Interesuję się trochę fotografią fashion. To dość pojemne określenie, bo wchodzi w nie zarówno fotografia katalogowa (bez większego zacięcia ideologicznego), jak i fotografia przedmiotów, aż po sesje testowe modelek i najbardziej ambitne przedsięwzięcia edytorialowe realizowane przy udziale setek tysięcy dolarów. Jest więc co kroić w tym torcie, a na dodatek, moda jak śmierć, nie przestanie być nigdy towarem.
Tak więc fotografowie siedzący w temacie, mają w sumie co robić cały rok. A że magazynów mody jest tyle prawie, co trendów mody więc do zapchania fotami są co miesiąc setki stron. I to widać :)
Otóż, od dobrych dwóch, trzech lat mam wrażenie, że fotografia mody umarła. Śledzę większość magazynów i sesji tam robionych. Każdego miesiąca wyłapuje nowe edytoriale i powoli zaczynam wątpić czy w tej branży zobaczę coś naprawdę świeżego. Już nie mówię o tym, że na większości sesji królują 3-4 te same modelki. To rozumiem, bo trendy i mody dotycząc również ludzi. Jeśli nasz eksportowy “modelkowy towar” w postaci Ani Rubik potrafi pojawić się w jednym miesiącu na trzech okładkach największych magazynów, to coś to znaczy :) Poza tym, że jest dobra, to po prostu jest modna. To jednak skutkuje tym, że plasticzane fotki leżącej na piasku Ani są nudne jak flaki z olejem :(
Ja wiem, że “prawdziwy fotograf” zawsze będzie mówił,że fashion to plastikowe, fotoszopowe gówno. Cóż… czasami mam ochotę zaprosić takiego malkontenta do studio, dać mu 3 lampy i kazać zrobić takie “gówno”. Ciekawe będą to efekty. Nie zmienia to jednak faktu, że zrzynanie od siebie pomysłów i brak jakiejkolwiek autorskiej weny jest widoczny w tych fotach na kilometr. Jak w każdej branży, tak i tutaj są oczywiście jednostki wybitne, które określają pewne trendy, kierunki. Cóż z tego, gdy następnego miesiąca ten sam pomysł jest rżnięty jak świeże żyto w każdym magazynie. Jak ktoś podał laskę w rajtach na trawie i walnął ją lampą systemową po chamsku w twarz (zero balansu z zastanym – to ważne!), to następnego dnia wszyscy łupali te powyginane mimozy w krzaczorach. Byle mocniej przywalić lampą. I tak przez pół roku. Jak ktoś nasmarował laskę woskiem, to wyprzedano w tym miesiącu wszystkie zapasy wosku w Milano i innym New Jorku. Ech…
Jasne… banały prawie. To samo zjawisko dzieje się w każdej innej branży foto. Ale w żadnej innej branży foto nie jest to aż tak widoczne… :)
Modowa fotografia jest martwa. Tak samo jak martwe są oczy większości tych lasek na plaży, czy w innym bunkrze z II Wojny Światowej. Trochę mi tego szkoda, bo mam wrażenie, że proces ten rozpoczął się niestety wraz z bumem na cyfry. Tak wiem… zaczyna się… Ale tak jest. Fotografia mody rządziła się swoimi prawami. Lat temu 20-30 prym wiedli fotografowie, którzy mieli własną ideę, własne widzenie obrazu i byli fotografami! I było ich kilkunastu. Oni rządzili i muszę powiedzieć, że wolę takie rządy mniejszości, niż zalew wszystko wiedzących, pracujących za pół darmo pseudo-fotogroafów mody. Takie nazwiska jak: Sieff, Ritts, Bourdin, Beaton, Avedon budowali rynek, który dzisiaj okupują dyletanci kopiujący sami siebie. Są iskierki na szczęście jak Recuenco, Meisel. Pojawiają się nowe nazwiska, ale to już nie to. Ci wszyscy obecni są wtórni. Rzadko już mają przebłyski geniuszu, który nie musi być oparty na sesjach za milion dolarów. Mam wrażenie, że cena sesji ma gwarantować jej wyjątkowość. Może i tak jest, ale jedynie pod względem rozmachu sceny i strojów :) Z pewnością nie pod względem pomysłowości.
Czy będzie gorzej?
