Wyobraźcie sobie stolik w zadymionej z lekka kawiarni. Stolik gdzieś pod oknem, a przy stoliku Weegee, Robert Frank i Friedlander.
Wyobraźcie sobie inną sytuację. Penthaus gdzieś na dachu Nowego Jorku, w tym mieszkaniu zabawa w oparach ziół i kwasów… w tych oparach kilka lewitujących postaci: Winogrand, Avedon, Evans i Penn, i jeszcze Meyerowitz.
Czy to tylko fantazja? Nie, to nie jest i nie była fantazja. Nowy Jork w latach 50-70 był mekką największych fotografów świata, których nazwiska wymieniane są jednym tchem przez większość adeptów tej sztuki. Połowa lat 60 dwudziestego wieku to chyba najwspanialszy okres dla fotografii społecznej, reportażowej i… portretowej!
Między tymi panami krzątała się jednak jedna, drobna kobieta. Diana Arbus (jak sama chciała, jej imię wypowiada się . To historię jej życia opisuje w doskonałej biografii Patricia Bosworth. Właśnie skończyłem to czytać. Pochłonąłem to w jeden weekend w sumie. Książka jest napisana świetnie. Diane wydaje oczywiście trochę wyidealizowana, ale przecież każda biografia wyłapuje mnóstwo detali, które zebrane w książkę tworzą wielką otoczkę wokół bohatera. Czy to książka prawdziwa? Nie wiem. Jedyną rzeczą, która może uwiarygodnić jakość jest fakt, że córka Doon dysponująca prawami autorskich do zdjęć Diane nie wyraziła zgody na umieszczenie ich w biografii i w książce nie ma ani jednego zdjęcia zrobionego przez Arbus. Argumentowała to stwierdzeniem, że “dzieło matki przemawia za słowa”. Może dzięki temu mamy obraz neutralny…?
W każdym razie pasjonujący. Diane Arbus oskarżana była o wykorzystywanie swoich modeli, o publikację bez zgody, o okłamywanie w czasie sesji. Do dzisiaj wiele z jej zdjęć, wielu z jej bohaterów nie udzieliło nigdy zgody na publikację swoich portretów. Pomimo to, Diane je publikowała. Jej niekończące się depresje i pogoń za “trzewiami życia” zakończyły się w pustej wannie z otwartymi nadgarstkami (1971). Jej dzieła do dzisiaj pozostające w gestii córki, są reglamentowane. Mało się o niej piszę, niewiele zdjęć zostało pokazanych. Ona sama stała się ikoną.
Życie Diane to powieść filmowa. Ujęta bardzo lekko w obraz: “An Imaginery Portrait of Diane Arbus” z Nicole Kidman w roli głównej. Film jest zaledwie muśnięciem po światach Diane. A tych światów było mnóstwo. Nie chcę opowiadać książki. Chcę Was zachęcić do poczytania o fascynującej osobowości.
Na koniec wrócę jeszcze do NY z tamtych lat. Jak to niesamowicie brzmi, kiedy czytam, że Wingrand z Arbus poszli popstrykać jakieś wydarzenia, a Avedon i Evans toczyli godzinne rozmowy telefoniczne z Diane na temat jej prac. Ech… :)
Polecam Wam: Patricia Bosworth “Diane Arbus Biografia”, Wyd. W.A.B. 2006.
PS
Całkiem niedawno uruchomiono wreszcie w sieci oficjalną stronę z pracami Diane. Jest ich tam mało – tak zadecydowali spadkobiercy fotografa, bo Diane mówiła, że jest fotografem, a nie fotografką.
Hagiografia dla wyznawców Analogu?
;-)
kwantowy @ “Hagiografia dla wyznawców Analogu”… niekoniecznie dla “wyznawców Analogu”, bo to szczegół techniczny, ale hagiografia na pewno ;)))
A czytaliście Panowie?
Czytaliśmy twój artykuł ;))
Mam wrażenie, że tak samo jak kierowcy w 99% są winni korkom w miastach, tak to komentatorzy są winni wojenkom cyfra-analog [Kwantowy:)] i budowaniu wyobrażenia o czymś czego nie mieli nawet w rękach [Kwantowy + Tomasz] :)
Biografia Diane Arbus autorstwa Bosworth to pozycja obowiązkowa dla każdego kogo interesuje fotografia!
