fotopropaganda blog o dobrej fotografii

Fotografia jak francuska…


Mijałem dzisiaj plakat na ociekającym starymi ogłoszeniami słupie…
Słup zdawał się płakać nadmiarem niezdzieranych od lat plakatów, które jakby wydrapywały się warstwami spod świeżych informacji.

Na plakacie widniał slogan reklamujący chyba jakieś przedstawienie teatralne. Brzmiał on:
“Mężczyzna powinien być jak francuska bagietka: sprężysty, ale niezbyt twardy”.

A ponieważ, jak głosi info mego bloga, wszystko przekładam na fotografię więc od razu pomyślałem, że fotografia ma jednak jakiś pierwiastek męski, pomimo moich utyskiwań, że jest wybredną kobietą.

Czyż bowiem nie jest tak, że elastyczność i gibkość fotografii pozwala zaistnieć w niej mnóstwu różnorodnych odłamów, technik, metod i artystycznych eksperymentów…?
Czyż fotografia nie zaakceptowała przez wieki swojego istnienia autorów, którzy nie mogli się odnaleźć w tak statycznym i czasochłonnym malarstwie…?
Czyż wreszcie fotografia nie rozwinęła się aż poza kres swojej podstawowej definicji, jaką jest utrwalanie drobinek srebra, które nasączone niejako światłem zaczynają żyć własnym życiem utajonym, a dzięki zabiegom chemicznym mamy szansę uczestniczyć w ich życiu…?

Tak.

Filozoficznie się zrobiło, ale z biegiem lat, z biegiem wręcz miesięcy staje się coraz mniej elastyczny, a coraz bardziej twardnieje.
Hardy się wręcz staje.
Hardy w stosunku do tego, co można zrobić z fotografią. “Francuska bagietka fotografii” jest u mnie bardziej twarda niż elastyczna.
A że tendencja światowa jest wręcz odwrotna, takoż czuję jakby fizycznie, że ze swoją fotografią zapada się gdzieś w mrok. W niszę jakowąś, która dostępna jest coraz rzadziej, w coraz mniejszej ilości miejsc.

Moje Ulubione w “przeglądarce z lisią kitą” nie coraz rzadziej powiększają się o nowych artystów, a coraz częściej trzebię dotychczasowe wpisy.

Zaczynam się bać, czy czasami nie pochłonie mnie jakaś maniera i kult klasyki, która w prostej linii doprowadzi mnie do samotnego łażenia po ulicy i cieszenia się zdjęciami we własnym domu. Oczywiście na na wołanym samotnie negatywie i papierze naświetlanym.

Jest ta fotografia bagietką we francuski charakterze czy nie jest?
Być otwarty czy twardo stawiać warunki…?

Ech…

11 komentarzy

  • a może jak to warto w wielu dziedzinach życia być otwartym na nowe idee, zachować niejako gotowość do zmiany zdania, a jednocześnie wykształcić [o ile jeszcze nie wykształcona] pewność siebie w swoich osądach. Ja wiem, że ameryki nie odkrywam, ale taka otwartość przy jednoczesnej lojalności wobec tradycji jest chyba złotym środkiem. Wyznacznikiem może nawet pięknego charakteru. Nie porównuję się z Tobą stażem w odbiorze obrazu fotograficznego, ale trudno mi ustrzec się przed budowaniem wniosków z moich obserwacji. Nawiązuje to nieco do tematu “inspirowanie się do pracy doświadczaniem cudzych prac”. W pełni otwarta, bezkrytycznie niejako, postawa chłonie i reprodukuje na swój sposób. Cenne to może na samym początku kształtowania się estetyki. Zamknięta postawa owszem znamionuje osoby z bardzo silnym poczuciem celu, potrzebą tworzenia i własnym stylem, ale dotyka moim zdaniem ułamku artystów, misjonarzy swojej idei. Stąd elsatyczność właśnie, czyli zdolność przyjęcia nowego nurtu/myśli, ale też zachowania własnego kształtu wydaje mi się najlepszą drogą [tu i teraz gdzie jestem].

  • maniera i kult klasyki, która w prostej linii doprowadzi mnie do samotnego łażenia po ulicy i cieszenia się zdjęciami we własnym domu. Oczywiście na na wołanym samotnie negatywie i papierze naświetlanym.

    A co w tym złego? :P

  • Nic złego o ile spełniasz się w tym. Ja nie… muszę poczuć akceptację (lub chociaż odrzucenie) dla swoich artystycznych wyrzygiwań…

  • No właśnie zauważyłem, że od długiego czasu nie bawi mnie oczekiwanie na feedback od internautów. Wolę, jak ktoś mi się na temat zdjęć wypowiada patrząc mi w oczy.
    I mam wrażenie, że w tym temacie focus powinien bardziej zostać przesunięty na ilość osób, które chwalą, nie wydaje Ci się?
    Np. takie plfoto – gdyby tylko jedna, czy dwie osoby się wypowiadały o Twoich zdjęciach – wrzucałbyś je tam nadal?

