W zbieraniu kasy od kogoś nie jesteśmy za dobrzy. Znaczy, my Polacy. Uczymy się dopiero tego, że aby zrobić coś, na co nie stać jednostkę, grupę, należy po prostu tej kasy poszukać. Kiedyś, instytucje, osoby zajmujące się dotowaniem twórców nosiły, nosili miano: mentorów, mecenasów itd… Zdajmy sobie sprawę, że bez mecenatu kościoła nie powstałaby zapewne żadna fuga Bacha, ani requiem Mozarta bez wsparcia panujących monarchów! Sztuka i każde praktycznie jej objaw, traktowany podówczas jako zbytek i nieróbstwo istniały tylko i wyłącznie dzięki instytucji mecenatu.
Czasy się zmieniły, ale czy zasada nie pozostała?
A jakże, wykształciła ona nawet doskonalsze formy, a świadomość rozwoju cywilizacyjnego poprzez twórców i sztukę samą w sobie ułatwiała i nadal ułatwia dostęp artystów do środków, których oni nie mają, bo np. tworzą w niszy artystycznej (no np.: robią koniki z waty, które zjadają po wystawie). Tak więc zdobywanie środków stało się… sztuką :)
Na fotografię środki można zdobywać z równym sukcesem, co na sztukę teatralną, film czy warsztaty z mokrego kolodionu . W każdym razie jednym z bardziej popularnych sposobów zdobycia kasy jest obecnie publiczna zbieranie kasy w formie crowdfundingu (finansowanie społecznościowe). Bardziej popularne na Zachodzie, obecnie w Polsce też zaczyna się rozwijać. Naturalnie, dla tego typu działań potrzebne jest jedno… bogate społeczeństwo :) Do tego nam niestety daleko i jest to mankament tego typu działań w Polsce. Polacy po prostu nie mają kasy aż tyle, by na poważnie zajmować się dotowaniem fotografa, który np. chce pojeździć po USA i robić fotki z drogi. Niestety. Tak to już jest. Ale nie szkodzi działać i robić takie rzeczy.
A propos tych Stanów i zdjęć, ostatnio przeczytałem, że Andrzej Kramarz posłużył się KickStarterem do próby realizacji swojego pomysłu… ale nie wyszło i to dość grubo nie wyszło. W tym wypadku pies pogrzebion został na etapie samego pomysłu na projekt. Jak słusznie zauważa dzerry, samo podanie tego pod rozwagę ewentualnych sponsorów musi wzbudzić pewną dozę pewności, że autor wie co chce zrobić, umie to zrobić i zrobi to na wysokim poziomie. W całym projekcie Kramarza zabrakło… każdego z tych elementów. Jego zdjęcia z tego cyklu są po prostu słabe. A pomysł na ich sprzedaż praktycznie niedorzeczny. Podawanie odbiorcy, na tacy za 10 dolarów, fotek porzuconych opon i koców lub pustych ulic w estetyce dość odległej masie oglądaczy internetowych- nie wróżyło sukcesu… i tak się stało. Nie wiem czy szkoda, bo nie czuję pomysłu Andrzeja, ale pokazuje to jak daleko nam do umiejętnego sprzedania samego pomysłu na coś…
Na krajowym podwórku widzę, że małe szanse powodzenia ma projekt Michała Szlagi “Stocznia – Aktualizacja 2013” w ramach WspieramKulture.pl. Zostały 4 dni i 8 godzin do końca, a zebrano 7% niebagatelnej kwoty 11.000zł. I wiecie co, ja bym nawet kliknął, ale ja nie jestem w stanie przebrnąć przez ten opis tego, na co idzie ta kasa… No i ten format 4×5 cala, który ma być argumentem za tym, żeby dać Michałowi pieniądze. No przecież 99.99% ludzi nie ma pojęcia o co mu chodzi. Jaki koszt 70zł za dwa ujęcia. Matko! Cyfrą zrób, będzie taniej :) – tak powie każdy.