Świetnie napisana.
Znakomita próba portretu psychologicznego – próba, bo jednak Arbus jakoś się wymyka wielu zaszeregowaniom, pozostając tajemniczą i nieprzeniknioną postacią. I chyba też nie do końca dobrze rozumianą (tak w ogóle, przez odbiorców, a nie przez biografkę).
Plus interesujący obraz Nowego Jorku, historia rodzinna i osobista – wiele wątków wartych uwagi.
I tylko szkoda, że rodzina Arbus tak zazdrośnie strzeże jej zdjęć i praw do zdjęć, bo książka była by dużo ciekawsza z odpowiednią oprawą.
Na pierwszym zdjęciu Diana ma Mamiję C?
Ja także jestem świeżo po lekturze tej książki. 3 rzeczy utkwiły mi w pamięci:
1) Jak daleko płodnym pod wględem fotograficznym było tamto miejsce, tamten czas i tamci ludzie.
2) Jakże poplątane są losy artysty. Można mieć smutne podejrzenie, że szczęśliwy artysta to oksymoron, jak cienka jest granica między oblędem, depresją a sztuką. Jak talent i wrażliwość staje się brzemieniem.
3) Chałtura to odwieczne źródło utrzymania artysty.
Film zaś to taka baśń dla dorosłych z nutą amerykańskiego zakończenia ;-)
Zgodze sie, ze Diane Arbus byla genialnym fotografem.
Ale.
Zaczelam czytac te ksiazke i nie skonczylam, gdzies w polowie mialam dosyc.
Biografia autorstwa Bosworth jest nieautoryzowana, literacka parabiografia, bo autorka nie rozmawiala ani z pania Arbus, ani z nikim z jej rodziny, ani z jej bardziej znanych znajomych (np. Avedonem). Biograficznych faktow jest niewiele i sa ta tylko te powszechnie znane.
I niewiele pisze o samych zdjeciach, za to skupia sie na jej prywatnym zyciu niewiele o nim wiedzac – mnie to nie przekonuje.
W NY w srodowiskach zwiazanych z fotografia zawodowo mowilo sie o tej ksiazce jak o fikcji, glownie dlatego, ze interpretacja (bo inaczej nie mozna tego nazwac) autorki, nie pokrywa sie z tym co mowia o Diane Arbus inni.
Znacznie ciekawsza byla relacja Sontag-Arbus, to byla prawdziwa dyskusja.
Film natomiast jest inspirowany i jest fikcja calkowicie.
Autorka wiele razy rozmawiała z Diane, przeprowadzała z nią wywiady (str. 10). Była w młodości jej modelką i pozowała Diane i jej bratu Allanowi. Jak mogła jej nie znać osobiście?! :) Autorka oparła w 90% swoje wypowiedzi na relacji osobistej brata Diane – Howarda (str. 11), który spędził wiele godzina na rozmowach z autorką, a znał siostrę chyba najlepiej z rodziny. Dlaczego twierdzisz, że nie rozmawiała z nikim z rodziny? Nie wiem skąd masz te informacje, ale podajesz nieprawdziwe fakty. Jeśli czytałaś Ewo książkę do połowy, to wspomniane dane są w słowie wstępnym, gdzie autorka listuje z kim rozmawiała itd… :)
Mysle, że nie czytałaś tego jednak :)
Rola Avedona w życiu Diane jest dość specyficzna, oparta na zazdrości twórczej więc nie byłby on zbyt obiektywny, poza tym nie da się porozmawiać ze wszystkimi… a to nie jest podstawa do podważania obiektywności biografa.
Czytalam te ksiaze w polowie lat 80 i przyznaje, moglam sie mylic, piszac, ze “nie rozmawiala”, bo to bylo dawno. Siegnelam po nia, bo zrobil sie rumor ze strony jej rodziny, ktora oswiadczyla, ze “nie potwierdza” tego, co jest w ksiazce.
To bardzo odwazna koncpcja, ze Avedon byl zazdrosny.
Wlasnie to mi sie tez nie podobalo w ksiazce: spekulacja :)
NIe mowie, ze to byla zla ksiazka. Raczej zla optyka do patrzenia na zycie i tworczosc Diane Arbus.
Ewa – :)