There are two people in every photograph: the photographer and the viewer.
{Na każdym zdjęciu znajdują się dwie osoby – fotograf oraz obserwator}
fot. iczek (obrabiane w LR)Na pewno znacie to powiedzenie Ansela Adamsa cytowane powyżej. A jak nie znacie akurat tego, to na pewno znacie to:
You don’t take a photograph, you make it.
{Fotografii się nie robi tylko tworzy}
I muszę przyznać, że akurat to zdanie doskonale oddaje czym jest fotografia pejzażowa, bo ona NA PEWNO NIE JEST fotografią przyrody. Mam w przeglądarce w Ulubionych cały katalog stron fotografów zajmujących się tzw. plenerem, pejzażem czy jak tam zwał te nasze landszafty. Wszyscy to naprawdę cudowni kreatorzy zjawisk przyrodniczych, których zazwyczaj nie ma w świecie rzeczywistym :). Przykra to konstatacja, ale tak niestety jest. Efekt widzialny fotografii zachodu słońca zazwyczaj nie ma nic wspólnego z tym samym efektem w realu.
Albo jest to zdecydowanie mniej spektakularne i fotograf musi wspomóc się filtrami w programie graficznym, albo właściwości fizyczne sprzętu, który ma nie pozwalają na prawidłowo sfotografowanie i chmur i ciemnego morza. Wówczas już na etapie tworzenia pomagamy wygrać z prawami fizyki.
Nie ma w tym w sumie nic złego, bo przecież po to jest ten sprzęt i po to wymyślono filtry, by je stosować. Wszystko przecież po to, aby widzowi oddac coś niebywałego. Najczęściej obecnie niestety słowo niebywałe jest tożsame z – nieistniejące.fot. iczek (obrabiane w LR)
Sometimes I arrive just when God’s ready to have somone click the shutter.
{Czasem zjawiam się wtedy gdy Bóg jest gotowy na to aby ktoś tylko kilknął spust migawki.}
To zdanie Ansela idealnie oddaje moje zakłopotanie, gdy przeglądam strony tych wszystkich wspaniałych fotografów pejzażowych z ich idealnie dopracowanymi kadrami. Szczególny nacisk położyłbym bowiem na słowo: “sometimes”. Wręcz zastąpiłbym je: “rarely”. Oto bowiem, to co widzimy na stronach i Instagramach to jest wynik nie pracy matki natury, ale pracy fotografa. I pal sześć, że część z Was wie już co napiszę dalej, muszę… po prostu nie kupuję współczesnych technik ulepszania zdjęć w pejzażu. Doprowadzone to zostało do granic stwarzania fotografii, a nie jej wymyślania w głowie. Mogę łyknąć i przełknąć filtry i nasycenia. Kontrasty i ostrzenia, ale gdy widzę na YT kolejny tutorial dotyczący “how to make great landscape” to się za głowę łapię, bo tam jest wszystko. Wklejanie, wycinanie, nakładanie, dopasowanie fotek z kilku dni, itp, itd… wszystko, co matka informatyka pozwoliła robić w PS i LR tam jest. Tylko gdzie jest wówczas fotografia przyrody, pejzaż, który widział fotograf?fot. iczek (obrabiane w LR)Oczywiście, że macie teraz pełne prawo mnie wyśmiać, bo przywoływane tutaj cytaty Ansela Adamsa pasują jak pięść do oka. Wszak wiadomo, że jest on prekursorem wykonywania fotografii po jej zrobieniu. Tworzenie końcowego efektu jest procesem, który obejmuje pre-wizualizacje, sam fakt naciśnięcia migawki, ale przede wszystkim cały ten warsztat następujący po wyjęciu błony z kasety: wołanie i ciemnia.
No i w sumie fakt.. jestem na straconej pozycji, bo nie umiem wyjaśnić co czuję i dlaczego mi przeszkadza filozofia współczesnej fotografii pejzażowej. Wiem, że sprowadzenie tego do czasu, czyli do historii mi nie pomoże, bo jak powiem, że kiedyś nie było PS, to mi powiecie, że była ciemnia. Jak zwrócę uwagę na fakt,że matryce współczesne to tylko wyjściowy materiał obrabiany często już w procesie w kamerze samej, to mi powiecie, że filmy kiedyś też były o określonej właściwości kolorystycznej, ziarnistości itd.
To wszystko prawda, jednak nie wiem jak bardzo mnie byście przekonywali, mam wrażenie, że w udawaniu prawdy, fotografowie pejzażowi zaszli najdalej ze wszystkich dziedzin fotograficznych. To jest już pomału malowanie kolorami- suwakami tego, co było tylko naturalnym zarysem. Mgła unosząca się delikatnie nad łąką, na naszej fotce dzięki jednemu suwakowi Dehaze staje się jakby ciężka chmurą. Gdy nadamy jej jeszcze trochę Clarity i Vibrance to okazuje się,że ktoś dym wypuszczał o wschodzie nad łąką. Czy o to w tym chodzi?fot. iczek (obrabiane w LR)Odpowiadam sam sobie. W fotografii pejzażowej, czyli popularnym landscape nie chodzi o oddanie prawdy o naturze rzeczy sfotografowanej. I niestety musimy zaprzeczyć kolejnemu cytatowi z Ansela:
Not everybody trusts paintings but people believe photographs.
