Dziwnym jesteśmy narodem. A może po prostu ja jestem dziwny?! Zacznijmy jednak tak…
Od paru tygodni szukam samochodu. Wiecie, co pewien czas mężczyzna musi zmienić swoje zabawki. Dla jednych to jest aparat, a dla prawdziwych mężczyzn samochód. Dla tych serialowych plastusiów to zapewne byłby kwiatek w łazience :) Ostatnio czytałem ciekawy artykuł o profilu współczesnego mężczyzny wygenerowany przez serialowe i filmowe postacie w Polsce. Dramat. Międląca się łajza, zalana łzami z tatuażami i szczotką na głowie, rozpaczająca nad swym losem.
No, ale to nie jest blog o problemach męskiej część społeczeństwa, tylko o problemach męsko-fotograficznej części społeczeństwa… więc do meritum…
Szukam używanego auta i jak może część z Was wie odkrywam nowy dla mnie świat. Trochę taki kolodionowy świat. Chemia między cwaniakami z lawetami i ich maszynami z przekręconymi licznikami, a klientami, którym wydaje się, że przyłapią ich na wałkach. Ja gram rolę tego, co się NIBY zna. Trochę jak na fotografii :)
I cóż dziwnego jest w tym polskim narodzie? Oto bowiem odkrywam w sobie wszechobecna podejrzliwość. Właściwie to jest to permanentny brak zaufania połączony z zawiścią o wszystko. Przykład: Człek sprzedaje samochód. Daje ogłoszenie. Ja dzwonię, a w odróżnieniu od pozostałych 99% ogłaszających się, ten człek sam proponuje, że podjedzie do mnie, bo ma blisko. Bym auto zobaczył. I we mnie zapala się czerwona lampka… ocho!… zależy mu = coś z autem jest nie tak.
Tak samo w fotografii. Ktoś robi jakiś temat, a ja od razu konkluduje, że to jest albo zbyt płytkie, albo zbyt głębokie. Zarzucam już w fazie koncepcji, że wynik będzie gówniany. Tak i z samochodem. A tymczasem, człek przyjeżdża, pokazuje, szczerze wskazuje rysy, zadrapania, brud na tapicerce. Daje pojeździć, dokumenty prezentuje. Po prostu normalny kurde, uczciwy człowiek. Co jest z nami?! Czy już tak w mocno wyzuto nas z normalnej wiary i zaufania, że takie zachowania nas dziwią?! Że nie potrafimy przyjąć za dobra monetę tego, co ktoś nam daje. Że nie wierzymy w fotografię po prostu?
No nie wiem, bo moje wynurzenia byłyby uzasadnione gdyby nie….
No własnie… Gdyby nie fakt, że auto po sprawdzeniu okazało się bite z obu stron, książka nie od tego samochodu, a licznik w niemieckiej bazie serwisowej wskazywał przebieg o 100tys. km wyższy niż na tzw. blacie :)
Miałem okazję zobaczyć kilka prac, projektów fotograficznych w ostatnich dniach. Miałem okazję przejechać się taką ilością samochodów, że już nie wiem, które mi odpowiadają, a które nie. Poznałem kupę ludzi i ich pomysły na fotografię, na pokazanie po prostu swojego wewnętrznego zapotrzebowania na dostawę świeżej fotografii. Jednocześnie gadałem o rzeczach, o których miesiąc temu nie miałbym pojęcia: EGR, DPF, FAP, drążki, maglownice, ESP, wahacze, VAG itp…
W każdej z tych dziedzin można jednak docenić prawdziwych pasjonatów i prawdziwie normalnych ludzi. Nawet normalnych fotografów. Wierzyć zaczynam, że nie jest aż tak źle. Aż tak źle z fotografią i aż tak źle z rynkiem samochodów używanych. Trzeba jednak szukać. Z wiarą, że znajdzie się.
Ja chyba już znalazłem auto, a fotografię odkrywam dużo inaczej ostatnio niż przez pryzmat krytycznych wrzutek o wyższości cyfry nad kolodionem, bo jak wszyscy świetnie przecież wiecie, to drugie jest niepodważalnie bardziej atrakcyjne wizualnie i estetycznie ::)
Dokładnie tak samo z samochodami. Jedne są bardziej zasadnicze i masowe (dla ludzi/ludu – z niemieckiego Volks), a inne trochę bardziej wysublimowane. Jednak obie wersje jeżdżą! Spełniają swe zadanie.
I tego się trzymajmy. Wiary, że rzeczy niekoniecznie wysublimowane i niekoniecznie ludowe muszą ze sobą rywalizować. Że zaspakajają potrzeby wszystkich. Każdego w inny sposób.
Dlatego wracam ku prostocie niezrażony docinkami o niezmienności i banalności stylu. Prowadzę auto, którego nikt nie chce poza mną i robię fotografię, którą lubię tylko ja.
Czego i wam życzę! :)
To jakie to auto?
Ja wiem !
Piotr kupił Trabanta kombi, który świetnie konweniuje z jego drewnianym aparatem i sztuką kolodionu, którą się zajmuje … podziwiam Piotrze Twoją ekstrawagancję !
bravo !
pozdrawiam
PAweł
zaczyna sie lekka paranoja
“[…] Dlatego wracam ku prostocie niezrażony docinkami o niezmienności i banalności stylu. Prowadzę auto, którego nikt nie chce poza mną i robię fotografię, którą lubię tylko ja.[…]”
trafiłeś bardzo celnie… coraz częściej słyszę o banałach, bo nie robię dziwacznych kadrów, z powyginanymi szkieletami modelek, bo moje kadry są poukładane, bo lubię spokój i cenię ciszę.
jak śpiewa Młynarski: “róbmy swoje, róbmy swoje”
Jest wysublimowany aparat, jest samochód. Umieram z ciekawości co będzie następne. Może dla odmiany jakiś wysublimowany wpis na blogu :-P
Widzę, że postawiłeś klatkę i zagiąłeś płachtę, by zaspokoić moje wymysły, hmmm?
trabant jest plastikowy- z jakis tam wlokien bynajmniej. jestem pewna, ze Piotr kupil blaszany samochod :)
Czytywałem Twojego bloga, czytuję Twój portal i po ostatnim wpisie jedyne co mi przyszło na myśl to skojarzenie z : http://www.joemonster.org/art/15648/Osiem_typow_spolecznosciowych osobowość 7.
@Rudolf – zebys wiedzial. Specjalnie ozywiam tlo dla ciebie.
@lilly – znasz mnie… Znasz. W pelni metalowy. ;)
@ktosiu – bursztyn to piekna rzecz :). Dobra alternatywa dla wyluzowanych normalniakow.
no to co to za samochod? bo ja tez mam…niebanalny i ciekawi mnie strasznie :-)
Brak zaufania do rodaków,to zrozumiałe.
Pomieszkaj w Kanadzie kilka lat, to nabierzesz zaufania do ludzi.Ja jestem tu od 6 lat
Nie wszędzie jest takie cwaniactwo jak w Polsce,Rumunii czy Bułgarii .
A auto,które wybrałeś to Audi A4 TDI 1,9.
Oszczędność , komfort i niezawodność.
Sam mam takie dwa w Polsce ,więc to dobry wybór.
Pozdrawiam
Alez Dariusz
Audi byloby takie banalne :)
Wybralem o wiele “lepiej” i silnik mocniejszy.