fotopropaganda blog o dobrej fotografii

Zacząć jeszcze raz… od Stodoły


Od czasu do czasu dopada mnie natrętna myśl, jak to by było z moją fotografią gdybym zaczynał interesować się nią dzisiaj. W 2008 roku. I aż mnie dreszcze po grzbiecie przechodzą… bo jak sobie tak poukładam obecną sytuację na rynku fotograficznym dla amatorów wchodzących dopiero w świat “zatrzymanych obrazów”, to dziękuje wszystkim, którzy przyczynili się do mego szybkiego poczęcia.
Ilość codziennych informacji o nowych aparatach, technologiach i pojemnościach, które pozwalają nam poupychać kolejne 1000 zdjęć na już zapchanej pięcioma tysiącami zdjęć karcie sprawia, że sam start musi być już odpychający.

Ja miałem łatwiej. Dużo łatwiej. Była tylko Stodoła, która wyznaczała trendy i skupiała 90% “szarego rynku” fotograficznego. Jechałeś Expressem (nie było IC, nawet nikt o tym nie myślał) z Gdańska rano, potem tramwajem na Batorego i stawało się w mega kolejce przed wejściem. Tam toczyło się wspaniałe życie towarzyskie i tak naprawdę to w kolejce po śmieszny bilety po raz pierwszy zobaczyłem u kogoś FM2 czy nieosiągalny F4.
Potem wejście, a właściwie bieg na sale, szukanie, chodzenie, pot, robiłem tam po 20-30 nawrotów. Jeszcze i jeszcze, jakbym chciał wchłonąć to co widzę, słuchałem, patrzyłem, dotykałem. Cała wiedza fotograficzna na 2. piętrach w czarnych ścianach i na stołach na dole. I kibel, którego okolice upodobał sobie znany wszystkim sprzedawca filmów, tam zawsze najtaniej.

Teraz moją Stodołą jest Firefox, tylko pięter jakby niezliczona ilość… cała wiedza niby w zasięgu kliknięcia, ale jednak jakby nie za bardzo. Natłok informacji powoduje, że nawet ja, trochę znający własne potrzeby gubię się. A co dopiero adept? Biedni młodzi ludzie. Jakże im brakuje Stodoły, tej fotograficznej, tej z kolejkami, tej spotkaniowej… gdzie chłonęło się całym sobą fotografię na poziomie sprzętowym, ale chyba nie tylko….

Współczuję Wam adepci…:(!

17 komentarzy

  • z perspektywy adepta poczętego jeszcze wcześniej niż ty (krótko po zagładzie dinozaurów znaczy), ale zaczynającego właśnie teraz, powiem – dokładasz się, iczek, do tego mętliku, mącisz w głowie, jakieś fotofilozofie uprawiasz, niech cię jasna cholera, powinnam przestać cię czytać i pozostać w świecie prostych digiwartości i wyborów typu C czy N

  • Przyznam, że tamte czasy oddychały magią fotografii…dzisiejszy zdygitalizowany świat, stał się technologicznym procesem uprawiania cyfrowego przekazu.
    Coraz częściej zastanawiam się nad zamianą swojej “cyfry” na analogowego F4 :)
    Wiem…wiem, starzeję się :)

  • @asmo – mącenie jest poczynaniem wyborów :) jeśli mamy utrzymać ten klimat reprodukcyjny ;)

  • @wojtek – F4… jesli masz wolną kasę, to bierz nawet jeśli ma stać na półce… wspaniała rzecz… miałem, wiem, pamiętam :)

  • F4? Nikt juz nie robi zdjec na kliszy w sposob, do ktorego został stworzony ten aparat… no dobra, F4 jeszcze tak, ale F5? :-P

    (przyszła do mnie wczoraj Konica C35 za 4,75Ł… po pół próbnej rolki chyba odłożę G2 na chwilę ;-) … a tak naprawdę zacząłem poważną przygodę z fotografią od internetu… ui przyznam, przewinęło mi się przez łapska ze 25 aparatów… ze “stodołą” raczej więc nie mam porównania…)

  • @alkos – jak wszędzie, tak i tu nie można generalizować. Może sie nawet okazać, że zysk z tego, że masz wszystko na monitorze jest dla wielu większy niż wyjazd do Stodoły, ale ja sie domyślasz, tutaj troche bardziej chodzi o … (piękne słowo) klimat :)

    Takie to internetowe szukanie informacji troche wyprane z emocji, które pamiętam jako szczeniak. Wiesz.. podróż, nieznane… ech. :)

  • @alkos – Dla mnie właśnie F4(s) jest idealnym rozwiązaniem, nie wiem czy powstanie jeszcze taki aparat, który połączy w sobie wszystko co najlepsze z lustrzanek manualnych i nowoczesną technologią…

  • Trzeba po prostu trafić w tym wielkim złym internecie w dobre miejsce :). Ja zaczynałem od internetu i teraz biegam z dalmierzami. Wiem, że gdybym źle trafił, to może bym teraz odkładał na 5D ;)

  • Miałem to dwa lata. Najlepszy aparat cyfrowy wyprodukowany w historii 35mm lustrzanek. Nadal nic lepszego nie wymyślono. Mówię o moim odbiorze efektów zdjęciowych i tzw. obrazowaniu. I to poważnie mówię.

  • Iczek – co do 5D racja! Co do F4 – F6 duzo miodniejszy… wlasnie mi lezy na biurku… ;-)

  • Eee tam. Przesiąkasz dizajnem zbyt łatwo :) F4 bede bronil, bo mialem. Tak samo jak F5, ktory już był jakimś gumowanym kondomem :) A F6… pewnie jest świetną maszyna, ale już zrobioną na wyrost. F4… :)

  • Ależ ja nie mówię, że 5D jest zły! :) Jakbym miał kasy jak lodu, to pewnie bym kupił mając wybierać lustro. Chodzi o to, że on mi jest zupełnie niepotrzebny ;).

  • Tak dopowiadając – wiecie, są w życiu fotografa dwa okresy – kiedy wszystko kupuje, a później kiedy wszystko sprzedaje.

    Na początku kupuje, bo nie wie co mu jest potrzebne, a później się okazuje, że właściwie to połowa rupieci jest nie potrzebna, bo jego styl fotografowania ich nie wymaga.

    Ja na szczęście po prostu ominąłem pierwszy okres ;)

    abstrahując od tego, że nie czuję się fotografem, ale mniejsza o większość :P

  • ja? przesiąkam?! dizajnem??!!…
    mówię o całości, bryle, ZEN tego aparatu…!

  • Jako gimnazjalista zacząłem przygodę z fotografią jakieś dwa lata przed tym jak napisałeś tę notkę. Też był klimat. Też był fotolab, śmierdzący filmami (żadnego innego z zapachem w życiu nie odwiedziłem) i półka też była, z kolekcją starych aparatów, wszystkie sprawne, wszystkie obleciałem, po kilka taśm nimi porobiłem. Miałem z 15/16 lat, 2005/06. A wcześniej też się działo…

fotopropaganda blog o dobrej fotografii