Moje zdanie na temat fotografii prasowej od lat pozostaje niezmienne. W Polsce taka fotografia to wymierający gatunek. Zresztą on nigdy w naszym kraju nie był jakoś szczególnie doceniany, a nieliczne (choć zacne) nazwiska w historii polskiej prasy nie zmieniły faktu, że fotografia prasowa to coś, co po prostu jest i nie warto się jakoś skupiać nad tym.
Oczywistym jest, że nasz stosunek do tej gałęzi fotografii wynika nie tylko z 50-letniego olewactwa i państwowości wszystkiego połączonej z brakiem szacunku do czyjejkolwiek pracy. Tkwi to w nas zdecydowanie głębiej. Nie chce wchodzić w te kulturowe dyskusje, ale w Polsce przez najbliższe 100 lat nie dorobimy się świadomości kreowania sztuki i istotności istnienia jej w kulturze. Pomimo naszego wspaniałego dziejowego wkładu w nią. Cóż… chyba zdeformowało nas dużo mocniej to 50 lat PRL’u niż nam się wydaje, a w dodatku nie umiemy od ponad 25 lat zmienić wychowania nowych pokoleń, by to zrozumiały. Więc zakładam, że 100 lat nam nie styknie.
No dobrze…
Przepraszam za ten przydługawy wstęp. No więc w sumie nie wiem co napisać od tegorocznym Grand Press Photo, bo jest to dla mnie konkurs, który wraz z BZWBK muszą zmienić swoją formułę, aby w ogóle móc uznać je promuje to dobrą fotografię. To jedna strona medalu. Druga jest niestety zdecydowanie bardziej poważna i to z niej wynikają pozostałe problemy. Fotografowie i ich fotografie – jest źle. I akurat tutaj chyba trudno mówić o kulturowych uwarunkowaniach, bo w konkursie zderzają się obecnie zarówno doświadczeni wiekowo i zawodowo fotografowie, jak i całkowicie młodzi, bez bagażu doświadczeń tzw. frilanserzy. A więc mamy przekrój wiekowy i zawodowy. Z tym zawodowym, to naturalnie jest bardziej skomplikowana sprawa, gdyż obecnie (już to podkreślałem przy okazji bzwbk) większośc fotografów jest niezawodowcami.
I co my widzimy w tych nagrodach. Otóż, ja mam wrażenie,że ten podział jest bardzo mocno widoczny. Po jednej stornie mamy fotografów, jeszcze wychowanych na papierze i całej tej fotograficznej kulturze Bang Bang Club i James Nachtway itp… oni trzymają sztampę w kompozycji, potrafią opowiedzieć coś kilkoma klatkami, a tajniki edycji materiału są im, co najmniej, znane. Niestety oni nie mają tego porywu świeżości. Inności w swoich kadrach i kompozycjach. Schematy trzymają ich w tym samym miejscu od dziesiątek lat.
Druga strona to młodzi, porywczy, bez doświadczenia i często kompletnie pozbawieni przygotowania teoretyczno-merytorycznego fotografowie urodzeni dzięki epoce cyfryzacji fotografii. Zakładam bowiem, że
gdyby nie aparaty cyfrowe i ich ogólny, tani dostęp, nie sięgnęliby oni po te medium!
Teza niesprawiedliwa i przykra dla niech? Nie jestem pewien czy przesadzam. Na pewno nie mówię tego z uszczypliwością, bo oni z kolei mają w tym szaleństwie i porywie -mam to zrobię – pewien pierwiastek nowości. W połączeniu ze zmianą dystrybucji zdjęć w świecie oraz postrzeganiem obrazu ogólnie jako ułamka rzeczywistości – ich prace zyskują na wartości poznawczej i… artystycznej! Zdumiewające, ale prawdziwe.I takie właśnie są wyniki GPP2016. Podzielone między te dwie kategorie. Mamy tutaj Nabrdalika z jego jakże klasycznym reportażem z granicy. Mamy pięknie uchwycony portret Łukasza Głowali, a dodatkowo wrzuciłbym do tego worka także prace Louisa Gouliamaki z AFP i Stefana Maszewskiego. To wszystko jeden i ten sam styl prowadzenia obrazu. Mi zapewne bliższy, bom całkowicie wychowany na takiej reporterskiej stylistyce. Łatwiej mi się ją czyta i przekaz dociera do mnie, mam wrażenie, dokładnie w taki sposób, jaki założył sobie autor.
