Lubię czytać wpisy ideowców. Najczęściej są to młodzi adepci fotografii lub po prostu starsi koledzy po fachu, którzy budują własny świat złudzeń w zakresie uprawianego hobby fotograficznego.
Jednym z częściej powtarzanych frazesów, który w obecnych czasach osiąga kolejne rankingi banału, jest stwierdzenie, że sprzęt nie ma znaczenia, ale liczy się to jakim jesteś fotografem…
Mój boże! Czy może być coś bardziej ideowego w obecnych czasach niż wiara w fakt, że sprzęt fotograficzny nie stanowi o Twoim fotograficznym bycie? Nie ma. Trudno mi nawet przyjąć do wiadomości, że ktoś w to naprawdę wierzy. W czasach, gdy aparat fotograficzny nie jest już “tylko narzędziem”, ale przede wszystkim (i to w 80%) twórcą Twoich zdjęć. Już od dawna to nie Ty robisz zdjęcie, ale aparat fotograficzny, który ma wgrane zapamiętane sceny, który ostrzy na cel szybciej niż Ty nawet zdążysz pomyśleć, że chcesz tam wyostrzyć (do tego rozróżnia psa od kaczki, samolot od samochodu, a biegnące dziecko od biegnącego kota), przelicza ile błędów w naświetlaniu zrobiłeś i poprawia ekspozycję, aby każdy piksel dawał z siebie wszystko, pokazuje Ci gdzie popełniłeś błąd, wskazuje sposób korekcji błędu, proponuje, abyś użył stabilizacji lub wyłączył odszumianie przy długich naświetlaniach itd, itd, itd…
Jeśli więc ktoś mi mówi, że sprzęt fotograficzny to jedynie narzędzie, to sorry… wierzyłem w to w latach 90, gdy na serio wziąłem Smienę i Zenitha do ręki, a najpierw Druha. Teraz nie mam złudzeń żadnych. Każdy fotografujący w sposób choć trochę bardziej zaawansowany niż telefonem (nie uważam rejestracji telefonem wykonanej za fotografię) jest jedynie (!!) współtwórcą fotografii. I to w małym procencie. I nie przekonują mnie teorię o decyzji, o woli, o wyborze – że to niby ja wybieram co fotografuje i ja kadruje (wątpliwy argument), że aparat sam nie podnosi się do oka (wątpliwy argument w czasach, gdy Nikony serii Z mają fotopułapki wbudowane!), że świadomość kompozycji jest po naszej stronie – ludzkiej. I nawet gdyby to wszystko wziąć pod uwagę, uważam, że to stanowi może 20% procesu tworzenia zdjęcia.
Tak, dotykamy właśnie tego pięknego obszaru – proces twórczy. Kurde, jak ja nie lubiłem nigdy tego filozofowania. Proces twórczy… może i on zachodzi w mojej głowie, może nieświadomie i dlatego go nie rozumiem, ale od razu banan uśmiechu pojawia się na mojej twarzy, gdy ktoś powołuje się, jakiż to wykonał proces twórczy, aby nacisnąć spust swojego Hasselblada X2D lub Leica M11 wartych po 40 tyś zł i uzyskał wspaniały efekt swojego artystycznego podejścia. W tym czasie, aparat wykonał za nich obliczenia swoim wbudowanym procesorem, który jest 1000x wydajniejszy od procka, który był na pokładzie Apollo 11 przy lądowaniu na księżycu. Poprawił błędy w nastawach, wskazał ostrość, zapisał RAW, przesłał na telefon, wstawił swoje interpretacje koloru do pliku, zakodował dane meta itd…
Taaaak – strasznie się namocowaliśmy jako fotografowie przy tej fotce. Pot cieknie po karku, światłomierz się przegrzał, a nasza chemia w piwnicy aż się zagotowała :)
Jako fotografowie nie robimy już nic. Jesteśmy podpięci do coraz lepszych maszynek fotograficznych, które robią za nas praktycznie wszystko.
