Uwielbiam psychologię. Zwłaszcza tę w fotografii. To znaczy uwielbiam jak mi mówią, że portret jest psychologiczny, bo głęboko wnika w świadomość odbiorcy, a jednocześnie ukazuje prawdziwą głębie modela. Zazwyczaj opis tak głębokiej relacji między fotografem a modelem poprzedzony jest przykładem takiej głęboko penetrującej mój umysł psychologizującej fotki. Zazwyczaj jest ona właśnie taka, jak ilustrująca ten artykuł, którzy przeczytałem na SO. Mam nadzieję, że dostrzegacie głębie psychologii?
Zastanawiam się jak poprowadziłbym warsztaty z psychologicznego portretu i czy to w ogóle jest możliwe? Poszperałem trochę z ciekawości w sieci o prowadzącej te warsztaty i przyznam, że jestem coraz bardziej zaintrygowany co też ona rozumie pod pojęciem, o którym będzie uczyła innych. Jakoś trudno mi doszukać się na razie wspólnego mianownika z moim ewentualnym rozumieniem takiego portretu a jej pracami. Anna Rutkowska, bo ona prowadzi warsztat, jest jednak, cyt.: “… zarówno fotografem, jak i psychologiem oraz profesjonalnym coachem, w związku z tym jest w stanie przekazać kompleksowe informacje z obu tych obszarów, co jest podstawą przy tworzeniu fotograficznych portretów psychologicznych.” (?!). Kurde nie wiedziałem, że trzeba być psychologiem i coachem, aby zrobić portret psychologiczny, i że to jest podstawą portretu owego?!
Jednak brzmi profi.
Ponieważ z lekka portretem się kiedyś zajmowałem i kilka nieudanych popełniłem, to w żadnym z moich zdjęć nie mogę doszukać się psychologii. Ja generalnie, poza tym, że lubię psychologię, to jej nie rozumiem. Nie kumam psychoanalityków i rozmowy z modelem przez godzinę o głębi jego spojrzenia na życie, co ma wywrzeć ślad w kadrze 4×5 cala czy nawet w cyfrowym okienku. Wszystkie moje sesje wyglądają bardzo niepsychologicznie. Zazwyczaj odbywa się to tak, że ja autorytarnie stwierdzam jak co ma wyglądać, wizażystka robi co ja chcę, stylista robi też co ja chcę, a model siedzi. Zazwyczaj siedzi. No i psychologii w tym nie ma żadnej. Obawiam się, że próba nauczania tego jest z lekka przestrzelonym pomysłem.
Śmiem twierdzić, że w wypadku 99% procent tzw. sesji psychologicznych różnica w procesie wykonania portretu polega jedynie na:
1/ braku wizażystki (bo skoro psychologicznie to prawdziwie!),
2/ braku stylistki (j.w.) oraz
3/ dłuższym czasie wykonania sesji (długość znaczy głębiej, wnikamy, odkrywamy, męczymy, maltretujemy i wyciskamy prawdę!).
Bardzo długie sesje ze swoimi modelami robił Gierałtowski. Oczywiście, o ile model miał na te dyrdymały czas. Wychodziły z tego portrety, które jak rozumiem prowadząca pokaże uczestnikom, jako klasyczny przykład polskiej psychologicznej fotografii portretowej… W każdym razie, ja bym pokazał, bo nie znam innego polskiego psychologicznego portrecisty… tzn, takiego, któremu przypisać można tę łątkę.
Rozumiem, że rynek wymaga czegoś innego niż kolejne warsztaty fashion. Wszelakie tzw. nisze muszą zostać zagospodarowane. Gdybym tylko miał czas, to z chęcią uczestniczyłbym w tych psychologicznych warsztatach. Jestem cholernie ciekawy, jak tego można nauczyć.
Stanisław Składanowski, fot. iczek
z 6-7 lat temu byłem na warsztatach Mariana Szmidta nt portretu, o ile dobrze pamiętam – “ekspresyjnego”. też omawiał metodą stanisławskiego. i powiem szczerze – dobre to było.
agenda warsztatu nie była jednak tak “skomplikowana”. nie było coachingu i psychowywiadu i innych takich. mi też to brzmi mało wiarygodnie, a może raczej – sztucznie. ale profesjonalnie brzmi na pewno. szkoda że tylko stówkę to kosztuje.
jeszcze w kwestii poprzedniego (i tego też) posta – filip ćwik wydał niedawno album “12 twarzy”. proste, bardzo fajne portrety. i na marginesie też zrobione na 55-ce.
o tym albumie była tu chyba mowa jakiś czas temu ;)
o – https://www.iczek.pl/2013/04/19/12-twarzy-cwika/
Ok, umknal mi ten post. No cóż. Umknela mi tez ta marketingowa otoczka wokol projektu Ćwika – trafilem na te portrety niedawno.
Nie poszedlbym tak daleko w krytyce. Owszem, tak jak napisalem – portrety są “proste”. Z tego co wiem to byl zazwyczaj jeden (max 2) strzal na osobe. Okolicznosci nie pozwolily na dluższą “sesję”. Nie da sie ukryc ze historie i tło tego projektu dominują nad samymi zdjęciami. Filip zresztą sam tego nie ukrywa (przynajmniej dzisiaj, jak bylo pol roku temu to nie wiem).
Mi tez duzo blizsze sa portrety, ktore mowia same za siebie. Te graja z kontekstem. Ale to ich do konca nie dyskwalifikuje myślę.
A 55 to po prostu genialny materiał (był). Nie ma sie co obrażać ;)
Jest taki jeden żart, ktory nieodmiennie mnie bawi, że “portret powinien pokazywać duszę fotografowanej osoby, a fotografia powinna oddawać rzeczywistość”… ;-)