Ogrody. Ogródki. Przydomowe poletka. Jest taka dzielnica w Gdańsku położona cudownie na wzgórzach morenowych nad Głównym Miastem. Rzeźbione doliny i wzgórza cofającym się lodowcem do dzisiaj pozostawiły wspaniałe urozmaicenie tego terenu. Chełm.
To nie jest recenzja. Nie piszę recenzji, bo nie znam się na już na aparatach i obiektywach. To jest pewna opinia o pewnym pasku fotograficznym. To wszystko.
Na moim biurku leży album. Pachnie farbą. Niedotykalnością. Zabieram się do niego jak do niedzielnych paznokci zabierała się moja mama. Z namaszczeniem, z pachnąca kawą po turecku, nieodzownym niezapalonym papierosem. Odświętnie. Celebracyjnie.
Lubię czas premier fotograficznych flagowych aparatów. Zazwyczaj w ciągu roku pojawia się na rynku kilkadziesiąt nowych konstrukcji fotograficznych w półce średnio-zaawansowanej i pro. Rok 2016 zdecydowanie zaczyna się od mocnego przytupu.
Kiedyś, za starych dobrych czasów (bo stare czasy zazwyczaj są dobre), istniała taka reguła. Reguła portrecisty. Mówiła ona, że najlepszym czasem do robienia portretów jest 1/60 sekundy.
Ja też nie lubię wtranżalania wszędzie tych angielskich zwrotów, ale niektóre po prostu nie są przetłumaczalne rozsądnie na nasz język. Takim jest niewątpliwie "must have".