Niestety tak to widzę, a jeszcze nawet nie doszedłem do głównego punktu tego marudzenia…. AI, czyli wszechobecna już sztuczna inteligencja. Nawet nie wiem czy chcę o tym pisać. Gdy widzę zdjęcie rozmytej wody wykonane przez nikomu nieznanego fotografa Piotra Biegaja…
… to myślę sobie, że coś takiego w chwili obecnej jestem w stanie wygenerować w 5 sekund za pomocą jednego z narzędzi AI. Dokładnie takie samo nic, a nawet lepsze. Czy my naprawdę nadal jesteśmy potrzebni, jako załącznik do aparatu? Chyba nawet najbardziej zagorzali ideowcy muszą dostrzegać coraz bardziej dojmujący bezsens istnienia człowieka, jako elementu procesu twórczego. Chyba zgodzicie się przecież, że w procesie twórczym (ja nie umiem zdefiniować czym to jest) jesteśmy, co najwyżej, elementem… jak powyżej opisałem. Jakimś fragmentem dzieła finalnego. Skoro aparaty wykonują za nas te od zawsze najbardziej przyjemną i manualną pracę, jaką była fotografia analogowa jeszcze w latach 70 czy 80 (cały proces aż do powstania odbitki), to po dodaniu do tego AI oraz dzięki możliwościom technologicznym aparatów i obiektywów “stajemy się zbędnym elementem w teorii Darwina” – parafrazując Papcio Chmiela i Tytusa.
Inny przykład.
Ostatnio zacząłem śledzić kilka profili na Instagramie z przepięknymi zdjęciami ptaków. Szczególnie sów. Odseparowane od tła, cudowna kontra zachodzącego słońca, piękna, idealna gałąź czy dziupla… no i po kilku dniach spojrzałem na opis w bio autora, a tam, jak byk: cooperate with AI… i ja się nabrałem. Te zdjęcia na telefonie nie różniły się niczym od wychodzonych miesiącami i wyczekiwanych pod kątem odpowiedniego światła zdjęć realnych. Były lepsze!
Albo, co to jest za problem wygenerować taką fotę:
Czy więc jakakolwiek forma fotografii jest w stanie obronić się przed byciem w 100% stworzoną przez AI?
No jaka…?
Mam wrażenie, że jest trochę sprzeczności w tym wpisie.
Czy sztuką przestają wg Ciebie być zdjęcia klasyków fotografii, którzy ich nie obrabiali, a ich zadanie polegało tylko na ewentualnym ustawieniu czasu naświetlania? Czy to, że ustawiali czas naświetlania, a dziś robi to automatyka, powoduje taką różnicę? Zresztą nawet dziś fotografujący telefonami korygują parametry nie wiedząc o tym (mam na myśli suwak “jasności zdjęcia”).
Druga sprawa – chyba obracamy się w różnych kręgach fotograficznych, bo ja nigdy nie spotkałem się z bezkrytycznym stwierdzeniem, że sprzęt nie ma znaczenia. Zazwyczaj to hasło jest obarczone różnymi “ale” lub wskazaniem, że fotografowie robili świetne zdjęcia takim samym lub gorszymi aparatami niż ma osoba, do której to hasło jest kierowane.
Trzecia sprawa – AI. Dlaczego fotografia miałaby się bronić przed AI (oczywiście pytam w kontekście artykułu)? Różnica pomiędzy fotografią i obrazem stworzonym przez AI jest taka sama, jak różnica pomiędzy fotografią i klasycznym obrazem.
Wiele sprzeczności, bo wiele rzeczy sprzecznych dzieje się teraz w fotografii. Gonimy króliczka technologicznego i gonitwa ta nie ma końca, chociaż zatracenie w niej już tak. Nie napisałem, ze to moje kręgi… raczej, że słyszę takie opinie od ideowców :)
AI – zabije fotografię. Co do tego, nie mam najmniejszych złudzeń. Niestety. To tylko kwestia czasu.
Dzięki, że skomentowałeś i znalazłeś czas!
Dziwne, nie da się odpowiedzieć na Twoją odpowiedź. To chyba jakiś błąd motywu/formularza komentarzy. Więc odpowiadam na swoją odpowiedź:
AI nie zabije fotografii, tak samo jak telewizja nie zabiła radia, fotografia malarstwa, itp. AI może moim zdaniem co najwyżej “zabić” dotychczasowy sposób pojmowania sztuki u tych, dla których rzemiosło = sztuka.
Nie mówię, że fotografia się nie zmieni, ale nie ma co panikować z prostej przyczyny, dopóki AI nie zastąpi pomysłowości ludzkiej, nie mamy się czego martwić, bo sztuką jest nawet nadawanie kontekstu już istniejącym dziełom (zabijcie mnie, ale nie przypomnę sobie nazwiska tej artystki, która wybierała cudze informacje i dodawała do nich teksty typu: “Nie jesteś sobą”, “Czy w niebie są zwierzęta”, “Twoje spojrzenie trafia w mój policzek” itp.
