Jakoś tak nigdy nie przepadałem za latem. Wiem dlaczego. Nie chodzi tak do końca o pogodę, chociaż jej też nie cierpię latem, ale raczej o ludzi. Mieszkam nad morzem, które jest piękne wyłącznie między październikiem a majem. Piękne pustką. Pozostałe miesiące to już tłumy, hałasy i po prostu wszędobylscy ludzie. Wygląda więc na to, że ja ludzi nie lubię, a w fotografii to w sumie może być i zaleta. Oczywiście tylko wtedy, gdy obierzesz sobie za cel robienie wschodów i rozmytej wody. Z tym nielubieniem ludzi, to oczywiście przesadziłem. Niemniej, latem nie zbliżam się do plaż, jezior i innego typu obiektów wypoczynku masowego. Czekam z utęsknieniem na koniec sierpnia, a potem szybko zleci do połowy września i wówczas już pustki. Na wschód nie trzeba wstawać o 4 rano, za zachody nadal po pracy. Do tego deszcz. Słota. Jesień panie idzie.
No i po poprzednim zdaniu musi pojawić się link do tej piosenki. Każdy, kto chociaż trochę tkwi mentalnie w szlakach, górach, piosence turystycznej zna Grotowskiego i Zwierzchowską, a piosenkę ze słowami Andrzeja Waligórskiego zna na pewno każdy: Jesień idzie. Ech, na ilu ogniskach w Bieszczadach się to grało… i zawsze w deszcz tak jakoś.
Wpis ten nie wygląda na fotograficzny. Powodem jest chyba brak nastroju do fotografowania latem. I tylko, gdy pogoda się załamuje, przychodzi ciepły deszcz, warto wyjść z aparatem.
Nie lubię lata.
Nie dziwię się Tobie. Mieszkając nad morzem lub w innych miejscach wakacyjnych destynacji (co za słowo, robi zawrotną karierę, dziś nie już wyjazdów tylko destynacja), można być naprawdę zmęczonym. Powinieneś wyjechać, dla równowagi, w miejsca mocno niewakacyjne, np. Górny Śląsk? :-)
P.S. Zdjęcia z nowego Fuji?
A ja sobie pozwolę nawiązać do komentarza kolegi Łukasza, ale nie ustosunkuję się do przedstawionej w nim tezy. Otóż ja urodziłem się na pomorzu. W Trójmieście spędziłem dość sporo czasu studiując, albo po prostu bywając i faktem jest, że poza sezonem jest ono lepszym tematem do fotografowania. Za to po studiach postanowiłem przeprowadzić się na Górny Śląsk i to nie do końca jest na odwrót. W sezonie też tu jest mnóstwo ludzi, więc też przychodzi mi czekać na wrzesień, gdy dzieci i młodzież pójdą do szkoły, a turyści wrócą do pracy. Są jednak miejsca, w których czas płynie leniwie i tam niezależnie od pory roku można skupić się na fotografowaniu. Dodam też, że gdy mi w Trójmieście przeszkadzały tłumy zawsze schodziłem z głównych dróg.
Odnosząc się do nastroju, to chyba na mnie zawsze działały te neutralne stany. Jak jest tak skrajnie jak dziś (tj. 30-kilka stopni w cieniu), to człowiekowi nie chce się myśleć.
@Łukasz – dzięki za uwagi. To akurat jeszcze z canona i 50/1,2 ale juz od wczoraj tylko Fuji :)
@Rafał, dzięki za wpis. Odniosę się do kwestii temperatury jedynie… mam to szczęście, że w Trójmieście nie ma upałów… mamy mikroklimat fajny. Ale jak jest ponad 25, to nie jestem w stanie zdjęć robić :) Taki jestem “zimnokrwisty” :)