Tia… światło zastane fajne jest i zawsze powtarzałem, że tylko ono mnie kręci. Kilka wizyt w studio i kilka podstawowych oświetleń sprawiło, że i ta prawda musiała zostać zweryfikowana.
Bo jest jednak coś w tym panowaniu nad światłem. W tym całkowitym kreowaniu sceny i tego, co będzie na negatywie. Fajne to w sumie…
Zabawa w słońce. A nawet w kilka słońc wciągnęła mnie zdecydowanie. Myślę, że będę chciał zanurzyć się po uszy w tym temacie. Czy zaprzedam “prawdziwą fotografię”? Tyle o niej pisałem i tyle razy podkreślałem, że plener i naturalne sceny są mi bliskie. Cóż… człek się zarzeka setki razy, że nie wypije coli i nie zje BigMaca , a i tak przegrywa. Już nie wspominam o tych, co rzucają palenie… :)
A może znowu mam jaką jazdę na przesadzanie i można połączyć obie formy nie gubiąc się w tym sztucznym świetle…? Okiełznanie tych światełek błyskających jest ciekawe w sumie…
Żeby jednak nie zabrnąć za daleko i mieć gdzie się wycofać, instaluje się w studio, które jest jednocześnie atelier. Prawie cała ściana ze szkła :)):)
Mmmmm…
Trzymajcie kciuki… za pół roku zapraszam na balangę… :)
idealnym kompromisem jest wyjście ze światłem błyskowym w plener :)
ten link http://www.strobist.blogspot.com/
udowadnia że nie trzeba porzucać pleneru ze względu na błysku, można z łatwością je ze sobą połączyć.
przepros Jarka, bo to on robi zdjecie ;)
A żeby było śmieszniej, za największe osiągniecia w sztucznym oświetleniu uznaje się takie konfiguracje w których zdjecie wyglada jakby bylo robione w swietle zastanym ;). I moze to jest wlasnie rozwiazanie dla Ciebie? I wilk syty…. ;)