fotopropaganda blog o dobrej fotografii

Rodzina a fotografia…


Czy rodzina pomaga robić zdjęcia? Czy dziecko ułatwia kadrowanie? Kto w rodzinie zasługuje na miano asystenta?

Przedpołudnie zapowiadało się nieciekawie. Pomimo, że ICM wyświetlało ikonkę z pięknym słońcem, poranne chmury wieszczył klasyczną “kratkę deszczową”. Poranna dawka MiniMini zaspokoiła Młodego na 45 minut. Energia wylewała się z 3,5-latka wszystkimi dostępnymi w domu narzędziami do demolowania domu.

Jedziemy! Męska decyzja Taty Fotografa zderzyła się w locie z kwaśną miną Mamy Niefotografa. Ona zostanie.
– Politowanie? – pomyślał zgaszony Mąż.
Zbieranie, namioty, parasole – na koniec torba fotograficzna ważąca więcej niż latorośl pętająca się pod nogami.

Plaża. Wiatr, ciemne zwaliste chmury. Namiot narowisty fruwa sypiąc piach do torby, która w opinii producentów jest wszelkoodporna!
– Za jaką cholerę ja płacę!? – klnę pod nosem wytrzepując piach z wszelkoodpornej torby.
Wreszcie rozłożone, poukładane i można wyciągnąć aparat nastawiając się na portrety Młodego na plaży.
– Tato!Mogę się napić?

Bezradnie podciągając coraz więcej ważące ciało na dłoniach, które jak dotąd udało się nie upaprać piachem, idę do najbliższej budki.

Wiatr dmie. Piach tańczy na wszystkich częściach aparatu. Młody wreszcie zanurza się w najstarszej zabawie świata – przysypywaniu sobie nóg.

Tata Fotograf krąży swym fotograficznym wzrokiem po plaży i nagle…! Kadr rodzi się sam.

Dwójka młodziaków rozkłada swoje deski do ślizgania się po płytkiej wodzie. Widok niecodzienny. Zwaliste czarne niebo i oni na plaży z tymi deskami. Wymarzone światło na portret w stylu surfing z lat ’80.
Decyzja zapada.
– Młody, chodź zobaczymy tych chłopaków. Połazisz po wodzie.
Dwa razy nie trzeba powtarzać. Hasło ‘woda’ działa jak hasło ‘guma’.

Tata dźwiga sprzęt. Statyw, wielki aparat, filmy, kasety. Młody wparowuje do zimnej wody. Katar zdiagnozowany w domu już zaczyna szaleć. Małżonka Niefotograf telepatycznie wysyła komunikaty ostrzegające.

Tata zagaduje młodziaków. Zgadzają się pozować z deskami.

Młody szaleje. Statyw stoi.
Młody ryczy. Meduza cierpliwie znosi ten ryk i nie rusza się.
Młody ucieka. Statyw stoi.
Aparat ustawiony.
Płacz Młodego zamienia się w wycie stada wilków.
Tata Fotograf błaga młodzików by poczekali.
Młody kadruje.
Młodzi niecierpliwą się.
Zaczyna padać.

Śmiertelna cisza we wnętrzu klimatyzowanego auta.
Powieki 18-kilogramowego dziecka, po 3 godzinnym pobycie na plaży zdają się dwukrotnie przekraczać siłę grawitacji.

Kierownica cierpliwie wytrzymuje zacisk dłoni Taty Fotografa. Łamanie podków zdaje się być więc niczym w obliczu siły palców, które jeszcze niedawno starały się załadować kasetę do zamokniętego i zapiaszczonego aparatu, jednocześnie trzymając na barana Młodego i zasłaniając trzecią ręką obiektyw przed kroplami deszczu.

Mama Niefotograf odbiera z rąk przelewające się “zwłoki” Młodego. Jak stał, wylądował w łóżku. Cisza. Mama z pełnym zrozumieniem wycofuje się do swoich prac.

Klik. Klik…
– Jak mogłoby wyglądać to zdjęcie…? – Tata Fotograf roluje galerię wzorcową.


Może kiedyś…

7 komentarzy

  • Zes sobie akurat wybral dziecko w najgorszym wieku. Trzeba bylo jakies starsze wziasc.

    Poczekaj jeszcze pare lat i bedzie git :-) Kiedy Marek zaczal Mateusza na plenery zabierac? Pamietam tez plener w Lodzi, gdzie ktos byl z 7-letnim synem szalejacym z mjuII.

  • To wszystko przez Mini-Mini.
    W życiu bym tego dziecku nie włączył.
    Gdybym jakieś miał :)

  • O nie nie.
    Dextery, Edy, Krowa i Kurczak, Dwa Głupie Psy, Johny Bravo — proszę uprzejmie, ale Mini-Mini nigdy.

  • O rety, rety tam jest Rumcajs, odwołuję, nic nie mówiłem

    > Pożyjemy, zobaczymy…

    khm..

fotopropaganda blog o dobrej fotografii