fotopropaganda blog o dobrej fotografii

Kocham Cię Życie…


Nie ciśnieniuję się…
Wracam na chwilę do wpisu o tym, że nie da się być cały czas na fali.
Serfujący na fali zawodnik też musi nabrać wysokości by pociągnąć fale, ale zaraz potem opada i w ten śmieszny sposób wiosłuje rękami pod falę.
Oni w sumie więcej leżą na tej desce niż płyną, co jest świetnym usprawiedliwieniem dla nierobienia wybitnych rzeczy.

Ale chcę Wam opowiedzieć historię…
Rozsiądźcie się wygodnie.
Zapewniam Was, że takie sytuacje możliwe są wyłącznie wtedy, gdy Wasza pasja zjada Was jak mój Młody kromkę z miodem z rana. Dwoma gryzami.

~~~~~~~~

Galeria w Gdańsku. Autorska.
Dwa lata temu wchodzę do niej z moim zdjęciem i mężczyzna w środku rozpoczyna ze mną dyskusję na temat kondycji fotografii i tego, czy jest sens abym zostawił swoje zdjęcie w komisie.
Rozmowa cudna. Spokojna. Szeptana prawie. Obrazy tłumnie spoglądające ze ścian zabierają głos wyłącznie w kwestiach estetycznych. Gremialnie analizują nasze słowa milczeniem.

Pożegnanie, uścisk ręki.

Kilka miesięcy temu pojawiam się przez przypadek w tej samej galerii. Tym razem otwiera mi kobieta. Zaprasza. Obrazy witają się ze mną tym samym milczeniem i tą samą estetyczną zadumą.
– Tylko się rozglądam…
Kobieta wraca do poprzedniego zajęcia. Przez drzwi wewnątrz widzę ją jak siada przy stole i obraca w dłoniach głowę figury stojącej z jej boku. Renowacja jest w połowie. Słońce zaświetla jej ciemnoblond włosy z góry. Opary chemikaliów delikatnie skaczą po fotonach tworząc prawie niezauważalną mgiełkę.
Sceneria bajkowa. Gotowe kadry. Cisza. Miarowe tykanie zegara i wszechobecne figury, elementy ołtarzy. Mózg komponuje, kadruje.
Po minucie żegnam się.
Wychodzę.
Dwa kroki.Obracam się.
Wchodzę ponownie.
Uniesiony wzrok znad właśnie malowanej głowy ułatwia pytanie.
– Zgodzi się pani na portret w pracowni?
– Tak.
Krótkie, rzeczowe. Spokojne.
– Kiedyś rozmawiałem tutaj z takim panem na temat fotografii…
– To mój mąż był.
– Jakieś dwa lata temu, pamiętam, że to była urzekająca rozmowa.
– Kilka miesięcy potem zmarł.
Obrazy zareagowały na słowo śmierć. Twórca odszedł, tworzywo nadal milczy o tym głośno. Wisi.

– Proszę przyjść za tydzień. Zrobi Pan zdjęcie.

Siedem dni ciągnie się jak miesiąc. Ta sama godzina. To samo słońce. Wchodzę.
Kobieta siedzi dokładnie tak samo. Dokładnie ten sam fartuch. Te same korale. Włosy wymuskane i nagrzane słońcem prawie parują.
Marynarka utrudnia ruchy, ale musiałem ją założyć. Szacunek…
Śmieszne…? Może….

Kobieta nie odrywa się od pracy. Zdawkowe słowa. Nikomu niepotrzebne. Czuć w powietrzu jakiś dziwny zapach czegoś niedotykalnego.
– Zrobię trzy zdjęcia. To wielki format. Specyficzna rzecz. Proszę po prostu pracować.
– Oczywiście. Mój mąż fotografował.
Dwa lata układają się w logiczną całość. Tamta rozmowa z Nim nie była przypadkowa. On mówił o fotografii nie chwaląc się, że ma ją wszytą pod podszewkę duszy. Ot, nie było potrzeby.

Już.
– Ma Pan chwilę czasu?
– Tak
– Proszę za mną.
Drabina symuluje schody. Trzy stopnie brązowe, dwa czarne, dotykam stopą szorstkiej betonowej podłogi piwnicznej.
Staję przed bramą Zaczarowanego Ogrodu w centrum Gdańska.
Ramy obrazów, stelaże, blejtramy, chemia, butle z cieczami… Oddech wariuje.
Na końcu pomieszczenia czarna kotara. Jeden ruch i…. widzę ciemnie fotograficzną. Kurz opanował każdy element. Kołdra szarego pyłu broni niepodległości tego miejsca. Po lewej coś w folii.
– To aparat, którego nie używam. Ktoś nam go przyniósł. Nie ma obiektywu.
8×10 cali miechowy stwór wpada w moje ręce.
Nogi są miękkie.
To jest ten moment kiedy szczypanie się ma sens.

– Mam dla Pana propozycję.
– ?
– Mój mąż fotografował i rozpoczął pewien cykl fotografii. Chciałabym aby Pan to kontynuował…
Zrobimy wspólną wystawę w mojej galerii…

~~~~~~~~~~~~

Jeśli nie wierzycie w magię unoszącą się nad Wami, to zapomnijcie o tym, co napisałem…

37 komentarzy

  • Piękna historia, pięknie napisana…
    Nie mogę się doczekać efektów tej współpracy…

  • mam ciarki na plecach, mimo że już skończyłem czytać kilka minut temu.

