Matka polka stała się ostatnio, za sprawą meksykańskich marynarzy, dobrem narodowym. W jej obronie, rzekomo ujęli się “narodowi-stadionowi-prawdziwi-polacy” i pobili przybyszy z żaglowca cumującego w Gdyni za rogiem plaży. Wprawdzie wszyscy byli pijani po obu stronach, potem okazało się, że klaps w tyłek matki polki (media podkreślają, że była to matka jakby tyłek matki polki był ważniejszy od tyłka nie-matki polki) nie był powodem bójki, to jednak od trzech dni raczony jestem festiwalem politycznych bojów medialnych w tym temacie.
Okazuje się po raz kolejny, że najbardziej pożądanym przedmiotem całego zamieszania nie jest tyłek matki polki, skądinąd dla mnie temat najciekawszy, ale… nagrania z monitoringu. Jednym słowem, o prawdziwości intencji grupy kilkudziesięciu kibiców wylegujących się w Gdyni na plaży, świadczyć będzie analiza monitoringów, na które prześcigają się obecnie media. Kto dotrze do lepszego filmu, na który mniej widać. Z tych mało widocznych zdjęć, wysnuwa się całe teorie socjologiczne w oparciu o wywiady z socjologami, etykami, przedstawicielami ministerstw, rzecznikami wszystkich możliwych instytucji państwowych z resortowym lekarzem weterynarii włącznie.
Komedia na 100 fajerek. Czy zauważyliście, że w tym temacie były już co najmniej 4-5 konferencji transmitowanych przez WSZYSTKIE media ?:)
Po cholerę o tym piszę tutaj?
Ostatnio, dostałem link do najpopularniejszych polskich instagramowców. Ranking w oparciu o ilość lajków. I choć opary żenady czytając ten materiał wprost parują mi spod resztki włosów, to nie jestem wcale taki pewien, czy należy się śmiać.
Coś, co jeszcze parę lat temu było naprawdę PO PROSTU śmieszne, stało się normą. Obserwuje niebezpieczną tendencję, również w dziedzinie fotografii, która sprawia, że o jakości dzieła decydują nie uznani krytycy, czy Mistrzowie, ale ilość kliknięć i lajknięć (odpowiednik oglądalności w TV). Tak jak w TV, temat tyłka matki polki i Meksykańskiej dłoni, urósł do rangi wydarzenia ważniejszego niż zabicie kolejnych 600 osób w Egipcie na ulicy i jest bardziej poważnie analizowany niż sytuacja na świecie :)
W dziedzinie fotografii podobnie się zaczyna dziać… mamy już np. przewagę konkursów fotograficznych gdzie decydują lajki, a nie jury!
Chciałem ostatnio wysłać zdjęcia na jakiś tam konkurs. Nie ukrywajmy, skusiła mnie nagroda. Jakiś fajniutki, malutki aparacik. Okazało się, że ten “konkurs” to:
- rejestracja online za pomocą darmowe formularza pobranego skądś tam
- wrzucenie fotek w obojętnie jakiej rozdzielczości (automat sam skaluje)
- podanie wszystkich danych i zgoda na wysłanie tych danych wszędzie
- pozbycie się wszystkich możliwych praw do zdjęć, w tym praw do własnego nazwiska (podpis miał być tytułem konkursu)
- głosowanie Internautów
Hmmm… czyli taki trochę właśnie konkurs-nie-konkurs. Ot, taki klaps w tyłek, bójka chuliganów itd… :)
Podarowałem sobie. Pomny uwag Mistrzów, że “jeśli chcesz coś zrobić dobrze, to zrób to sam” stałem się sam dla siebie autorem, uczestnikiem,członkiem jury i… zwycięzcą :) Polecam Wam zorganizowanie sobie własnego konkursu. Nie możecie przegrać! :) Tylko nie zapomnijcie sami siebie lajkować. :) Autopromocja!
Czysta prawda. Ostatnio tez zrezygnowalam z foto konkursu…wymagal zalozenia konta w banku….zena zeny.
Oglądałem film z monitoringu, kolesie, którzy przybiegli lać Maksykanów wyglądali jak na fotach z kibicowskich ustawek…
BUT HORROR OBCZYZNA ;)
Wojtek – ja zawsze byłem za pełną legalizacją ustawek. Osobiście uważam, że samorząd w każdym większym piłkarskim mieście powinien mieć wydzielony daleko za miastem teren do ustawek. Z szatniami. Prysznicem – takim prymitywnym, ale zawsze. Każdy uczestnik podpisuje oświadczenie, że nie chce korzystać z państwowej służby zdrowia i nie chce zabezpieczenia ustawki i… niech się leją. Do upadłego. Nawet niech się zabija. Tylko bez narzędzi. Na gołe pięści.
Jestem za tym! Zaręczam Ci, że po kilku takich walkach już nikt by tam nie przyszedł.
I problem burd by się rozwiązał.
Niestety w kwestii fotografii, nie mam tak prostej recepty :)