  • No jeśli sfokusujesz sie na ilośc to właśnie rozumiem, ze chodzi aby oceniających było jak najwięcej…. czy coś pomieszałem..?

    Mnie interesuje ocena roznych ludzi, a nie TWA, ktore zamknie sie w “kwocie 5 osób”, które piją ze mną piwo każdego dnia/… :)

    Nie wiem czy dobrze Cie zrozumiałem… mnie nadal bawi feedback i to pozwala dostrzec lub nie wady i zalety oraz poznac zbiorową miłość do nagich kobiecych piersi :)

    Mnie nie interesuje klubowe rozpuszczanie się nad zdjęciami kolegów, oni i tak wiedzą co myslę… :)

  • @Rosomak – ładnie napisane…
    Zamknięta postawa owszem znamionuje osoby z bardzo silnym poczuciem celu, potrzebą tworzenia i własnym stylem, ale dotyka moim zdaniem ułamku artystów, misjonarzy swojej idei.

  • Ale sądzisz, że nie da się pytać pojedynczych osób osobiście, bez tworzenia TWA?

    Wiesz, dla mnie temat jest o tyle ciekawy, że przestałem uczestniczyć jakiś czas temu w galeriach internetowych, i zastanawiam się czy nie tracę czegoś dużego.
    Wydaje mi się, że jednak nie – acz z drugiej strony wiem, że jeśli chciałbym się promować, to zamiast internetu powinienem pochodzić i poszukać jakiegoś przedstawiciela/managera artystycznego
    (póki co, jakoś mi tego nie potrzeba).

  • Manager nie promuje nieznanych artystów w Polsce. W Polsce manager pojawia się jak jesteś znany i masz 10.000 sprzedanych płyt, które sam wydałeś :)

    Wtedy on proponuje Ci, ze kolejne 20.000 sprzeda on za 50% wpływów :)

    Ty szukaj mecenasa…. sponsora nawet…

    A czy tracisz, czy nie tracisz…. cieżko stwierdzić, bo jakąś granicę trzeba sobie ustawić. Wszędzie (czytaj: na śmietniku) nie warto wieszać zdjęć…

    Ale czasami warto zainwestować w wysypisko śmieci :)

  • Przypomnij sobie “Mug Shots” i nie pieprz.
    Strąciło cię “nowe” z pantałyku.
    Nie oczekujesz chyba olśnień raz w tygodniu?

    Ja na 33 lata miałem ich dziesięć (z czego dwa fotograficzne — Sudek oraz Intymność Czytania).

  • Witam, jestem kryptoczytaczką od dawna, ale może
    choć raz zabiorę głos:-)
    Coś ze mną chyba nie w porządku, bo jakoś opinie typu “fajne”, “ladne”, “ok” nie są mi potrzebne.
    Pamiętam pierwsze moje zdjęcia umieszczone na photo.net i pochwały rożne, a teraz nie mogę na nie patrzeć. Opinie typu “okropne szumy” (czyli hmm ziarno), czy “nie ma szczegółów w cieniach” (od osoby ze skądinąd ciekawym portfolio) tę mi nie są w sumie potrzebne. Miało być ziarno, miało być czarno, bo miała być groza gór i tak się mój zakuty łeb przy tym upiera przy tym akurat zdjęciu. Konstruktywne opinie znajomych osób mogą być dużo cenniejsze – o ile ceni sie ich zdanie. Ja żeby uniknąc chwalenia przez grzeczność pokazuję parę i pytam które najlepsze, najciekawsze. I dlaczego. Z tego są już jakieś wnioski.

  • @64 – ale przecież nikt nie napisał, ze nie należny cedzić tych pochwal czy też krytyki. Gdybym przejmował się opiniami 60 czy 100 osób, które wpisują się pod zdjęciem, to bym zwariował…:)

    Przecież każdy z nas nawet pośród wielu głosów stara się znaleźć te jego zdaniem wartościowe wyrażone przez ludzi z jakimś dorobkiem lub wiedzą. Więc z grona 120 komentarzy ważne są pewnie dla nas 30% od osób, które sami cenimy.

    Przecież po to istnieją profile i galerie użytkowników, aby szybko się połapać, czy komentator wie co mówi…

    Moim zdaniem to świetna platforma wymiany opinii.

    Nie negeuje też towarzyskich spotkań, niemniej osoby nam znane jak wiecie, raczej rzadko mają odwagę, chęć do określenia naszych prac mianem” aleś gówno zrobił” :)

fotopropaganda blog o dobrej fotografii