Mam dwupoziome komentowane, ay było łatwiej, ale widać jest trudniej :)
Ale właśnie o to idzie, że pomysłowość ludzka, który podobno jest nieograniczona (chcę w to wierzyć) może okazać się możliwa do skopiowania przez zaawansowany algorytm. Tak, jak pomysłowość w modzie zatacza koła i dzwony wracaj ą, tak wydaje mi sie, że pomysłowość homo sapiens jest skończonym procesem. A jak nałożysz na to nasze wrodzone lenistwo, to my z miłą chęcią przyjmiemy, że ktoś/coś wymyśla za nas…. np. zdjęcia :)
Możliwe, że właśnie ograniczenie komentarzy do 2 poziomów powoduje, że nie da się odpowiadać na komentarze do komentarzy.
Pierwsze pytanie jakie mi się rodzi na Twoje wątpliwości odnośnie pomysłowości ludzkiej, to po co komu fotograf? Za niedługo nawet fotografowie ślubni nie będą potrzebni, bo zdjęcia i filmy będą robiły autonomiczne drony sterowane przez AI :)
Fotograf jest tylko narzędziem, które ma dać odbiorcy dzieło sztuki. I to odbiorca będzie decydował czy coś dla niego jest dziełem, czy nie. Jeśli obraz wygenerowany przez SI pobudzi wyobraźnię odbiorcy, to… czy potrzebne jest coś więcej?
Czy jako odbiorcy sztuki mamy podziwiać drogę, jaką przeszedł twórca, czy dzieło końcowe? Jeśli dla Ciebie, jako odbiorcy, ważne jest jak zostało zrobione zdjęcie, to będziesz szukał autentycznych artystów i tyle. Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie chciał robić zdjęcia i ktoś, kto je będzie chciał oglądać.
Ale z drugiej strony np. mnie nikt nie zmusi do tego, żebym podziwiał fotografię otworkową jeśli efekt końcowy mi się nie będzie podobał, nawet jeśli autor włoży dużo pracy w zrobienie zdjęcia. No, chyba że zrobi zdjęcie stojąc na rękach, kręcąc hula-hop i zionąc ogniem… ale wtedy i tak nie będę podziwiał dzieła, tylko drogę do jego stworzenia ;-D
Fajnie, że podejmujesz ten temat, ale z niewieloma twierdzeniami w tym wpisie się zgadzam. Moim zdaniem opierasz te rozważania, już od samego wstępu, na kilku założeniach, które są nieprawdziwe w szerokim ujęciu. To kilka przykładów:
1. „Już od dawna to nie Ty robisz zdjęcie, ale aparat fotograficzny, który ma wgrane zapamiętane sceny, który ostrzy na cel szybciej niż Ty nawet zdążysz pomyśleć, że chcesz tam wyostrzyć (do tego rozróżnia psa od kaczki, samolot od samochodu, a biegnące dziecko od biegnącego kota), przelicza ile błędów w naświetlaniu zrobiłeś i poprawia ekspozycję (…)”
2. „to niby ja wybieram co fotografuje i ja kadruje (…) świadomość kompozycji jest po naszej stronie – ludzkiej. I nawet gdyby to wszystko wziąć pod uwagę, uważam, że to stanowi może 20% procesu tworzenia zdjęcia.”
3. „że to niby ja wybieram co fotografuje i ja kadruje (wątpliwy argument), że aparat sam nie podnosi się do oka (wątpliwy argument w czasach, gdy Nikony serii Z mają fotopułapki wbudowane!)”
4. „Skoro aparaty wykonują za nas te od zawsze najbardziej przyjemną i manualną pracę, jaką była fotografia analogowa jeszcze w latach 70 czy 80 (cały proces aż do powstania odbitki)”
Generalnie, wszystko to można przyrównać do stwierdzenia, że to nie ja piszę na komputerze, tylko komputer robi to za mnie, poprawiając błędy, tłumacząc, ma wgrane litery, teksty, etc. A najprawdziwiej to się pisało na maszynie do pisania, a czasy gdy to robiono uważam za jedyne słuszne.
Ad. 1 Jadąc samochodem, który ma kontrolę trakcji, ABS, EBD, ASR, BAS, itd., itd., itd… kto odpowiada za bezpieczeństwo pasażerów? Samochód czy kierowca?
Ad. 2. Na jakiej podstawie sądzisz, że to 20%? Ja uważam, że to 95%.
