Nie wiem jak jest u Was, ale u mnie na imprezach rodzinnych kroi się tort ze środkiem. I ten środek oczywiście zostaje bezpański, tak długo, aż pierwszy głód gości pochłonie kawałki wokół środka.
Potem luźne rozmowy, a środek tkwi nadal. Co jakiś czas ktoś sięgnie po okruszki wokół talerza, ściągnie kolejny kawałek ciasta, ale środek opiera się. Jednak do czasu.
W końcu zawsze znajdzie się śmiałek, który z odwagą równą żołnierzowi na pierwszej linii frontu, w krótki żołnierskim słowem “to ja to zjem” sięga po środek.
Środek ma zawsze te zaletę, że są w nim zatopione w czerwonej galaretce albo najlepsze truskawki tego lata, albo ogrzana ciepłem pokoju stapia się w nim łagodnie czekolada z uformowanej róży, albo też tkwią jak drewniane kolosy dwa orzechy oparte głowami o siebie jak dwaj bramkarze przez popularną restauracją.
I taki środek ma też fotografia.
Tak codziennie to zjadamy tylko te klasyczne trójkątne kawałki przygotowanego tortu. Mniej lub bardziej nam smakują i mniej lub bardziej fotografia ta przyprawia nas o dreszcz. Raczej jest to już coś przewidywalnego.
Ale od czasu, do czasu trafia nam się środek.
Ech… truskawki dobrze dobranej kompozycji i słodko-gorzki smak czekoladowego kadru wypełnia wówczas nasz zmysł estetyki i pochłaniamy go. Delektując się.
Taka fotografia zdarza się jednak coraz rzadziej. Coraz rzadziej też jest ona naszym własnym dziełem. Najczęściej środki są produkowane jak torty – przez innych.
Bo gdzie teraz piecze się torty w domu?
Te przekładane masą kawową z prawdziwymi fusami i drugą połową cytrynową ze szczypiąca w język prawdziwą skórką cytryny, a nie skondensowanym w zapachu sztucznym aromatem. No gdzie!?
Jedzie masówka ze sztampy. Ten samo tort jedzą ludzie w Gdańsku, Warszawie i Pcimiu. I tylko środek zawsze wzbudza te same emocje… tak damo tkwi na polu walki do końca.
Wiec tak: pieczmy torty sami i róbmy je unikatowe. Dbajmy by środek był wycinany i hołubiony jak najdłużej.
To taki krótki przepis na dobrą fotografię :)
PS
A tak na marginesie. Jestem za całkowitym zamknięciem “Łaźni” w Gdańsku. Trąbili, że robią wystawę fotografii VOGUE, a jak poszedłem w sobotę o 10:30 aby coś zobaczyć, to nawet psa z kulawą nogą nie zastałem i klamkę pocałowałem.
Żadnej karteczki, żadnej informacji kiedy to otwarte.
Kompletni idioci to prowadzą. Niestety. Jeśli zamyka się takie miejsca w weekend, bo pani kurator leczy kaca, to nie dziwne, ze nikt tam w tygodniu nie chodzi…
Ależ mnie wnerwili. Kupa finansowanych przez Państwo cwaniaków.
Łaźnia? Wystawa? Fotografii?
Iczku, ciesz się, że pocałowałeś klamkę.. poszedłem uradowany na wernisaż, spóźniłe się 10 minut.. postałem kolejne 10 minut, rzuciłem okiem na niecałe 10 fotografii walnietych od niechenia, rzucilem okiem na krawaty i skarpety i w długą.. werinsaż na którym byłem w sumie 10 minut..
PS: to absolutnie nie jest wystawa fotografii VOGUE..
Dziz, Adam dobrze ze napisales. Dokladnie takiego czuja mialem jak zobaczylem nazwiska autorów tych fotek. Towarzystwo warszawsko-salonowo-metro i homoseksulane :)
hehe.. ależ wy ładnie piszecie :)
"Wystawa sztuki współczesnej pt. Vogue poświęcona jest modzie męskiej jako tematyce w polskiej sztuce współczesnej"
taa, takie kwiatki to tylko w naszym kraju. Gwiazdy Elle i Aktivista opisane jako głęboka, transgenderowa sztuka.
Warto zapamiętać – Karol Leszkowicz i Jola Woszczenko – i omijać bardzo szerokim łukiem przedsięwzięcia które firmują swoimi wątpliwymi nazwiskami.
guerilla,
Widziałem w sieci te zdjecia… aż chce się użyć nieparlamentarnych słów…
Nosz ja pier………
Popieram mój własny postulat aby zamknąć Łaźnie a kase przeznaczyć na odnowienie ulicy przy której się znajduje.
I nastęny postulat – ponawiam zakaz fotografowania bez pozwolenia i koncesji… zdany egazmin uprawniałby do zakupu aparatu w wyznaczonych punktach w Polsce.
przyznaje się bez niczego :) ja osobiście robię w domu torty: piecze sie najpierw prawdziwy biszkopt, potem wyrabiam masę, wypełniam warstwy, dekoruje owocami…mniam ;)
rycerz
Ja też robię torty w domu i niestety muszę powiedzieć, że zrobić dobry tort jest o wiele łatwiej niż dobrą fotografię… przynajmniej w moim przypadku.