Drugą, opisaną kategorię fotografów, stanowią takie nazwiska jak laureaci: Tomasz Lazar, Karolina Jonderko czy Karolina Sekuła. Kompletnie inna narracja. Inne akcenty i całkowicie różne traktowanie medium fotograficznego. Zdecydowanie jest mi dalej do nich, ale przyznam, że szanuje i doceniam wkład w popychanie tego wózka w przód, a nie w bok :) Jednak to nie jest fotografia prasowa. Daleko jej do możliwości edycyjnych w prasie. Niektóre zaś zdjęcia, jak chociażby Tomka Lazara to już raczej “art” reportażowy. Ja zawsze miałem problem z jego pracami, ta silna maniera kontrastu i obróbki w połączeniu z szalonymi kadrami sprawdzają się jako efektowne wejście. Jednak edycja materiału powoduje, że przejada mi się to po 4 zdjęciu. Całość po prostu nie ma żadnej linii melodycznej, staje się zestawem forte i sforzando. Mi to przeszkadza. Ja chcę móc odnaleźć swoją interpretacje i samemu poprowadzić odbiór tych prac. Lazar mi to uniemożliwia skutecznie. Ale kto, co lubi.
Aż strach napisać o kategorii Sport, bo ja uważam, że to jest wstyd dla jury, że w ogóle przyznało jakąkolwiek nagrodę w tej kategorii. Poziom jest naprawde niski. Nagrodzone miejsca… cóż na forum Canon Board w zakładce Akcja/Sport codziennie ludzie wrzucają 10x lepsze zdjęcia. Przykre to. Silenie się na wręczanie nagród, gdy nie należy ich przyznawać, to chyba jakaś mania.
Pomieszanie kategorii powoduje, że nie ma czegoś takiego jak Portret, jest za to kat. Ludzie i Portret Sesyjny. Co za głupi podział! I efektem jest totalny miszmasz wyników. Mamy gościa wiszącego z balkonu zaraz obok całkiem trafionego portretu prezydenta. Potem jakiś śmieszny twór kat. Portret Sesyjny? No to może podzielmy to dodatkowo na Sesyjny przy świetle sztucznym i Sesyjny przy świetle zastanym. Portret Staniszkis autorstwa Maksymiliana Rigamontieg, to klasa sama dla siebie. Zrozumiały oczywiście wyłączeni dla osób śledzących życie polityczne i społeczne. Takie, a nie inne pokazanie Staniszkis to portret charakterystyczny, prawie psychologiczny. Brawo! Jego Teresa Kiszczak już nagradzana i znana, pokazuje jak wszechstronny jest autor. W tej samej kategorii praca Filipa Ćwieka – znam i lubię od lat Filipa. Piękne zdjęcia wykonał nie raz. Tym razem nie przekonuje mnie. Zbyt to nachalne w formie. Nie tym razem. Teatralnie nazbyt. Zero w tym jakiejś prawdy. Ot gra.
Przyciągnął mnie reportaż Bartka Bobkowskiego o niewidomym. Temat obfotografowany na miliony sposobów i mam wrażenie, że nie jest to materiał dokończony. Brakuje mi tutaj jakiejś zwięzłej grubej nitki, którą Bartek poprowadziłby mnie po tej postaci. W zamian otrzymuje serię kadrów z różnych miejsc życia bohatera. I… to wszystko. Tak jakby przyjął założenie: pokaże Wam wszystkie miejsca z dnia życia Sebastiana Grzywacza. Patrzcie! Rano jest tutaj, w południe tutaj, a popołudniu tutaj… Tak się nie opowiada o postaci. Nie jest to prawdziwe. Znaczy jest, ale nie w sensie odkrywania. To pokazanie. Tylko.
Kacper Kowalski z elektrowniami wiatrowymi widzianymi pionowo w dół. Tym razem mnie nie kupił. Nie jestem do końca pewien czy to już nie jest zbyt dalekie odejście od tematyki konkursu. Kacper – już kiedyś o tym rozmawialiśmy. Moim zdaniem to nie jest miejsca na Twoje fotografie. Piszę to w kontekście ich wartości zupełnie innej. Inna półka. Ja bym już nie zgłaszał kolejnych prac. Pozostań w galeriach.
