fotopropaganda blog o dobrej fotografii

Fotoreklama…


Parę postów temu pisałem o reklamach na mieście wiszących. Właściwie nie pisałem, ale utyskiwałem i cierpiałem werterowsko, że taki chłam się sprzedaje i wciska ludziom.
No a przecież można zrobić dobre zdjęcie i z pomysłem je sprzedać zarówno klientowi, jak i odbiorcy.
Czasami to nawet takie reklamy fotograficzne stają się arcydziełami i zaczynają żyć własnym życiem, czego niezbitym dowodem i niekwestionowanym numerem jedne jest OlivieroToscani.

Są oczywiście i inni, których może nie widać za bardzo, ale są.

I tutaj chciałbym skręcić trochę w tych dywagacjach, bo co bardziej cwani czytelnicy tego blogu zwrócą mi uwagę znowu, że rozpatruje coś do d… strony :)

Skręcam więc i mówię…
Tak – wszystko zależy od klienta. Wiem!
Są tacy, którzy w życiu nie uwierzą, że można reklamować majtki nie za pomocą gołej, cycatej baby i wypiętej pupy. Większość osób odpowiedzialnych za strategię marketingowe i reklamę w tych mniejszych firmach (spoza czołowej 10 reklamodawców) po prostu jest kompletnie niekompetentnych. Poza tym – jak przekonać właściciela firmy produkującej karmę dla psów, że fotka z miską, karmą i psem to banał…?! :)

No.. pozostaje ufać, że takie kampanie jak poniżej zaczną pojawiać się kiedyś częściej i będą równie ambitne.


fot.: Marco Grob (dla Seata)

5 komentarzy

fotopropaganda blog o dobrej fotografii