Dostałem ochrzan.
Zasłużenie chyba, bo faktycznie to nieładnie mówić o czymś, czego się nie widziało i od razu negować to. A tak zrobiłem pisząc poprzednio kilka słów o festiwalu w Łodzi. Z drugiej strony, idąc do teatru czytam recenzje i czasami odpuszczam i po opisie już rezygnuje więc może ten OPR nie był taki zasłużony?
Jednak postanowiłem się zrehabilitować i obejrzę te zdjęcia. Pojadę i na własne oczy zobaczę i napiszę.
Miałem okazję kilka dni temu porozmawiać z niegdyś bardzo znanym w środowisku warszawskim blogerem, który prowadził fotograficzne dywagacje w sieci. Ponieważ często odczuwamy podobny ból interpretacyjny, jednoczyłem się z nim kiedy opisał swoje wrażenia z krakowskiego festiwalu fotograficznego, nazywanego miesiącem. Tak dla niepoznaki, że niby taki wielki i długi :)
Wówczas, ów blogger nie zostawił w sumie suchej nitki na tymże wydarzeniu, a w rozmowie utwierdził mnie dodatkowo, że on (tako i ja) nie rozumie całej tej fotografii w ogóle. Zwłaszcza tej prezentowanej na tych miesiącach i festiwalach…
Dochodzę więc do wniosku, że to powód wykształcenia. Jestem za mało lub zbyt wąsko wyedukowany. Dzisiejsi maturzyści mają niewątpliwie kompletnie inną bazę i nadbudowę niż ja. Ja w szkole mówiłem do nauczyciela na Pan i Pani i bałem się go. Ba! Ja wręcz w tym straszliwym, upokarzającym i jakże niewolniczym systemie ‘peerelowskim’ – szanowałem nauczyciela! O zgrozo! Czy ktoś w systemie edukacji AD2011 kojarzy jeszcze to słowo?! Teraz uczeń musi być do przodu, musi rzucać wyzwania samemu sobie, musi pokazywać jak to on jest otwarty i jakie ma horyzonty…. chociaż jedynym horyzontem dla 90% z nich, to horyzont za który nie mogą już strzelać w jakiejś kolejnej grze na PlayStation.
Ale jak widać wykształcenie zdobyte w ramach stricte określonej hierarchiczności i poszanowania dla mądrzejszych nie zdaje egzaminu. Jestem bowiem ograniczony. Nie umiem swym zniewolonym umysłem dostrzec przejawów wolności i pędzącej nowoczesności współczesnego obrazowania. Czyli fotografii. Może gdyby mój wykładowca był dla mnie ziomalem, a ja dla niego kolesiem, to teraz umiałbym zinterpretować chociażby takie wystawy towarzyszące w Łodzi. A tak… dupa zbita! Nie umiem złapać wątku tych sposobów narracji z widzem. Nie rozumiem dlaczego prosta fotografia, nie zachwyca już nikogo… :( ?
Jestem ograniczony i fotografuje od lat, wyłącznie ludzi siedzących…
W każdym razie…
Jadę i chcę posłuchać Titarenko – to oczywiste, bo jego prace są przecież tak samo klasyczne i banalnie proste jak mój sformatowany w PRL ‘umysłowy organ poznawczy’. Także chciałbym zobaczyć warsztaty Klupsia, bom ciekaw takich technik. Biernicki obowiązkowy, bo to przeca moje tereny i sam format prac zachwyca. A i chętnie zmierzę się z Lechem, który ostatnio trochę mnie usztywnia… jakoś tak coraz mniej zdziwienia w moim patrzeniu na Jego prace.Ale przede wszystkim otworzę swą mózgownicę na nowe pokolenia i chętnie zobaczeę, aby potem z czystym sumieniem… coś napisać :)
Howg!
PS
A na koniec, nie mogę się oprzeć, stary dobry znajomy, którego prace i stronę Wam polecam (choć nie wszystko jest git i cool) – Nicolas Guerin
fot.: Nicolas Guerin
I tak zawsze sie to sprowadza do gustu. Gust jest oczywiscie zwiazany z wyksztalceniem, kultura, a takze wrazliwoscia. Stety albo i niestety :) Osobiscie zaprzestalem wartosciowania sztuki i okolic. Najfaniej jest jak sie szanuje gusta innych i stara sie zrozumiec trendy/prady ktore nie przemawiaja w danym momencie. Bedac w liceum muzycznym nabijalem sie z Paula Bleya, po dziesieciu latach nagle eureka! To jeden z ciekawszych pianistow jazzowych, musialem jednak przejsc przez Evansa, Jarretta, Hanocka, Stensona, Wasilewskiego (ktory wowczas fascynowal sie Bleyem) by zrozumiec. Tak moze byc zawsze :) Nie znasz dnia ani godziny ;)