Ooo tak! Będzie coraz gorzej. Im dalej w las, tym więcej drzew. W poszukiwaniu oryginalności (bo niektórzy szukają) fotografowie przesuwają granice estetyki. Najpierw zajęli się implementowaniem (cóż za słowo!) porno, potem sado-maso, w tym samym czasie anoreksja królowała na wybiegach i w studio, teraz to już sam nie wiem, co wymyślą, ale podrzucam im pomysł – pierwsza sesje fashion na stacji kosmicznej! Skoro lot kosztuje jakieś 20mln usd u ruskich, to uważam, że Vogue winien zainwestować. To byłoby coś! I widzę tam Karla Lagerfelda w tym kołnierzyku, co to mu się nie będzie trzymać szyi :)
Ech… fashion photography is dead… i jak mówią słowa zaśpiewki pirackiej – “Dwunastu chłopa na umrzyka skrzyni!”.
Tak, siedzi na tej skrzyni całe pokolenie… :)
jak zwykle, kij w mrowisko.
Gdyby Iczek nie był z Gdańska tylko ze stolicy, wiedziałby, że teraz najważniejszy jest temat krzyża. I ruszył ze swoim itoflexem, kolodionem i modelką pod Pałac Prezydencki.
Wiesz co, wydaje mi się, że to, że sesje i modelki są tak podobne do siebie, że niemal trudno je rozróżnić (i stąd ciągłe deja vu) wynika nie tylko z winy fotografów. Przecież oni fotografując modę robią to na zlecenie. I często chyba nie mają wiele do powiedzenia.
Wymieniłeś największych, najlepszych fotografów – to, że mają oni już ustaloną pozycję pozwala im na to, że mogą robić swoje i po swojemu. Bo im żadna red nacz nie śmie nic narzucić. A mało znany fotograf po prostu łapie zlecenia i robi jak mu każą. Chciałabym się mylić…
A tak przy okazji – mnie zastanawia ilość sesji Kate Moss i niemal każda okładka brytyjskiego Vogue’a. Skąd to się bierze?
Bo co się dziś liczy? kasa misiu, kasa.
Wypoczywam sobie teraz w takim większym mieście wojewódzkim i uderza mnie dominujący trynd w gospodarce (mniej widoczny z prowincji): handel. Sprzedaje się wszystko co możliwe – a najwięcej ciuchów i kosmetyków. A, że jakoś do tych klientów dotrzeć z marketingiem trzeba, stosuje się najprostszy zabieg – atak wizualny. A, że firm jest coraz więcej i konkurencja jakby ostrzejsza – publikuje się miliony utartych schematów foto(graficznych). W końcu wszystko się sprzedaje, a zleceniodawca lubi tylko znane mu obrazki (reguła inż.Mamonia).
Ilość nigdy nie przejdzie w jakość. Instynkt stadny zawsze jest bezmyślny (obrońcy krzyża z 1 strony, a kpiarze z drugiej). I na koniec – probabilistycznie na 1 twórcę trendu przypada 1 mln małp, więc z teorią prawdopodobieństwa nie wygrasz…
ps. polecam aktualny nr camera obscura traktujący o modzie i fotografii, głównie polskiej.
OFFTOP
Witaj Hubercie.
Jak to aktualny numer Camera@Obscura? Można gdzieś to dostać? Myślałem, że publikacja skończyła się w 2009 r…
Pozdrawiam.
Rafał
kupuję camer@obscura nieregularnie, jak na nią natrafię; bo i ukazuje się to wydawnictwo nieregularnie. bieżący nr to 1/2010:) (w całości poświęcony szczecińskiemu festiwalowi “Inspiracje” Glamour) do kupienia w empikach (ale nie każdym) lub w dobrych punktach gazetowych.
http://obscura.bpl.cal.pl/index.php?option=com_content&view=category&layout=blog&id=6&Itemid=15
To to samo wydawnictwo, nieprawdaż?
tak, to samo, ale stronka niekatualna bo nie ma najnowszego numeru:)
A jak uważasz Iczku, do jakiego stopnia fotograf może posunąć się w czerpaniu inspiracji, aby jeszcze dało się mówić o twórczości, a nie kopiowaniu utartych schematów?
moze nie fashion, ale poprawia nastroj odnosnie fotografii komercyjnej: http://masonvickers.com/Smith/index.html