Urodziłem się w czasach, gdy kościół był w zupełnie innym miejscu naszej kultury i społeczeństwa. Wyrosłem w typowo katolickim duchu wiary, że instytucja kościoła katolickiego ma mocne moralne fundamenty do bycia dla mnie latarnią moralną i wyznaniową. Nigdy wówczas bym nie pomyślał, że wystarczy 15-20 lat (co jest ledwie mgnieniem w historii kościoła), aby wszystko, co nauczali posypało się w proch. Absolutny niebyt.
Nigdy też nie pomyślałem, że widok księdza na ulicy będzie kojarzył mi się wyłącznie z pedofilią i zakłamaniem najwyższych hierarchów tej instytucji. Jestem pewien, że jeśli oni naprawdę wierzą w zbawienie i niebo (a wątpię!), to miejsca dla nich wszystkich tam nie ma.