Kiedy rozmawiasz z fotografami o fotografii rodzinnej, a w szczególności o fotografii dzieci to zawsze pojawia się wzorzec z Sèvres fotografii dziecięcej – czyli Sally Mann i jej Family Portraits. I słusznie, bo to jest pewien odnośnik do każdej innej fotografii związanej z rodziną czy pokazywaniem intymnych relacji z dziećmi i dzieci między sobą. Nie da się ukryć, że tak jak Cartier-Bresson zawsze będzie wzorcem decydującego momentu, tak azymutem dla fotografii rodzinnej będzie właśnie Sally.
Każdy z nas, trochę bardziej zajmujących się fotografią, widział zapewne tysiące już galerii i autorów zajmujących się tym tematem. Ja też. Wielokrotnie zapewne też próbowaliśmy robić rodzinne portrety i śliczne obrazki rodzinno-dziecięce, ale taj aby nie powielać już tego, co widzieliśmy wcześniej. Mam wrażenie, że można te nasze próby i wszystkie galerie online podzielić na trzy zasadnicze grupy.
Grupa Pamiątka
Grupa pamiątka, to grupa skupiająca najwięcej fotografii rodzinnej i dziecięcej. To klasyczne pstryki pamiątkowe w stylu: mam dziecko, chce mieć ładne zdjęcie, jak je zupę lub wywala klocki lub kotłuje się z gołym tyłkiem na plaży. Nie mam absolutnie nic przeciwko takiej fotografii, w końcu to całkowicie normalna sprawa i moi rodzice mają cały album odbitek ze Smieny, którą mój ojciec nosił wszędzie ze sobą. Mam każdy rodzaj fotografii pamiątkowej z PRLu: miś z Krupówek, basen publiczny w Toruniu (swoją drogą to była rewelacja te baseny publiczne, otwarte!), na rowerze, na sankach, pierwsza komunia i stercząca świeca, na kolanach u babci, ryczący jak mi brat zabrał hulajnogę itd… Są to artefakty. Proste. Mające podstawowy i najważniejszy walor – wspomnienia. Nie oceniam ich nawet w kategoriach estetycznych.
Grupa cukiereczki
To jest ten moment, w którym rodzice postanawiają zainwestować dziecko w fotografię. Tak, dobrze napisałem… dziecko jest inwestowane w fotografię. Wybieramy pół roku fotografa, który ma studio i witrynie wystawia wyblakłe na słońcu profesjonalne portrety maluchów. Albo lepiej… fotografia w przedszkolu. Dzieci są zazwyczaj jakoś przebrane, w co tam fotograf akurat ma i rodzic jest zachwycony, dziecko ma to w dupie, bo nie kuma, co się dzieje, ale za lat 10 ze wstydem usunie wszystkie fotki z facebooka rodzica, a pliki z pendrive wylądują w szafie, na samym dnie. To też jest fotografia i rozumiem rodziców, że chcą być ambitniejsi. Tylko szkoda, że kosztem dzieci. Tutaj dotykamy jednak zupełnie innego tematu – estetyki w społeczeństwie, a właściwie braku poczucia estetyki. Ale to kompletnie inny wątek, o którym pisałem trochę w TYM wpisie. Niemniej… takie przedszkolne cukiereczki ma wielu z nas na półce w pokoju dziecka.
Grupa artystyczna
No i docieramy do grupy, która mnie interesuje najbardziej. Tutaj na pewno możemy wyodrębnić wiele podgrup, ale mnie interesują w tym wątku dwie: podgrupa bajka i podgrupa natura. Najlepiej jest rozmawiać na przykładach. I cały ten wpis, przyznaję, powstał w wyniku wyszukania przeze mnie portfolia dwóch autorów.
W podgrupie bajka plasują się zdjęcia, które bardzo doceniam, a to dlatego, że ja nie umiem takich zrobić. I wcale nie jest to sarkazm, ja naprawdę lubię popatrzeć na taką fotografię. Doceniam kunszt aranżacji, stylizacji i warsztat techniczny przy obróbce takich zdjęć. To wcale nie jest taki proste. Gdy dodamy do tego umiejętność łączenia światła zastanego z błyskowym w takich proporcjach, aby nie było to nachalne walenie po oczach i separacja niedoświetlonego tła jedynie, to uzyskujemy takie rezultaty jak odkryta dzisiaj przeze mnie Elena Shumilova. Bajkowa fotografia w najlepszym jakościowym wydaniu. Sama autorka jest uznaną fotografką prowadzącą warsztaty na całym świecie właśnie z tego typu fotografii. Polecam Wam jej stronę i filmy z warsztatów. Jest czego się uczyć. Zdarzają się wśród tych kadrów, takie pomysły, które nie do końca mi pasują i zaczynają ocierać się o estetykę, która nie jest mi najbliższa, ale warsztat ratuje sytuację. Jestem w stanie zaakceptować taki styl, bo jest to doskonała jakość.
