Powiem tak… jestem “slow”. Trochę uświadomiłem sobie oglądając życie na Północy z poprzedniego wpisu i spędzając w Szwecji dobre półtora roku w młodości.
Styl życia mam coraz bardziej slow. Slow jest jedzenie. Slow jest jeżdżenie (oj tak, nie mam już młodzieńczych porywów “w kwocie” 150km/h). Slow jest fotografowanie od dawna. Ostatnio doszło jeszcze jedno. Slow – myślenie.
Zaczynam nie nadążać za tym, co chce się mi powiedzieć, a pokazać zwłaszcza. Klepiąc dla Was (i dla siebie) w nocy kolejne wpisy, odpaliłem taki kanał VH1 (wi-ejdż-łan). Godzina “Smells like 80’s”. I wiecie co, to była rozkosz dla oka. Dla ucha też :) Te powolne kadrowanie teledysków. Te posuwiste ruchy. Te długie ujęcia. No po prostu miło popatrzeć. W fotografii tamtych lat widzę dokładnie ten sam ‘trynd’.
A teraz!? Wszystko musi być dynamiczne, poobrywane, poszarpane. Powycinane. Poodbijane, najlepiej w 2-3 płaszczyznach. Poodwracane. A jak głosi, głoszona przez mojego Partnera Nieseksualnego, stara zasada fotograficzna: “Jeśli nie wiesz jak zrobić, zrób poprawnie”. Wystarczy czasami trochę odpuścić, zwolnić, “rozdynamizować” patrzenie.
Spędziłem wczoraj dwie godziny w pozycji horyzontalnej. Nie, nie w łóżku. U dentysty. I wiecie co, przez dwie godziny w miłym szumie ssaka połykającego moje płyny, myślałem sobie. Że się instalacja mi mózgowa nie przegrzała to cud. W każdym razie, naszła mnie taka oto konkluzja, że… (ależ ta dentystka miała rzęsy długie! Jak tak ktoś patrzy Ci w mordę dwie godziny nad Tobą, to widać tylko rzęsy!)… że…dobrze mi ze slow. Że cieszę się, że nie mam ciśnienia na cyfrowy aparat, który wypluje mi znowu milion zdjęć w rok. Że zalega mi w lodówce kilka rolek niewołanego materiału od pół roku. Że mam w kieszeni Olympusa 35 RD i rolkę filmu. Że… boli mnie jak cholera ząb! :)
Powróciwszy do domu… odpaliłem kompa :) Wiem.. powinienem włączyć płytę długogrającą na adapterze ! :) Ale nie dało rady, za to… kupiłem sobie trochę filmów 4×5 i aparat :) Też 4×5. A tak po prostu. Wszedłem na aukcje i kupiłem. Nie slow – fast :)
Potem przypomniało mi się zdjęcie zrobione rok temu chyba już. Też było slow, bo łaziłem sobie pół dnia po bulwarze w Gdyni. Wpisuje się świetnie w tematykę posta. Wybitny “slow” ma ten pan:
A na koniec zapodaje Wam hymn na dzisiaj. Stary, dobry Młynarski :)
Bardzo ciekawe co piszesz Piotrze … Ja też myślę o sobie, że jestem slow … że żyję slow, choś w sumie w Fotografii spoglądamy w różne strony (choć może nie tak wcale). Niemniej za “slow” z pewnością warto wznieść toast.
Na pohybel całemu temu zgiełkowi wokół. pozdrawiam Cię serdecznie z zaśnieżonego Poznania.
ps. Moja dentystka tez ma duże “rzęsy”, też się przyglądam …
Zgadzam sięw 100 %
Piotrze, jeśli tylko możesz obejrzyj francuski film “Miłość”, dość świeży jest.. od pierwszych minut cieszą ujęcia bez cięcia kilkuminutowe. Cały film mocno “slow”.. i do pomyślenia, polecam.
Coś typu slow
http://www.youtube.com/watch?v=f2Bp-xkMc20