Wiem, że to trochę żenujące w październiku pisać o kalendarzu na rok 2016, ale dopiero teraz pojawiły się na profilu Joey L. filmiki z powstawania tych zdjęć. A jest co pokazywać, bo ostatnio Lavazza ma serie świetnych kalendarzy robionych przez dobrych fotografów. Rok 2015 obstawił Steve McCurry (jeszcze przed wpadką z retuszem), a w obecnym roku mój ostatnio ulubiony portrecista Joey L. Pisałem o nim już wiele razy, ale zawsze w dobrym kontekście. Cenię go bardzo za warsztat nienaganny i piękna dopracowaną stylistykę. Narzekać możecie za zbytnią cukierkowość wszystkich jego prac (nie tylko tych dla Lavazza), niemniej w natłoku wszechogarniającej bylejakości, ja coraz bardziej doceniam warsztat. Naprawdę. Nawet jeśli to jest warsztat cyfrowy.
Jestem przekonany, że fotografia podparta doskonałym rzemiosłem obroni się sama w dobie komórkowego szajsu. Nie ma dla mnie, jako fotografa i w pewnym sensie estety, nic bardziej wartościowego w fotografii niż świadomość, że do jej stworzenia ktoś użył czegoś więcej niż wyciągniętego z kieszeni telefonu i beznamiętnego kliku. Kiedy obserwuje włożoną prace, tak w kadr, kompozycje, jak i w obróbkę tego wszystkiego – to cenię sobie świat, który gdzieś mi znika ostatnio. I guzik mnie obchodzą opinie tych, co mi przez całe życie udowadniali, że nie ważne czym, nie ważne jak, byle fotografia miała przekaz. A gówno prawda! Jeśli robisz zdjęcia łatwo i byle jak, takie efekty dostajesz.
Tym bardziej jest mi miło, że nadal ktoś inwestuje w dobrze wykonaną pracę. A jeśli za tym idzie coś więcej niż czysta reklama, jak w wypadku Lavazza, to czapki z głów.
Poniżej podrzucam dwa filmy z kanału Joey L. z tzw backstage całości. Naprawdę warto zajrzeć. A tutaj jego strona autorska dla przypomnienia.Aby udowodnić Wam, że cały ten projekt nie jest jedynie pustym sloganem reklamowym, na koniec zostawiłem perełkę. Stronę www całości. No i to jest opad szczęki. Ktoś to wymyślił, firma zapłaciła i powstała świetna prezentacja online. I to jest to, w czym upatruje przyszłość fotografii najwyższego lotu. W takich projektach. Oby nadal znajdowali się ludzie w działach marketingu dużych koncernów, którzy dostrzegają korzyści dla korpo i dla klientów, by robić coś takiego. Znajdziecie tam mnóstwo zdjęć dodatkowo oraz doskonale podane informacje na temat krajów i miejsc, gdzie było to robione. Cały projekt nosi nazwę: “From Father To Son”
Kupię sobie jutro Lavazza. Niech mają. Kupili mnie.
Na kanale YouTube Lavazzy znajdziecie playliste z ich backstage z tej zeszłorocznej sesji, ale także już filmy z tegorocznej edycji 2017 nowego kalendarza. Tym razem, producent kawy zaprosił do współpracy: Denis Rouvre.