Tak się za każdym razem łapię na tym, że Annie jest osoba dość wszechstronną fotograficznie. I tylko mnie trochę martwi to, że Jej wszechstronność ma jakoś wiele wspólnego z pieniędzmi.
No bo KTO, pytam KTO jest w stanie wyłożyć kasę na TAKĄ sesję jeśli nie wielki koncern wydawniczy? Romeo i Julia we włoskim Vanity Fair.
Tym razem Annie zapytała się: “Być albo nie być…?”
Czy wyszło jej ‘być’…? No sam nie wiem.
Mieszane odczucia mam z tej sesji…
Koniecznie zobaczcie ją papierowo, bo papier jednak dodaje jej tego dymku papierosowego, który znaczy dobrą knajpę, jak baryt daje fakturę.
fot.: Annie Laibovitz (Vanity Fair, marzec 2009)
PS
Jest jedna rzecz, której nie kumam. Oto znajduje info, że ta sama sesja była już publikowana w grudniowym Vogue…
O co chodzi?
Jest jedna rzecz, której nie kumam. Oto znajduje info, że ta sama sesja była już publikowana w grudniowym Vogue…
O co chodzi?
ooooo…Leibovitz lubi męskie posladki? :-P
Ależ one są właśnie bardzo kobiece ;-)
no jednak do faceta przyczepione. ja mysle ze jednak stylista co najmniej LUBIŁ pewien typ facetów….:-P
Kochani, mówicie o pośladkach Roberto Bolle – solisty, tancerza z La Scali między innymi.
Jego pośladki to chyba jednak nie ciągoty Ani ani jej stylistów :)
Po prostu facet tańczy…. to mówi wszystko…
Zresztą na okładce tego VF jest jego zdjęcie, autorstwa Bruca Weber’a… na florydzkiej plaży…
Wow… wrrr..:)
ogladanie tego w obecnej postaci w necie niewiele mi mowi. Takie mieszane uczucia, ale chyba jestem blizszy pozytywnych wrazen. Mysle ze na papierze moze byc interesujaco. A moze sie myle. Ale napewno Annie jest wszechstronna. Nawet jesli nie wszystko jest takie, jakbysmy tego oczekiwali.
Malwina de Brade pisze…
…no jednak do faceta przyczepione.
—
No cóż, nikt nie jest doskonały :-)))
Mnie w tych zdjęciach nic nie dziwi. Jasne jest, iż musiały kosztować małą fortunę. Ale w końcu to też jest biznes. Co do zdjęć: zabawnie pokazują w kontekście romansu rolę zmysłowości, zwykle pomijaną. Ponadto sprawa skojarzeń ze środowiskami homoseksualnymi też jest oczywista. No big deal, jak mawiają najstarsi górale. ;>