fotopropaganda blog o dobrej fotografii

Gdańsk Press Photo 2024 – czy warto?

Do napisania tego felietonu zmusiła mnie niejako bierność wszystkich innych, a zwłaszcza osób ze środowiska prasowo-wydawniczego-dziennikarskiego. Nikt bowiem już nie pisze nic o fotografii prasowej, dokumentalnej czy reporterskiej; prawie nikt.

Tym bardziej nie rozumiem idei trwania przy formacie branżowych konkursów fotograficznych, skoro nikogo one nie interesują poza organizatorem (często robi to z przyzwyczajenia albo dla grantu) no i garstki fotografów uczestników, z których prawie żaden (jak w wypadku GPP) nie jest de facto fotoreporterem. Powtórzę moją konstatacje sprzed kilku już lat chyba, że obecnie nie istnieje nic takiego, jak fotografia prasowa, bo nie ma prasy. Nie istnieje zawód fotoreportera, bo wszystkich wypieprzono na zbity pysk z gazet drukowanych lub zepchnięto do roli usługodawców B2B, którzy poza zdjęciami mają robić video, wywiady, publikować to online i jeszcze robić korektę i edycje w programach graficznych.

I właśnie dlatego, utrzymywania konkursów dla fotoreporterów prasowych nie ma już sensu w obecnej formie. Zainteresowanie nimi pośród samej branży jest dokładnie takie, jak ilość materiałów, które choć częściowo poruszyły temat kolejnej edycji konkursu Gdańsk Press Photo. Nikt, literalnie nikt nie napisał nic o zdjęciach. Wszystko, co jest w sieci to przebitki i clickbait cytujące listę laureatów i zasady konkursu. Tyle. Koniec. Kropka.

Dławimy się fotografią

Jesteśmy przebodźcowani obrazami. Otwieramy oczy i sięgamy po telefon, by nakarmić się papką rollek z Insta, Twittera (nazwa X nie przechodzi mi przez gardło!) oraz innych platform. W ciągu dnia, sprawdzamy co godzinę telefon i nowe podrzucane nam przez algorytmy naszej bańki obrazki. Po południu, wracając z pracy siedzimy z nosem w komórce i znowu… scroll down. Wieczorem, zasypiając obok najbliższych, siedzimy w telefonie, oczy nam się same zamykają, ale nadal palec samoistnie przesuwa rolki ze zdjęciami. Szacuje się, że w 2024 roku na całym świecie zostanie zrobionych 1,94 biliona zdjęć. 14 miliardów zdjęć jest udostępnianych codziennie w mediach społecznościowych, a prowadzi WhatsApp z liczbą 6,9 miliarda (źródło).

Wróćmy do idei konkursu fotograficznego. Ja się wychowałem na konkursach. One dawały mi wzorce i pokazywały, co jest ważne i dobre. World Press Photo to było coś! Mam zamawiane katalogi z kilku lat. Czekałem co roku na wyniki. To już jednak przeszłość. Zmieniło się absolutnie wszystko. Od technologii, która upowszechniła fotografię, jak kiedyś prąd upowszechnił oświetlenie ulic, aż po ekonomię, która spowodowało zaniknięcie zawodu fotografa reportera i przeniesienie prasy drukowanej do internetu. Statyczny obraz został także zastąpiony treściami video. To wszystko (bardzo pobieżnie) doprowadziło do sytuacji, w której konkursy fotograficzne przestały mieć rację bytu. To już tylko zabawa dla grupki pasjonatów i kółek wzajemnej adoracji poszczególnych obszarów: fotografia przyrodnicza, fotografia architektury, fotografia prasowa i dokumentalna, street (!, którego nie ma), fotografia górska, morska, lotnicza itd, itp… Każdy rodzaj miał lub ma swój konkurs. Nikt się nie zastanawia co tam wygrywa, nikt tego nie komentuje, nikt nie odnosi się do jakości. Ot, zabawa. I fajnie. Nie mam nic do tego.

Jednak, cwane gapy internetowe wyczuły żer i od wielu lat mamy wysyp “konkursów” online. To nie są ŻADNE konkursy fotograficzne. To są rankingi, gdzie kupujesz sobie nagrody, jak korporacje kupują miejsca w rankingach pism branżowych. Wpłacasz 30 usd na konkurs w kraju, którego nie ma na mapie (żarcik) i dostajesz dyplom w formie PDF najczęściej. Jest to plik pobrany z freepik z pieczątką zrobiona też w PS. Drukujesz to sobie i wrzucasz na FB info, że cię wyróżniono lub nagrodzono. Jesteś “uznanym” fotografem, który wygrał 100 konkursów w ciągu roku… o których nikt nic nie wie, a tzw. “organizator” zarabia kase. Piękne! Wszyscy zadowoleni.

