Przysłona przysłania mi widok na każdy kadr w celowniku. Kiedy pochylam głowę nad aparatem lub przykładam zimny metal obudowy do czoła, najczęściej mam w głowie jedną liczbę. Liczbę przysłon, którą powinienem ustawić na pierścieniu obiektywu. Czy w życiu normalnego człowieka, nieopętanego rządzą zdobycia kolejnej fajnej klatki są również tak ważne i symboliczne wprost liczby?
Zastanówmy się…
Liczba od której rozpoczyna się wiek… ważna.
Liczba zer w debecie… cholernie ważna.
Liczba poznanych kobiet… eeee mało ważna.
Liczba koni w silniku… ważna :)
Liczba wypitych kaw… ważniejsza wraz z wiekiem.
itd, itp….
Niemniej, prowadząc w miarę ustabilizowane życie w zakresie debetu, poznanych kobiet, prędkości jazdy samochodem i kontrolując coraz bardziej ilość połykanej kofeiny, odnoszę jednak wrażenie, ze nie są to liczby tak ważne jak przysłona.
Od zarania moich spotkań z aparatem pracowałem przysłoną. Starsi wiekiem i doświadczeniem koledzy wpajali we mnie, że czas nie ma znaczenia. Liczy sie przysłona. I tak mi zostało.
Więc zliczam w głowie te głębie ostrości, kalkuluje co oddać w szpony rozmycia i jak wydobędę z dalszego planu, to co na pierwszym i drugim.
Przysłona… Panna trzymająca w dłoni moją Moralność Fotograficzną.
PS
Co najbardziej przykuwa uwagę na tej fotce…?
E tam szpony rozmycia. Rozmycie to jedna z najlepszych rzeczy w fotografii. Kiedy będę w jeszcze gorszym humorze, to napiszę esej o tym, jak rozmycie oszczędza naszym oczom brzydotę świata. Im więcej rozmycia, tym lepiej. Bokeh jest nietkniętym pięknem przyrody.
Pozdrowienia
Elwood
Rękawiczka. Nie wiem dlaczego.
pognieciona bluzka
No niestety, dla mnie też pognieciona bluzka.. :(
Żelazko – podstawowe wyposażenie fotografa fashion :)
Nie chciało mi się juz w Ps tego korygować. Leniuszek ze mnie.
Chciałeś w ps korygować pogniecioną bluzkę? Nie wiem czy się śmiać czy płakać z tego co przeczytałem… :D
Nie pierwszy i nie ostatni raz… wiec chyba śmiech przez łzy jest najlepszy :)