Na koniec zostawiłem sobie temat mi bardzo bliski. W kategorii Projekt Dokumentalny reportaż Arkadiusza Kubisiaka “Bardzo jasny szczyt”. O ile wybrane i pokazane na stronie zdjęcia (łącznie ten projekt to 29 fotografii) mogą być wymowne i niektóre są chwytliwe jako pojedyncze strzały, o tyle jako całość rozsypuje się to. Z tym większym bólem to piszę, że byłem 5 razy na pielgrzymce pieszej z Gdańska do Częstochowy i znam klimat, jak i atmosferę tego wydarzenia. Znam bardzo dobrze. Nie fotografowałem, byłem uczestnikiem. Zarówno jako pielgrzym, jak i współorganizator. I niestety te zdjęcia w żaden sposób moim zdaniem nie oddają emocji panujących w tym ostatnim dniu pielgrzymki. Zwłaszcza, gdy dochodzą tam grupy z Gdańska, której to Gdańskiej Pielgrzymki trasa jest chyba najdłuższa, zaraz po Kaszubskiej. Po 12-13 dniach w drodze na nogach zupełnie inaczej ujmowałbym emocje. Mam wrażenie, że pomimo długiego okresu wykonywania tego reportażu, brakuje tutaj nadal tzw. “prawdy”. A że prawdę każdy ma swoją, tak więc po prostu prawda autora do mnie nie trafia. Może Arek powinien przejść się z Gdańska i zrobić zdjęcia po przejściu tych 600km?Wiem, że piszę długo. 90% z Was przestało już to czytać :) Ale w sumie to chyba dobrze,że ktokolwiek poświęci temu konkursowi więcej niż dwa akapity. Bo nawet teraz nikomu się nie chce pisać o fotografii. Oglądamy ją z nudy, na telefonie pomiędzy kolejnymi przebłyskami kciuka przesuwającego się w górę i nie myślimy o niej. Nie zastanawiamy się jak POWINNA wyglądać.
Wielu z Was przeglądnie te fotki tylko na telefonie, nawet się nie zatrzyma dłużej na większości. Nie ujmie Was ani narracja, ani nie odepchnie nieudolność kadrowania w wielu wypadkach. Po prostu je ominiecie. Nie jest to zarzut, po prostu tak obecnie widzimy fotografię. Jesteśmy wszak teraz wszyscy twórcą i tworzywem :)Pełna galeria nagrodzonych prac.
Cóż. Niestety zgadzam się. Nie tylko ja. Na 100 analiz i tysiące komentarzy, tak niewiele było pozytywnych..
Dziękuję za tekst. Uważam, że urodziłem się o kilkadziesiąt lat za późno. Szkoda, że w tych czasach nie ma pism, które kiedyś publikowały doskonałe zdjęcia i całe fotoreportarze. Może jednak historia zatoczy koło, i wyeksponuje ponownie dobre, wartościowe i czytelne materiały zdjęciowe dostępne w formie papierowej. Będące dostępne “dla każdego”. Rozwijające. Zatrzymujące. Zmuszające do refleksji. Dobrze opłacane przez wydawców…( tu już mocno przesadziłem ).
Trudno nie zgodzić się z Twoimi wnioskami. Zarówno ten konkurs (GPP) jak i BZWBK nie dostarcza żadnych emocji, tylko “zdjęcia”. Większość zdjęć bazuje na efekciarstwie obrazowym – jak widać po ilości zdjęć czarno-białych i sposobie obróbki – metoda a’la Lazar sprawdza się za każdym razem i szanowne jury daje się nabrać (i to nie jeden raz). Ale jako całość nie broni się. Są pojedyncze kadry, które zatrzymują na dłużej ale całościowo jest to bardzo płytkie.
P.S. Cieszę się, że zdjęcie Joanny Mrówki, II nagroda kategoria LUDZIE, zostało ponownie docenione. Jest w tej fotografii i humor, ciepło rodzinne i co najważniejsze ŻYCIE. Po za tym, jest to świetna odskocznia od napuszonych, czarno-białych zdjęć dotyczących WIELKICH SPRAW KOŚCIELNO-POLITYCZNO-SOCJALNO-SPOŁECZNYCH:)
Społeczną rolę fotografii prasowej wywłaszczyły inne media. W dużej mierze telewizja i strony internetowe dla których zdjęcie jest dodatkiem na zasadzie bo musi być. Większość gazet zrezygnowała ze dodatków poświęconych kadrom z najważniejszych wydarzeń minionych tygodni czy miesięcy. Ostatni taki miałem przed sobą kilka dobrych lat temu.
Zgadzam sie z Tobą.