Nie ma się co zarzekać.
Całe życie zmieniamy poglądy i jest to wynikiem zarówno dojrzewania (wcale nie kończy się ono w liceum), jak i odkrywania świata.
Ja, na ten przykład, zawsze miałem awersję do bałaganu. Raczej jestem typem, co to spodnie na ziemi nie poleżą w domu.. :)
A tu proszę, Claud Tenot uczy mnie, że nawet bogaty, tłusty kadr potrafi być po swojemu uporządkowany…:)
Podobają mi się jego portrety.
Aż kipią.
Aż cierpnie język od nadmiaru słodkiego.
Aż chce się zabrać coś z kadru i skomponować kolejne trzy z tego samego materiału.
ups, jak dla mnie Tenot jest tandetny :)
No bo jest….!:)
Nie wiem, czy jest tandetny, czy nie, ale kiedy oglądałem jego parace na Twoim blogu, oniemiałem :) Chwilę później jego folio znalazło się w zakładkach. Fantastyczne!