Wszyscy, którzy próbowali odpowiedzieć sobie na TO odwieczne pytanie, nie podołali i tak. To jak próba doszukania się prapoczątku. Bo jak zdefiniować i wyjaśnić słowami, jakieś ukryte wewnątrz nas pragnienia, nieopisywalne z definicji, bo nieprzekładalne na język. Pragnienia, które gnają nas do fotografowania?
Jak zdefiniować, jak przełożyć obraz na słowa?
Niektórzy twierdzą, że się da. Najsprawniejsi prozaicy i poeci łapią się metody detalu… opisując nam szczegół, który na wyobraźni pozwolić złapać obraz przy użyciu jednego fragmentu, po czym mózg dobudowuje sobie resztę i jadą wtedy w ten deseń:
“Natenczas Wojski chwycił na taśmie przypięty
Swój róg bawoli, długi, cętkowany, kręty
Jak wąż boa, oburącz do ust go przycisnął,
Wzdął policzki jak banię, w oczach krwią zabłysnął,
Zasunął wpół powieki, wciągnął w głąb pół brzucha
I do płuc wysłał z niego cały zapas ducha.
I zagrał…”
Tak. Można przy tym odlecieć i obrazować. Oj można. Ale nadal to tylko próba przekazania słowami obrazu.
Dlaczego fotografujesz?
Można rozrobić to banałem. Można.
Można zacząć kombinować, jak autor poniższego trajkotania. Można.
Można też nakręcić film o tym, dlaczego fotografuje. Można.
I to właśnie film, który dzisiaj oglądnąłem jakoś mnie zachwycił. W sumie to nie wiem sam why!? TO proste, banalne opowiadanko skręcone dość szybko o bloggerze, którego większość zna. Ta większość, która interesuje się NY i modą. A może ulicą?
Chcąc uniknąć od razu tych sakramenckich pytań w stylu “Czy naprawdę podoba Ci się jego fotografia – iczek?!” – odpowiadam, ze nie Jego fotografię tutaj chodzi, ale o to co o niej mówi. Tak po prostu. Just like that.
Po raz kolejny chcę Wam przekazać, że prostota, zwyczajność może być i jest na równi z wydumanymi srutu tutu z użyciem 100 lamp.
Nie wiem czemu zrobił na mnie ten film takie wrażenie, a opowieść Sartorialista pochłonęła. Może dlatego, że zaspokoił część mojego pytania: “Dlaczego fotografuje”? Oczywiście on opowiada o tym między słowami… temat główny to jego pasja mody, ale fotografia jakoś tak idealnie się tam komponuje.
Abstrahując zupełnie od Twojego pytania, moją uwagę przykuły trzy rzeczy: po pierwsze to doskonale zrealizowany film, to rzutuje na odbiór; po drugie – ten salon fryzjerski :) Kurde, chce mieć taki na osiedlu; po trzecie – kultura gościa jest niesamowita, spodziewałem się raczej namolnego streetowca strzelającego na partyzanta, a tu “dzień dobry”, “czy mogę”, “dziękuję”, uścisk dłoni i w ogóle szacunek dla fotografowanych, i to nie tylko dla odstawionych lalek ale i dla robotnika w poklejonych butach.
Rany, jak ja zobaczyłem tego barbera to aż mnie skręciło ! codziennie bym się strzygł…!
Kurczę jedna rzecz mnie irytuje w tym filmie to, że jest za krótki
no i znow mam motywacje aby wyjsc na ulice i fotografowac przechodniow :) dzieki
nie znam się na fotografii mody ale bez wątpienia główny bohater tego filmu jest genetycznie spokrewniony z Siberian Husky
Iczku, a co z Brucem Gildenem, “brutalnym” fotografem, nagabującym nowojorczyków, jakoś filmiku i zdjęć tam pokazanych jest fatalna, ale podoba mi się jego “koncepcja portretu” http://www.youtube.com/watch?v=IRBARi09je8&feature=related
Godny pozazdroszczenia jest też moment: “- Po co Ci to zdjęcie? – Prowadzę blog Sartorialist – A to jasne, przepraszam że Cię nie rozpoznałam…” Czasem się popularność przydaje…