Ad. 3. Obaj zajmujemy się fotografią przyrodniczą, więc obaj wiemy (ale nie tylko w tej dziedzinie ma to znaczenie), jak istotne jest to, gdzie się „zaczaimy”, gdzie będziemy czekać, etc. Co z tego, że Nikony serii Z mają fotopułapki? Nigdy z nich nie korzystałem, więc dlaczego ten argument ma, generalnie, podpierać tezę o braku konieczności podnoszenia aparatu do oka? Możesz zostawić tak skonfigurowany aparat np. na chodniku, stojąc obok i czekając na zdjęcia. Ale mimo tego, że taka funkcja istnieje, jak wiele osób będzie tak postępować? Przecież w wielu przypadkach może to ułatwiać robienie zdjęć zgodnie z etyką fotografowania przyrody, np. używając szerokiego kąta. I AI za mnie aparatu nie zostawi w danym miejscu, muszę to fizycznie zrobić ja. Załóżmy, że mam artretyzm, i chcę dalej fotografować, ale nie mogę naciskać spustu migawki, jednak nastawiam taką fotopułapkę (bądź ktoś klika za mnie wg moich instrukcji), mając cały czas aparat na oku (na balkonie, w terenie, gdziekolwiek). Czy jej użycie czyni moje zdjęcia mniej „moimi”? Nie, umożliwia mi dalsze czerpanie satysfakcji z tej wspaniałej pasji.
Ad. 4. Piszesz, że to dla Ciebie najbardziej przyjemna i manualna praca. Dla mnie nie. Nigdy się nią nie zajmowałem i nie mam potrzeby zgłębiać np. tajników wywoływania zdjęć w ciemni fotograficznej. Czy czyni to mnie mniej prawdziwym fotografem? Chętnie do procesu robienia zdjęcia zaliczasz takie czynności jak wszelka manualna praca, ale odmawiasz jej pierwszeństwa w przypadku naciśnięcia spustu migawki czy wyboru miejsca bądź kompozycji, co wymaga… manualnej pracy. Mi obecna szybkość i skuteczność działania podzespołów aparatu ułatwia skupienie się na komponowaniu kadru.
Dlaczego wspomniane zdjęcia sów (w 100 bądź mniej % wygenerowane przez AI) Ci się podobały? Bo była tam ciekawa kompozycja i światło i były poprawne technicznie. Czym różni się dobre zdjęcie od dobrego „zdjęcia” wygenerowanego przez AI jeśli rozważamy wartość wizualną obu prac? W Twoim rozumieniu a moim zdaniem tylko i wyłącznie włożonym wysiłkiem. Ja nie staram się robić coraz lepszych zdjęć po to, bo obawiam się konkurencji ze strony AI, tylko po to, żeby sprawiało mi to przyjemność. Powstanie AI nie sprawiło, że przestałem spać spokojnie, bo boję się czy mam jeszcze potrzebę fotografować (a zdaje się, że taką tezę na wstępie postulujesz). Algorytmy AI, które pomagają ostrzyć w moim aparacie ułatwiły mi skupienie się na kompozycji. Nie używam jednak wyboru pola typu auto (a znów we wpisie sugerujesz to jako domyślną praktykę), tylko pojedynczego kwadracika, który umieszczam tam, gdzie ja sobie tego życzę. I dzięki skuteczności elektroniki nie muszę się martwić np. precyzją mechanizmu opartego o detekcję kontrastu w lustrzankach, czy rozkalibrowanego na mrozie obiektywu. Co więcej, ciągłe ulepszanie mechanizmów i elektroniki prezycji ustawiania ostrości zaowocowały między innymi wyeliminowaniem migawki, co z kolei zakończyło erę jeleni spoglądających prosto w obiektyw, a więc przyczyniło się do utrwalania bardziej naturalnych zdjęć. Szybkostrzelność i precyzja AFu umożliwiają obecnie zrobienia pikującego zimorodka na ułamek sekundy przed zanurzeniem dzioba w wodę, co kilka lat temu jednemu fotografowi zajęło kilka lat pracy i dziesiątki tysięcy zdjęć. Czy to czyni tak otrzymane zdjęcie gorszym? Przykładów można jeszcze wiele wymieniać.
Póki co narzędzie do tworzenia obrazów AI nazywa się komputer, a nie aparat fotograficzny. Służą one do dwóch różnych zadań. Powstanie fotografii nie zabiło malarstwa. Powstanie AI nie zabije fotografii. Może przynajmniej wyeliminuje tych, którzy idą na skróty i będzie bardziej pusto i przyjemniej w terenie:)
Ty moje podejście nazywasz ideowym złudzeniem i wierzeniem w banały, a ja Twoje pesymistycznym pomijaniem faktów i możliwości technologii. Szkoda, że nadałeś temu wpisowi taki ton skreślając wszystkich innych myślących inaczej, bo Twój punkt widzenia technologii jest ciekawym przyczynkiem do dalszej dyskusji.