W podgrupie natura są zdjęcia mi najbliższe. Tutaj wypada wrócić do Sally Mann, a nawet trzeba. Nie napisałem, że dla mnie osobiście to jest Święty Graal fotograficzny. I taki właśnie Graal w swoich rękach i w swoim oku posiada Alain Laboile. Ten ojciec szóstki dzieci przenosi mnie znowu w świat, który urzeka mnie czystością natury, prostotą i taką bliskością namacalną, że mam wrażenie, że staje się członkiem jego rodziny oglądając kolejne galerie na jego stronie. Dawno nie oglądałem tak dobrej fotografii rodzinnej i dziecięcej! Wszystko jest cudownie naturalne i subtelne, bez nachalnego epatowania formą i szukania na siłę udawanego naturalizmu. Jednocześnie, całość nie ociera się o odzieranie z dziecięctwa czy prowokowanie prywatnością. Naprawdę dobra fotografia! Fotografie Alain zebrane są w kilka już albumów i wyglądają one naprawdę godnie.
Fotografujcie bliskie Wam osoby. Nie zawsze musi to być rodzina. Po prostu bliskich. To doskonałe ćwiczenie, bo zrobić portret komuś bliskiemu, pokazać go w sposób prawdziwy, to chyba najtrudniejsza sztuka fotograficzna.
Według mnie zdjęcia Szumiłowej i jej polskiej koleżanki Podlasińskiej (http://iwonapodlasinska.com/) to jest właśnie kategoria “cukiereczek”, lukier u tych Pań aż się wylewa z ekranu. Mnie osobiście na widok tych wszystkich cudów z Photoshopa – mgiełek, światełek, doklejonych królików, wygładzonych buziek, sztucznych rozmyć – aż skręca (są wyjątki, nieliczne).
Porównaj z Loboine albo np. z Peggy: https://www.flickr.com/photos/pann-foto/ Tu też masz często dziecięcą idyllę, ale o ileż bardziej autentyczną: prawdziwe emocje, naturalne światło, często spontaniczne, nieraz wzruszające chwile. U Szumiłowej i Podlasińskiej dzieci to tylko statyści w zaaranżowanych, kiczowatych, ogranych scenkach, podkręconych na maksa w Photoshopie. Loboine i Peggy to prawdziwe chwile z dzieciństwa w obiektywie naprawdę dobrych fotografów.
Sorry, przekręciłem nazwisko, oczywiście Laboile, a nie Loboine. Tak to jest, jak się pisze nocną porą ;-)
Co do Szumiłowej całkowicie się zgadzam z Marcinem. To nie jest fotografia dziecięca, rodzinna, tylko ilustracja do bajek. Więcej mówi o samej Autorce i jej sprawności technicznej niż o dziecku. Laboile też mi zupełnie nie odpowiada (z powodów różnych), natomiast fotografia Peggy mnie wręcz zafascynowała. Dla mnie jest to fotografia pamiątkowa i jednocześnie artystyczna na najwyższym poziomie (zupełnie nie rozumiem tego wiecznego dzielenia na grupy, szufladkowania itp). Naturalna, ciepła, delikatna, bez ogranych chwytów typu latanie w powietrzu itp. Są prawdziwe emocje, wzruszenia, przeżycia małych aktorów, jeszcze nie zmanierowanych przez reklamę i TV. Sądzę, że każdy kto próbował fotografować swoje maluchy a potem wnuki, bardzo dobrze wie o co chodzi. Piękne kolory, żadnego ponuractwa, po prostu wzór do naśladowania. Przynajmniej dla mnie, ja nie mam skłonności do dziwaczenia :)
Marcin, dzięki za komentarz. Ja też mam czasami przesyt takich zdjęć, ale jak napisałem… doceniam kunszt! Zdjęcia Peggy mnie nie przekonują akurat. To taka wypadkowa trochę obu tych podgrup.
Piryt – dzięki za komentarz!
Mz fotografia Peggy jest być może mieszanką podgrup, tylko że te podgrupy są sztucznie wymyślone i nie mają większego sensu. Jest to po prostu dobra fotografia i tyle. Jeżeli wzorem fotografii rodzinnej/dziecięcej ma być ponura B&W fotografia Laboila np. jego zdjęcie z czterema sklejonymi stopami kojarzące się z prosektorium, to ja bardzo dziękuję. Odnoszę wrażenie że w pogoni za oryginalnością powoli zapominamy co to jest zwykłe piękno.
Jeszcze uzupełnię swój poprzedni komentarz. Ja bym podzielił fotografię rodzinną/dziecięcą na 2 grupy:
1 – Fotografia rodzinna dla rodzin
2 – Fotografia rodzinna dla fachowców od fotografii
ad1 – Rodziny chcą na fotografii widzieć przede wszystkim członków rodziny w różnych sytuacjach. W zależności od zdolności fotografa może być ona dość pospolita lub na wysokim poziomie artystycznym. Fotografowałem dzieci swoje i w rodzinie od urodzenia. Dziś, po wielu latach, dzieci są już dorosłe (albo prawie dorosłe) i żadne z nich nie wstydzi się swoich zdjęć z dzieciństwa. Wręcz przeciwnie, każdy chce je mieć w postaci oczywiście papierowej (a nie gdzieś tam w internecie), zostały skopiowane i porozdawane.
ad2 – Fotografia rodzinna/dziecięca dla fachowców lub “fachowców” nie różni się w zasadzie od innych rodzajów fotografii. Fotograf nie skupia się na dziecku, jego zachowaniach i przeżyciach, tylko na formie. Dziecko jest tylko jednym z elementów formy, przy czym obraz w pogoni za oryginalnością jest często maksymalnie udziwniony i dość odległy od rzeczywistości.
Czasem odnoszę wrażenie, że jednak kobiety lepiej czują fotografię rodzinną od mężczyzn, choć nieraz strasznie przesadzają w uczuciowości :)))