako odbiorcy.

    Mariusz

  • Strasznie napompowany dumą ten opis twórczości Annie…
    Nie sądzę aby autor bloga posiadł tyle doświadczenia aby tak sobie lekką ręką krytykować, po raz któryś z rzędu Leibowitz.
    A, że jest inteligenty to zaraz mi odpisze że to albo tamto.
    To "zadęcie intelektualne" i pisanie na siłę krytycznie, powoduje, że akurat ja coraz rzadziej zaglądam ( i nie pisz Iczku, że to bardzo dobrze że nie zaglądam…)

  • Mariusz, nie masz racji :)

    Nie wiem jak się na tym świecie uchowałem, ale obejrzałem wszystkie części gwiezdnych wojen dopiero teraz, jakieś pół roku temu. Kumpel mówił mi, że mi się nie będzie chciało, bo w tych pierwszych jest tyle efektów specjalnych, że później 4,5,6 mnie rozczarują – ale tak nie było. Ok, może 4 było troszkę nieciekawe momentami, ale 5 zmiotło dla mnie cudy dzisiejszej techniki, mimo, że Yoda nie skakał tam jak ninja a walki na miecze wyglądały czasem niemal tak statycznie jak gra w szachy.

    Też myślałem, że ludziom się to podoba, bo pamiętają to z dzieciństwa. Ja nie pamiętam i stwierdzam, że jest po prostu dobre ;]

  • Acha, i o ile Iczek jest ostatnio kojarzony z wsadzania kija w mrowisko i marudzenia, o tyle nie widzę powodu, żeby nazywać dzisiejszy wpis narzekaniem.

    Kiedyś Annie robiła małym kosztem niesamowite zdjęcia, teraz ma ogromny budżet, ale nutka jej geniuszu wybrzmiewa coraz słabiej…

  • rutyna i nadmierne zadowolenie ze swojej pracy to jest to czego powinni się bac wszyscy fotografujący…

    rycerz

  • sarniak,

    pewnie widziałeś 4,5,6 dopieszczone po latach przez Lucasa, z dodanymi scenami, itd. aby tak bardzo nie odbiegały od 1,2,3. Można to porównać do podrasowania fotek w PS :) Przypuszczam, że pozostaje też sentyment. Oglądając te filmy w kinie na przełomie lat 70/80 siedziało się z rozdziawioną buzią. To był inny świat pod każdym względem.

    Mariusz

  • @Mariusz – więcej marudzisz ode mnie :) Tekst jest jaki jest i odnośmy się do meritum (a są nim fotki Annie, a nie Gwiezdne Wojny! )

    zdrówka :)

  • Wracając do skojarzeń z filmem. Porównałbym prace A.L. do produkcji wielkobudżetowych dzieł filmowych, kręconych z rozmachem… przy których pracują najlepsi specjaliści, angażowani są słynni aktorzy. Kto dziś chciałby oglądać takie okładki Rolling Stone jak w latach 70? Garstka, z której żadne pismo, ani fotograf z nim współpracujący by się nie utrzymali.

    Mariusz

  • A właśnie, ze tutaj może być błąd logiczny w Twoim rozumowaniu.

    Masz jakieś dowody..?:)

    Ostatnio wszedłem do Empiku w dział Kultura i okazuje się, że są tam dziesiątki (!!) pism kulturalnych, o których istnieniu nie mam pojęcia i żyją, działają!

    Większość z nich posiada dofinansowania z bnudzetu Panstwa i funduszy unii europejskiej, ale są :)

    A ich okładki i formaty dalekie są od zaćpanych gołymi dupeczkami poczytnych magazynów.

    I takim pismem właśnie był RS i takiego pisma brakuje… i ludzie daliby się "nabrać": na dobre zdjęcia. Tylko trochę wiary trzeba i dużej kasy na start :)

  • Piotrze, wybacz !!!

    Jakich Ty dowodów potrzebujesz? :) Prezentujesz zdjęcia artystki z magazynów związanych, jakby nie patrzeć, z kulturą masową, a potem przeskakujesz na jakieś "tajemnicze" pisma kulturalne finansowane z budżetu państwa czy funduszy unii europejskiej:) Nie wiem, może w jakimś znajdują się ambitne prace artystki z dawnych lat.

    Jeżeli nie widzisz związku w tym co pisałem w postach wyżej to mi przykro. Uważam, że każde zagadnienie (w tym fotografię) należy rozpatrywać w możliwie najszerszym kontekście… na końcu jest zawsze odbiorca… nie krytyk, nawet nie kolega z branży, a odbiorca. Ja jestem odbiorcą :)

    pozdrawiam
    Mariusz

  • Wybacz Mariusz, ale odniosłem się do kwestii zarzutu wobec RS i tego, ze nie ma takiego zapotrzebowania.Tyle.
    Szeroko to se możemy pogadać przy ognisku.. :)

    Poza tym, Anni odpisała wiec wiesz..:)

  • Piotrze,

    a mnie się wydawało, że problem dotyczył skojarzeń czy porównań ze sztuką filmową… ;)


    Mariusz

  • miałam okazję być niedawno na wystawie Leibovitz w Berlinie. Jej fotografie z lat 1990-2005….wystawa zrobila na mnie ogroooomne wrażenie…

fotopropaganda blog o dobrej fotografii