Michał, wielkie dzięki za tak pogłębiony wpis! Rewelacja!
Trudno się polemizuje i komentuje w tej formie więc pozwolę sobie jedynie zostawić tutaj Twoją kontrę. Bardzo Ci dziękuję! Olbrzymi szacunek.
Mam wrażenie, że ten wpis to prowokacja. Aparaty są, szybkie, sprawne i wiele potrafią ale w dalszym ciągu nie chodzą po lasach czy na wesela i nie robią zdjęć. Decyzja o zrobieniu zdjęcia w dalszym ciągu należy do mnie. To ja wybieram motyw, światło i sposób kadrowania. Aparat jedynie może mi w tym pomóc. A co do dziedzin fotografii w których AI nie będzie miało zastosowania to cała fotografia dokumentalna która jest olbrzymim działem. Jakoś nie mogę sobie wyobrazić choćby reportażu ślubnego wygenerowanego przez AI. Przecież to nie chodzi o to żeby mieć jakieś fotki, ale fotki uwieczniające konkretne wydarzenie, które na prawdę się odbyło. Może kiedyś będą to robić roboty ale tak czy siak będą tam musiały być i zrobić te zdjęcia.
Marcin. Dzieki za komentarz.
W tym zasadza sie własnie ma wątpliwosc czy na pewno to Ty wybierasz jak wyglasa obraz finalny. Moze i kadrujesz Ty (jeszcze), ale to co otrzymujesz nie jest zazwyczaj wynikiem Twojej pracy. Robi wszystko procesor w Twoim aparacie. O tym to jest.
Wiec jesli zredukujemy Twoją rolę do kadrowania, to zostaje tylko jeden mały kro, aby i to wyeliminować w przyszłości..
To może ja mam za stary aparat albo nie umiem z niego korzystać, bo to moje fotografowanie jakoś od czasów analogowych jakoś bardzo się nie zmieniło. Nadal muszę podnieść aparat do oka, zdecydować jaką chcę przysłonę, żeby uzyskać odpowiednią głębie ostrości, ustawić czas odpowiedni do efektu, który chcę uzyskać i nacisnąć spust. Mój aparat nie podpowiada kiedy, ani jak mam zrobić zdjęcie. No jakoś nic nie chce za mnie robić. A efektem moich zabaw jest Raw który również musze doprowadzić do stanu użyteczności wizualnej.
Powiem więcej. Od ładnych paru lat mam przyjemność uczyć studentów fotografii. Skoro aparaty robią za nas wszystko – jak twierdzisz – to dlaczego ja ich ciągle muszę tej fotografii uczyć?
A co do przyszłości to może i tak będzie jak mówisz, ale i tak myślę, że dobra robota artysty zawsze będzie w cenie. Z resztą już tak jest. Możesz przecież ściągnąć fotkę ze stocka, a mimo to nie brakuje klientów którzy potrzebują fotografa żeby zrobił bardzo konkretną robotę.
Możesz kupić obraz na ścianę w Castoramie ale jeśli będziesz chciał miec coś na prawdę dobrego to pójdziesz do galerii albo do artysty malarza.
Dokładnie to wmawiano mi na samym początku mojej drogi – nie sprzęt robi zdjęcia tylko fotograf. Przekonało mnie to, a że nie miałem zbyt dużego budżetu to kupiłem taki bardzo amatorski zestaw. Potem pojawiała się frustracja bo zdjęcia które robiłem nie przypominały w żadnym stopniu zdjęć które służyły mi za wzór tego co chciałem robić. To upewniło mnie w przekonaniu, że to totalna głupota. Zainwestowałem w lepszy sprzęt, trochę dobrałem w ratach i w końcu kupiłem zestaw który naprawdę chciałem mieć. Co się zmieniło? To, że w końcu jestem w stanie robić zdjęcia które chce robić. Ale czy takie robię? Jakiś procent na pewno, jednak jest też wiele takich które lądują w koszu co upewnia mnie tylko, że ręka i oko fotografa jednak też mają jakieś znaczenie. Sprzęt ma znaczenie, ogromne ale potrzebuje też umiejętności fotografa, czyli tego czego posiadam naprawdę niewiele i w związku z tym pomimo możliwości jakie daje mi sprzęt nadal zbyt rzadko zdarza mi się powiedzieć “wow” oglądając wykonane przez siebie fotografie :)
Świetny komentarz! Dziekuje Ci, że to napisales, bo to doskonałe podsumowanie.
Prowokacyjny charakter moich postów ma wywołać jakies przemyslenia. Ty zamkanłrś to wtych kilku zdaniach. Dziekuje!