Mamy problem z opisywaniem tego, na co chcemy kasę. Ja też mam. Nie staram się o kasę znikąd obecnie. Raz się starałem, dostałem. Potem nie było pomysłów, ale z opisywaniem to też mam problem. Bo jak tutaj czasami opisać to, co mamy w głowie jedynie ?:)
A tak na marginesie, jakie jeszcze znacie możliwe formy zdobycia pieniędzy na projekty autorskie…? Instytucje Unijne, jakie? Gdzie trza uderzać?
Może się komuś przyda.
Muszę się nie zgodzić z jednym zdaniem wstępu. Jest nieprawdziwe. “Sztuka i każde praktycznie jej objaw, traktowany podówczas jako zbytek i nieróbstwo…” otóż do XX wieku (a w czasach mecenatu kościelnego czy królewskiego szczególnie) sztuka i jej przejawy nigdy nie były traktowane jako “zbytek i nieróbstwo”. Sztuka była nieodłączną, naturalną (w pewien niezrozumiały już dziś dla nas sposób) i bardzo istotną częścią życia wszystkich ludzi. Na jej tworzenie stać było naprawdę nielicznych ale potrzebowali jej wszyscy. To dopiero nasze zdeprawowane i skarłowaciałe czasy XX wieku zmarginalizowały rolę sztuki w codziennym życiu. Szkoda, że nie jesteśmy świadomi tego jaki status sztuka miała przez całe stulecia, i nie chodzi tu o jej apoteozowanie.
Zoe – no tak, ale Bach żył na przełomie XVII i XVIII wieku :) a Mozart w XVIII wieku. Te czasy miałem na myśli :)
XX wiek to już zupełnie inna bajka :)
No właśnie o tym mówię, w czasach Bacha czy Mozarta sztuka nie była traktowana jako zbytek i nieróbstwo, to dopiero “my” zaczęliśmy tak ją traktować… :(
No nie jestem przekonany czy gusta i sympatie ludzi, którzy należeli do pierwszego i drugiego stanu, a stanowiący w porywach 10% (tylko w Polsce tylu było) to jakiś wyznacznik i punkt odniesienia dla obecnych czasów.
Co chłop czy ubogi mieszczanin miał wspólnego ze sztuką?
I chłop i ubogi mieszczanin bardzo dużo miał wspólnego ze sztuka, ale żeby to zrozumieć trzeba wiedzieć czym przez stulecia była sztuka, po co się ją tworzyło, dla kogo, w jakim celu, w jakich sytuacjach itd. To dla nas sztuka jest “kaprysem”, “widzimisię”, dla nas sztuka jest dodatkiem do życia, można się bez niej obyć, kiedyś tak nie było. Mecenas/donator nie fundował nigdy dzieła bo miał taką fantazję, bo miał ochotę na “coś ładnego”, w tym zawsze był jakiś “głębszy” sens. Ale to temat na długą rozmowę/dyskusję. Pozdrawiam.
@jorge.martinez
Chociażby chodzili do kościoła, który zazwyczaj sam w sobie był wyrazem sztuki, by w środku obcować z malarstwem, figurami świętych, misternym ołtarzem i śpiewać pieśni. Sztuka miała przybliżyć Boga i pokazać jego wielkość. Nie rozumieli jej, ale ją podziwiali.
Sztuka zawsze była elitarna, ale nikt dzisiaj nie wątpi w wartość kulturową obiektów stworzonych przez artystów z przeszłości. I to jest najlepszy powód do tego, żeby w sztukę inwestować.
@barabarasz
Dziś sakralne znacznie sztuki jest magrinalne. Ale więcej ludzi na co dzień ze sztuki koszysta i się z nią styka na różnych polach. I sztuki wizualne wciąż są językiem za pośrednictwem którego ktoś chce komunikować się z ludem, opowiedzieć coś, czego nie da się opowiedzieć słowami.
Może coś konstruktywnego. Zawsze jednak lepiej analizować i wyciągać wnioski z czegoś, co się udało (niezależnie od oceny artystycznej wartości projektu) niż, co nie miało rąk i głowy od samego początku…
http://www.luminous-landscape.com/essays/self_publishing_a_landscape_photography_book.shtml