{Nie każdy wierzy obrazom, ale ludzie wierzą fotografiom.}
Albowiem ja już od wielu lat nie wierzę żadnemu fotografowi pejzażowemu, który raczy mnie tymi cukierkowymi obrazkami z nałożonymi setkami filtrów w LR i połączonymi w jeden kadr dziesiątkom naświetleń przy pomocy HDR. Niestety, jestem całkowicie spaczony, każde zdjęcie publikowane na najpopularniejszym forum tej tematyki: http://forum.luminous-landscape.com/ widzę przez pryzmat tego, co zostało w nim nagmerane. Przykro mi z tego powodu, bo poza samą estetyką coraz bardziej sztucznie kolorowych obrazków (co może i bym łyknął po kieliszku whisky) dochodzi jeszcze fakt, że każdy biegły w programach byle grafik może takie zdjęcie wyprodukować z byle jakiej foty.
Już pewnie wiecie jak cytat pojawi się na końcu tego wpisu. Oto on:
Landscape photography is the supreme test of the photographer – and often the supreme disappointment.
{Fotografia krajobrazu jest wielkim testem dla fotografa – często jest też wielkim rozczarowaniem.}
Fotografia pejzażowa to mit szczerości. Technika i zaawansowanie technologiczne nie pozwala nam wyzwolić się z próby polepszania. Zazwyczaj nieudolnej.
fot. iczek (obrabiane w LR)
Weźmy na warsztat takiego twórcę jak Michael Kenna. Ostatnio świętował czterdzieści lat swojej twórczości. Wciąż ma coś do powiedzenia i pokazania. To samo rzekłbym o Kevinie Saint Grey.
Owszem przeciętny janusz fotografii kupi sobie cyfrówkę, wykona jedyne tysiąc zdjęć, wieczorem obejrzy filmik na youtube jak za pomocą photoshopa osiągnąć taki czy inny efekt, wrzuci swoje dzieło na ryjbuka i zbierze lajki po czym otworzy piwko aby świętować, a jego ego nie zmieści się w mieszkaniu przez kolejne dni. Jednak czy o to chodzi w fotografii?
Zdjęcia autora? Jeśli tak, to czapka z głowy. Ale od razu Bóg?
Ano autora. Fakt nie podpisałem i mógłby ktoś nieobeznany te gnioty przypisać Anselowi. Poprawiam :)
Na szczęście można jeszcze znaleźć fotografów krajobrazu z takim oto podejściem:
“The sole intent of my landscape photography is simple. I want to recreate the scene that you could have witnessed with your own eyes had you been standing next to me at the moment I fired the camera’s shutter. In order for a picture to qualify as a photograph and not something I regard as digital art, the image must be captured in a single frame. That moment can be nearly instantaneous, or it can last several seconds. As long as the end result produces a single well exposed transparency. ”
Ian Cameron
Zagdzam się, że coraz częściej krajobrazy to digital art czy “prze-tfu-rstwo” RAW.
Adam. Dzięki za cytat.
Iczek, napijmy się lepiej, rób swoje, zostaw landszafty amatorom, wróć do portretów, obaj wiemy, że potrafisz je robić :)
A jednak obrabiane w LR? A miało być szczerze ;-)
Nie. Ni coś Ty. Właśnie chodzilo o to, żr to jest standard. Każdy gmera. Prawdy juz nie ma :) Moge jedynie napisac ze ja sie kompletnie nie znam ba programach graficznych donobrobki foto i to jakies prymitywne gmeranie :) a to chyba jeszcze gorzej!?:)
ale akuat LR to jest przede wszystkim katalog zdjec. to jest co prawda tylko taka swinska baza danych (bo to tylko prymitywny plik tak naprawde) ale jednak baza danych.
wywolywanie zdjec to jest tylko jedna z dodatkowych funkcji tego programu. i tylko dla samego wywolywania mozna sobie uzywac programow producenta (darmowych) zamiast platnego LR. jesli komus wydaje sie, ze jest odwrotnie, to powinien naprawde dobrze pomyslec, czy dobrze zrobil(a) placac za LR ;)
co do reszty tematu… “naturalnosc” fotografii a “brak jej obrobki” to sa kwestie skorelowane ale nie tozsame. to co wielu ogladajacym doskwiera to wlasnie nienaturalnosc. przyklad Iana Camerona jest niezly – ten facet wbrew pozorom conieco sie w obrobce narobi, zeby jego foty wygladaly naturalnie.
a z drugiej strony ja mam sam mnostwo zdjec, ktore bez obrobki juz wygladaja nienaturalnie, nie czarujmy sie – foty zrobione przez gesty filtr ND (64x wystarczy a popularnym “standardem” jest przeciez ND1000) jest sama z siebie nienaturalna. ja bym nawet zaryzykowal teze, ze 90% fot z polowka 3-dzialkowa jest nienaturalna i dopiero zmodyfikowana moze jakas naturalnosc odzyskac.
osobna kwestia jest to, ze landszaft jako dziedzina “oglada sie” praktycznie wylacznie jesli dotyczy zdjec zrobionych o niestandardowych porach w niestandardowych warunkach. to jest w zasadzie naturalna kolej rzeczy (bo jak sie sam siebie zapytam: jakie widoki najbardziej zwracaja moja uwage… ?) no ale to tez jest element tego puzzle – te warunki niestandardowe sa tez z reguly trudniejsze do “sfocenia” (dla starych prykow jak ja: naswietlenia / dla mlodziezy: wyszopienia) i oczywiscie tez latwiej przy nich ogladajacemu zadac pytanie, czy rzecz jest w ogole prawdziwa. nikt nie pyta, czy jakies tam pole i chmurki sfocone w srodku dnia sa realne, bo to kurde kazdy widzial wiele razy ;)