Ci, którzy nie są na etapie dzieci przedszkolnych i ciut starszych, nie zrozumieją tego wpisu. Ci, którzy dzieci mają, ale już dorosłe, może przypomną sobie coś nie coś. Ci, którzy dzieci mają w przedszkolu, to z pewnością chwycą w lot moje intencje.
Oto istnieją dziecięce kanały telewizyjne. Jest ich kilka. Podzielone grupami wiekowymi, tematyką bajek itp. Klucz dowolny. Ja akurat w większości łykam popołudniami Disney Channel. Tam, między innymi, jest serial o polskiej nazwie: “Fineasz i Ferb” (eng.: Phineas and Ferb).
Fineasz i Ferb to bracia. Bardzo pomysłowi bracia. Fineasz wymyśla, a Ferb wraz z bratem realizuje nieprawdopodobne pomysły na kolejne maszyny, place zabaw, samoloty, maszyny czasu itp..
Fineasz jest gadatliwy. Ferb mówi zawsze tylko jedno zdanie pod koniec odcinka, które puentuje temat ich przygód. Nie to jest jednak ważne. Oto bowiem ta seria opiera się silnie na muzyce. W prawie każdym odcinku jest piosenka lub utwór muzyczny. Z punktu widzenie dydaktycznego – rewelacja! Nie ma to jak umiejętne przemycanie treści i estetyki do głowy dziecka.
I tutaj chcę się zatrzymać – piosenki i muzyka.
Jak wielu z Was się domyśla i pamięta, zazwyczaj muzyka w takich bajkach jest banalna, stanowić ma jedynie ilustrację pewną. A nawet jeśli piosenki mają być niby ambitniejsze, to zazwyczaj wychodzi wielkie nic i banalny aranż. Nic bardziej mylnego, jeśli chodzi o Fineasza i Ferba. Tam muzyka jest NIESAMOWITA!!! A aranżacje wyprzedzają o lata świetlne wszystko, co możecie usłyszeć codziennie w polskich rozgłośniach radiowych w wydaniu rodzimych gwiazdek. Fineasz i Ferb śpiewają, grają na wszelkich instrumentach (choć najczęściej są to gitary), a polskie wersje językowe tych piosenek są rewelacyjnie podłożone pod oryginalny aranż. Mój syn przepada za tymi piosenkami i słucha ich na YouTube regularnie. Zna je na pamięć. I jakoś nie przeszkadza mu, że są zaawansowane aranżacyjnie. Że nie są podane siermiężnie z użyciem syntezatora i rzeżącego wokalisty. Wchłania coś, co ma klasę i czy to takie trudne…?
Aby nie pozostać gołosłownym – oto przykład:
Może więc byłoby lepiej aby estetyka dzieci, również ta wizualna była kształtowana na podstawie dźwięków i obrazów dobrych i bardzo dobrych? Dlaczego tak więc nie jest? Mój syn ogląda ze mną album Avedona. Byłem święcie przekonany, że po 3 kartkach odejdzie do swoich Kung Fu Pand i Shreków oraz Autek. Nic bardziej mylnego. On był zaciekawiony. Pytał o pszczoły na twarzy modela, a kolory (czemu ich nie ma). Chłonął coś dobrego, bo pomimo założenia, że należy dzieciom pokazywać rzeczy proste w pierwszych latach ich życia – one chcą tego, co dobre. Tak to odczuwam.
Niestety, portrety robione mojemu synowi w przedszkolu przez “panów fotografów”, których praca ogranicza się do wklejek w PS kolejnych ramek i przebraniu Młodego w kostium rycerza – powodują, że i on się uwstecznia i nie może zrozumieć czemu to takie gówniane. Po kilku interwencjach okazało się, że można, że są ludzie młodzi, którzy zrobili reportaż z przedszkola (“Dzień w Przedszkolu”), który nawet mnie zachwycił i z przyjemnością zapłaciłem za odbitkę 4zł (!!). Można? Ano można, wspólnymi siłami.
