Urodziłem się 500 metrów od toru wyścigów konnych w Sopocie. Dzieciństwo dzieliłem między graniem w piłkę między blokami typowego PRL-owskigo osiedla Żabianka a łażeniem po stajniach i pomaganiem przy koniach. Szwendałem się po ogromnym terenie wyścigów w czasach, gdy nikomu nie przyszło przez głowę grodzenia go i ustawianie bramek wejściowych.
Uwielbiałem zapach stajni, zapach koni i pasję ludzi, którzy oporządzają te zwierzęta. Potem na nich jeżdżą, ścigają się, skaczą. To inny świat. Wracam regularnie na hipodrom w Sopocie. Zmieniło się tam wiele, ale też wiele pozostało. Są te same stare stajnie, obok których wybudowano nowoczesne pawilony do trzymania prywatnych koni. Jest nowa wspaniała hala, ale też i stare maneże z powybijanymi szybami. Są karuzele dla koni i jest ten sam tor. Te same przeszkody, na których jako dzieciak jadłem czereśnie kupione na pobliskim rynku.
Zapach i smak błogiego dzieciństwa.
Lubię taką fotografię. Gratuluję!!!
No i prawie jak z analoga :-)
Dla mnie to też niesamowite wspomnienie i czas dorastania, ale wraz z wiekiem widzę jakie nie łatwe życie mają tam konie i pojawiają się mieszane uczucia :(
Ale nr telefonu można by było na zdjęciu zamazać. Tym bardziej, że osoby postronne nie powinny wchodzić do stajni – konie tam odpoczywają i nie należy im tego odpoczynku zakłócać. :)
Uu, nieładnie tak usuwać komentarze. Te niewygodne. Nieelegancko trochę. Pozdrawiam i życzę więcej luzu i dystansu. :)
Szanowny/a Fi, Komentarze są moderowane przez automat anyspamowy. Jeśli coś wydaje sie podejrzane, komentarz jest usuwany z automatu :) Działa to z opóźnieniem niestety. Faktycznie Twój poprzedni wpis został zakwalifikowany jako spam – przywracam go w chwili obecnej. Zdrówka!