  • Jak dla mnie magia, dobrze napisane, bez zbędności…
    Wręcz początek opowiadania.

  • Gdy ty czasem coś napiszesz to szczęka opada, a umysł zaczyna nad tym myśleć. Przez takie wpisy jak ten chodzę kilka dni i rozmyślam nad życiem.

  • Piotrze, szacunek dla tej Pani. Za dojrzalosc emocjonalna, za swoje zycie, za meza, za pasje. Za to, ze nie jest swoim odbiciem w lustrze jak 99% kobiet, z ktorymi rozmawiam o portrecie. Przyszedl mi na mysl film “Lektor”, ktory widzialem w sobote. Od razu zobaczylem to swiatlo i ta emocjonalnosc w kadrach. Jacek Gasiorowski.

  • Jacku Gąsiorowski. Czy Twój Tata nie ma przypadkiem na imię Paweł? Jeśli tak napisz do mnie maila, wejdź na stronę i znajdziesz tam kontakt, mam coś dla Ciebie :)

  • Pięknie napisane! Masz tzw. “lekkie pióro”, to duża rzecz. Szanuj ten talent.
    Chciałbym, aby historia była prawdziwa…

  • Fotografia swoja droga ale …… nie wiem czy nie powinienes zastanowic sie nad pisaniem. Pieknie skladasz literki :) Poza tym to niesamowite – kiedys byles inny teraz jestes inny. Inny jestes irl a inny w swoich napisach. A mowia , ze to kobiety sa jak kameleony ;))))
    Tekst – magia. Zdarzenie – magia :)

    Pozdry !
    Gosia Barta

  • Nie wiem, czy kropelki potu, które pojawiły się na moim czole, znalazły się tam dzięki wypitej przed chwilą gorącej herbaty. Właśnie poczułem błogie ciepło. Na czole pojawiły się małe kropelki potu. Nie wiem, czy to po wypiciu rozgrzewającej herbaty, czy też spowodowane urwanym w pewnym momencie tekście tego wpisu. Czuje się, jakby ktoś wyrwał kilka ostatnich kartek wciągającej książki.

    Obiecaj, ze historia ma swój ciąg dalszy i się tym z nami tu podzielisz. Dobrze?

    Pozdrawiam

  • Coś mi się tu z netem kręci…
    Miało być od “Właśnie poczułem błogie ciepło…”

    ;)

  • Obiecuje, że poinformuje i zaproszę Was na wernisaż tej prawdziwej (Jurku) historii…

  • No widzisz iczku ;) Jak chcesz to nie marudzisz.

    Świetnie się to czytało, szczególnie, że właśnie kończę zabieganą dniówkę, w której nie było miejsca na fotografię :)

  • Coś podobnego – Iczek nie marudzący ;) Bardzo fajna historia, jak z Kieślowskiego!

  • Po przeczytaniu uwierzyłem, że życie fotografią może być piękne – cuda się zdarzają – cały czas ciarki chodzą mi po plecach. Trzymam kciuki.

  • Faktycznie jak u Kieślowskiego np. w “Czerwonym”: od przypadku do sensu. Ładna iczkowa narracja. Pozostało jeszcze sporo do odkrycia.
    Grzegorz Tomasik

  • To są perły które znajdują posiadacze … pasji. To nagroda za to iż tak bardzo pragniemy robić właśnie “to coś”, całym sobą, pomimo wszystko, dla wszystkiego… Cudny filmowy kadr… Pozdrawiam Krystian

  • To ja teraz splyce – moze i pieknies to zakomponowal w slowa, ale napisz do cholery, co z tym 8×10 dalej ;) Czyzby ta 360, o ktorej ostatnio napisales, znalazla swoje miejsce?

  • :-!!!
    Takie rzeczy wydarzają się raz w życiu i nie powinny się wydarzać częściej.

  • wujek – ten aparat nadal nie został zdobyty i kurz broni niepodległości..:)

    Po prostu na razie musi tam zostać… wraz ze statywem na korbę :) Pełni rolę strażnika Ogrodu.

  • Wszyscy napisali już wszystko.
    Więc ja tylko o marynarce.

    Dobrze, że są jeszcze tacy “niedzisiejsi”, z encyklopedycznym pojmowaniem terminów podstawowych.

    Roczniki dekady “propagandy sukcesu”. No cóż, szowinizm ze mnie przemawia :p

  • Wreszcie Piotrek nie marudzisz, nie narzekasz, mięsem ironicznym nie rzucasz. Prosto, pięknie i do rzeczy. Alleluja i do przodu chciałoby się rzec, ale nie wypada w takim towarzystwie! :)

  • Piotr już pisał, że czaruje… jego “niedzisiejszość” jest urocza i wiem, że żałuje trochę, że nie do końca jest taki niedzisiejszy. Bo… jest w niej zakochany… :)))
    Mariusz

  • Piotr. Sam już nie wiem, czy obrazy zapamiętane Twoimi oczami, czy literki przelane na papier bardziej lubię… Tak długo już krótki pisany tekst nie poruszył we mnie struny, która zdawało się, dźwięku już żadnego nie wyda…

  • Film w Polsce 22 czerwca. Ale warto czekać… choćby dla samej Audrey Tautou [odre totu]

fotopropaganda blog o dobrej fotografii