Starszy brat Zeusa, syn okrutnego Kronosa, który go połknął w obawie przed następcą, zrodzony z matki Rei, otrzymał w losowaniu władztwo nad morzami. Od ponad 40 lat czekałem, aż w końcu zechce ze mna porozmawiać i pokazać się jakoś. I nic. Spędziłem tyle czasu nad brzegiem jego morza, że już traciłem nadzieję. Aż w końcu się udało.
To był ponury wieczór. Zachodnie słońce leniwie zbliżało się do linii horyzontu za plecami. Posejdon nie miał dobrego humoru, od kilku dni miotał falami po całym morzu i gromadził ciężkie burzowe chmury, by nie dopuszczały promieni słońca do zagniewanych oczu. Od czasu, do czasu wynurzał się zza rozsierdzonego oceanu i spoglądał na skutek swojego gniewu. Potem znikał. Rzadko kto, spacerując wzdłuż linii brzegu, dostrzegał oznakę morskiego majestatu wynurzająca się na tle ciemnego nieba. Gdy na kilka minut przed całkowitym zachodem, ostatnie promienie słońca musnęły chmury, ponownie wysunął głowę znad horyzontu. On, Posejdon. W miejscu, gdzie postanowił rozchylić nieboskłon, powstała trzecia warstwa koloru tworząc, tylko na chwilę, piękny błękit. Rozmowa trwała chwilę. Naświetlenie jedno lub dwa. Porywisty wiatr i tak urywał każde słowo w połowie drogi. Na następne spotkanie chyba przyjdzie mi poczekać znowu 40 lat.