Rzadko to robię. Tym bardziej rzadko z własnej woli :) To będzie reklama. Bezinteresowna niestety :)
Śledzę trochę rynek tzw. warsztatów fotograficznych. Sam swoich już nie organizuję, ale zawsze korciło mnie wziąć udział w takich klasycznych spotkaniach-workshopach. Oczywiście najchętniej z tuzami fotografii portretowej, ale nie stać mnie ciut jeszcze. W każdym razie, przeglądając te wszystkie ogłoszenia i zachęty do uczestnictwa łatwo jest podzielić owe imprezy na dwa zasadnicze typy:
- dla bogatych
- dla niebogatych
Te pierwsze to zazwyczaj egzotyczne wyprawy do Indii i okolic (nadal ulubiony region fotografowania biedoty i brudu) w towarzystwie jakiegoś bardzo, baaaardzo znanego fotografa. Trzeba mieć sporo kasy w kieszeni i czas, bo trwają one dość sporo. Od dwóch tygodni w górę. Myślę, że jest naprawdę spory rynek na takie usługi, bo ludzie mający na to środki, cenią sobie jako taką kameralność warsztatów (tłumów nie ma), ale i towarzystwo i prelegent, prowadzący jest dla nich ważny. Często podchodzą do warsztatów bardziej jak do spotkania z ciekawym człowiekiem, niż z samej chęci nauczenia się czegoś. To dobrze.
Druga wersja to całe morwie warsztacików jedno-, dwu-, trzydniowych itd. Organizowane przez mniej lub bardziej świadomych pojęcia czasu i przysłony prowadzących. W tym zakresie mieszczą się też wszelkiej maści warsztaty organizowane przez całą rzeszę krajowych szkół fotograficznych. Często nazywają to kursami czy jakoś tak. Wiadomo, czasami studentów całorocznych mało więc dorobić warto zawsze. Trudno jest uogólniać i budować opinie o takich warsztatach, nie będąc na nich. Z pewnością są takie, gdzie robią to ludzie świadomi, są i takie gdzie wyciąga się jedynie kasę od amatorów, którzy nie chcą płacić za szkolę, a podstaw potrzebują. Jednak, obawiam się, że naprawdę trzeba dobrze poszukać, by znaleźć coś ciekawego.
I teraz wspomniana reklama…
Proponuję wszystkim, którzy lubią fotografię zbliżoną do street, do dokumentu reporterskiego, do całego obszaru fotografii robionej na ulicy, aby zainteresowali się warsztatami u Pawła Kosickiego. Jest to mój znajomy, którego obrazy, sposób podejścia do fotografii, a nade wszystko rezultaty, które osiąga pozwalają mi całkowicie spokojnie polecić Pawła jako kolegę, fotografa i prowadzącego tego typu zabawy. Zresztą, nic tak nie przemówi jak obraz do fotografa więc tylko rzućcie okiem na galerię Pawła i łatwiej będzie Wam podjąć decyzję.
Na warsztatach z nim nie byłem nigdy. Nie wypowiadam się na temat ich organizacji. Nie wiem czy Wenecja we wrześniu jest fajna. Nie wiem czy drogo je robi, czy tanio. Ja polecam osobę prowadzącego. Z czystym sercem.
Zainteresujcie się Ci, którzy mają trochę środków i chcą zobaczyć jak szukać światła pomiędzy cieniami i jak szukać cienia między światłami ;)
! zdjęcie tytułowe autorstwa Pawła Kosickiego
warsztaty Pawła to na bogato – wiadomo