Czy zastanawialiście się choć chwilę dłużej kiedyś na fenomenem niezrobionych zdjęć. Wiecie, takich kadrów, co to los nie dał Wam szansy zrobić. Czasami wydaje mi się, że tego typu zdjecia są imanentną częścią procesu tworzenia. Jak w życiu. Nie można mieć wszystkiego. Czasami po prostu się nie da.
Ale czy nie należy próbować?!
Od czasu ostatnich mgieł chodzi za mną kadr, który widziałem jadąc samochodem. Sygnalizacja świetlna, mglisto, jedno auto, cisza, bzyczenie radia w samochodzie, śnieg. I taki para dokumentalny kadr. Troche jak “szorowskie klimaty” USA, ale w zimowej aurze.
Wtedy nie wysiadłem z samochodu. Nie wiem czemu. Wydawało mi sie, że ta decyzja wówczas nie będzie miała żadnego znaczenia. Ani dla mnie jako osoby, ani jako fotografa. Tak sie jednak nie stało. Kadr łazi za mną od tygodni. Zwariować idzie. Nie jem, po nocach nie śpię, bo zastanawiam się jak bym to teraz “obrabiał” w koreksie. A tak! Dupa! Wiem już na pewno, że kolejnym razem się zatrzymam i zaryzykuje. Aby nie mieć tego kaca, że nawet nie otworzyłem drzwi.
Wiele w rozwój fotografii nie wnoszą te przemyślenia:) Chcę Wam tylko powiedzieć, że to co wydaje sie z wierzchu niewarte podniesienia aparatu i zaangażowania się, może być Waszą życiówką. A co jesteście w stanie zrobić dla najlepszego zdjęcia życia!?:) no ja wszystko!!
Widziałem wczoraj piękne zdjęcie. To była ilustracja do pewnego “starochińskiego” przysłowia o lataniu. To był naprawde piękny kadr. Ujął mnie. Myślę, że autor nawet nie zdawał sobie sprawy jakie miał szczęście, że nie ominął tego kadru.
Życiówka? Jest coś takiego jak zdjęcie życia?
Jest.