Od dłuższego czasu, nazwisko Annie Leibovitz ukazuje się raczej w kontekście nieodrabiania strat finansowych po nieudanych inwestycjach w nieruchomości. Najdroższa swego czasu sesyjna fotograf pracuje jednak nadal i może nie robi już tak spektakularnych sesji jak w szczytowym okresie, ale trzyma poziom. Oj trzyma. A że prostota jej fotografii (często ową prostotę myli się z ilością zainwestowanych pieniędzy, wychodząc z założenia, że skoro coś kosztuje 100tys dolarów to musi być skomplikowane!) zawsze mnie ujmowała, to z miłą chęcią zerknąłem dzisiaj w grudniowego Vogue’a.
Tam, sesja Annie do “Les Miserables”. I czy powinniśmy się zachwycać? Chyba nie, bo ta sesja nie jest do zachwycania się. Scenariusz jest bardzo sztampowy. Mamy topowych aktorów. Mamy przebrania. Mamy wysaturowane tło i miękkie (a’la naturalne) światło. Zdjęcia na kilometr pachną Annie i choć nie widziałem podpisów, to i tak stawiałem na nią właśnie.
I czy powinniśmy narzekać, że znowu to samo? Że samograj?
Nie. Bo to jest chyba już styl Leibovitz. Mnie pasujący. Mnie robiący. Mnie uspakajający.
Pewnie zatrzymałem się gdzieś w rozwoju, bo nadal mi się ona podoba, ale dobrze mi z tym zatrzymaniem. Taki portret cenię.
Magazine: Vogue US
Issue: December 2012
Editorial: Dreaming a Dream
Celebrities: Amanda Seyfried, Eddie Redmayne, Hugh Jackman, Helena Bonham Carter, Sacha Baron Cohen, Anne Hathaway, Russell Crowe, Isabelle Allen
Photographer: Annie Leibovitz
Stylist: Tonne Goodman