Czyż nie byłoby cudownie by każda bajka miała piosenki rodem z Fineasza i Ferba, a nasze fotografie, nawet te rodzinne do albumu, były choć trochę dopracowane przez nas samych? Czyż nie warto pokazywać młodzieży coś, co jest dobre i piękne bez silenia się na wielki art. Tak po prostu ładne? Uwierzmy w to, że jeśli my zaczniemy dbać o to wszystko, to może za 30 lat pokolenia mojego syna i następne, będzie mogło w Gdańsku odwiedzić dwa lub może trzy galerie fotografii z prawdziwego zdarzenia, a na ścianie mieszkania mojego syna, jako dziadek będę podziwiał odbitkę vintage Bressona czy Adamsa…:) Ufam w to i dlatego mówię nadal NIE wszystkiemu gównianemu kiczowi fotograficznemu, który mnie ogarnia w ilościach nieprzebranych. Kolekcjonuje jakość, choćby nawet w bajkach, bo w fotografii robię to niejako z urodzenia.
Zarażam wiec Was tą ideą… choć pewnie wielu z Was nie potrzebuje tego wirusa. Już go macie i jest on nieuleczalny na szczęście.
Święte słowa :-)
Nie mamy w domu kablówki, ale właśnie ściągam dzieciakom pierwszy odcinek Fineasza. Ciekawym jak reakcje:) Dzięki za namiary na coś innego.
Programy adresowane do małych dzieci na tym kanale są OK, ale te dla starszych, jak hana-montana, itp. to straszny chłam.
Zgadza się Robercie… żenada te z aktorami hanna itp…. Poziom debilizmu jest przerażający, ale od czego rodzice :)
Dziwny wpis.
Ty, fotograf, piszesz o kreskówce a zachwycasz się muzyką.
Osobiście mam dość kreskówek z trójkątnymi twarzami i wystającymi, okrągłymi oczami.
Starzy (dorośli) nieudolni twórcy tworzą estetykę dla dzieci a dzieci “myślą” taką estetyką – koło się zamyka.
Chciałbym się podzielić pewną przygodą. Pewien urzędnik który decydował o dalszych losach pewnej biblioteki naukowej w Szczecnie miał problem. W owej bibliotece znajdowało się około 1500 szt. filmów na taśmach 16 mm i dwie kobiety na etacie. Problem bez rozwiązania to nie problem – decyzja krótka: „Kobiety do zwolnienia filmy do utylizacji” Moja decyzja była nieco inna: trzy taksówki bagażowe. Od 6 miesięcy oglądam filmy i kataloguje. Tytuły nieco zagadkowe jak np. „Łowcy promieni słonecznych” (film nie o fotografii jak by się mogło zdawać a o roślinach strączkowych) czy np. tytuł „WWW” (film o chorobach wenerycznych). Oczywiście jest sporo perełek jak np. filmy dokumentalne M. Piwowskiego. Jakiś miesiąc temu trafiłem na film z 1972 r. pt. „Kamera”. Ku mojemu zdziwieniu okazało się że jest to film animowany dla najmłodszych dotyczący fotografii. Przez 20 minut streszczenie historii fotografii od Niepce przez Daguerra , Maybridge’a , kamery Eastmana… pięknie ukazana strona techniczna: negatyw- pozytyw, światłoczułość…
Wszystko w zwartej pięknej opowieści dla najmłodszych. W której biała postać (podobna do tej z reklamy sim plusa) przedstawia historie fotografii chłopczykowi który znalazł aparat i nie wie co z nim zrobić.
Koniec końców bo się rozpisałem. Zobowiązuje się do wykonania kopi cyfrowej i prezentacji wam bo tego nie da się opisać.
P.S.
http://www.youtube.com/watch?v=qvdpCYms34M mały fragment filmu dotyczącego edukacji filmowej. Kopia oczywiście amatorska, może w przyszłości będą likwidować fabrykę rozpowszechniania filmów dokumentalnych wówczas i kopię będą lepsze.
Z fotograficznym pozdrowieniem.
Zapomniałem jeszcze dodac że kolejnym filmem animowanym z tej serii jaki znalazłem jest film pt. “Kibic na boisku”.
Tomek – trzymam kciuki!!
Z tych propozycji dla wiekszych dzieci, to ja tam lubie “Ja w kapeli” :-P
http://www.youtube.com/watch?v=lWAUB9o4f7w
obejrzyjcie jeszcze cz. 2 :)
@Tomek – to dopiero brzmi jak bajka
wracając do muzyki dla dzieci, to czyście zapomnieli Fasolki, Akademię Pana Kleksa i tym podobne? przecież aranżacyjnie to są perełki, którymi Gummibear (brzmi jak Pedo Bear) nie jest godzien szorowac WC.
@Tomek: dołączam do rzeszy trzymaczy kciuków za sukces i powodzenie.
pozdrawiam
rbit9n