Od zarania dziejów, najłatwiejsza do wykorzystania jest… nasza próżność!

No właśnie. Po co startujemy w konkursach? Tylko z jednego powodu – dla próżności właśnie. Teraz nawet nagrody nie przyciągają, bo kasa jest mała lub średnia, co najwyżej. Zostaje za to próżność i kolejny wpis na własnej stronie (kto w ogóle z fotografów nadal ma swoje strony www?) w zakładce: sukcesy.

Gdańsk Press Photo 2024

Po tym przydługim wstępie, acz potrzebnym mi, aby pokazać Wam moją perspektywę i pryzmat, przez który odbieram konkursy, kilka słów o tegorocznej edycji XXVIII Pomorskiego Konkursu Fotografii Prasowej im. Zbigniewa i Macieja Kosycarzy. Najpierw kilka spraw formalnych. Od lat organizatorem konkursu jest Nadbałtyckie Centrum Kultury (tutaj śmiesznostka techniczna, acz przykra – link do wpisu na ich stronie jest tak długi, że system obciął w nim nazwiska ku czci… trochę lipa!). I pierwsza niespodzianka to taka, że w tym roku postanowiono “ostro” oddzielić zawodowców (?!) od amatorów. Wprowadzono osobne kategorie, co już samo z siebie jest krokiem niezrozumiałym dla mnie, bo to konkurs branżowy… po co amatorzy w nim? Mało jest innych konkursów dla amatorów?

“Profesjonaliści swoje prace zgłaszać mogą w 6 konkursowych kategoriach: Wydarzenie, Ludzie, Życie i świat wokół nas, Kultura, Sport, Klimat i Środowisko. Dla wszystkich pomorskich miłośników fotografowania otwieramy specjalną nową kategorię – Fotografia Hobbystyczna.”

Jeśli to ma być w krok w kierunku upowszechnienia fotografii prasowo-reporterskiej, to jakoś nie czuję tego w ogóle. Mam wrażenie, że próba dokonania zmian i uporządkowania problemu startu w jednym konkursie amatorów i zawodowców trochę prowadzi na manowce. Zasady uczestnictwa tzw. profesjonalistów są bowiem dla mnie absolutnie wymyślone na siłę:

“W konkursie mogą uczestniczyć fotoreporterki i fotoreporterzy działający na terenie województwa pomorskiego. Za osoby profesjonalnie zajmujące się fotografią uznaje się fotoreporterów zatrudnionych w redakcji bądź agencji fotograficznej lub freelancerów, którzy w ciągu ostatnich pięciu lat wykonali odpłatnie fotografie na zlecenie redakcji medialnej lub agencji informacyjnej/fotograficznej.

Rozumiem, że wystarczy raz na 5 lat zrobić jedno zdjęcia za kasę dla gminnej gazetki w Pcimiu Wilczykowskim i spełnia się ten warunek i jest się “osobą profesjonalnie zajmującą się fotografią” lub opchnąć za symboliczne 10 zł i “za podpis” pięć lat temu fotkę do wydania online jakiegoś portalu miejskiego? No błagam Was, organizatorzy kochani – po co robicie takie wygibasy? Chciałbym zobaczyć, jak pośród laureatów weryfikowaliście te udokumentowaną sprzedaż mediom zdjęć z ostatnich 5 lat? Po co dodawać takie niemożliwe do weryfikacji warunki w regulaminie? Czy mam uwierzyć, że od każdego uczestnika w kategorii “zawodowiec” zażądaliście skany umowy o sprzedaży na przestrzeni 5 lat? Czy tylko osoby nagrodzone zostaną poproszone o dostarczenie takich dokumentów? Nie widzę bowiem takiego wymogu w regulaminie? O dziwo, na stronie organizatora nie udało mi się w ogóle odszukać publicznie udostępnionego regulaminu tego konkursu. Spytałem Google i znalazłem link bezpośrednio do pliku word na dysku NCK, ale poprosiłem także dzisiaj organizatorów o przesłanie go dla formalności.

Drugim, zawsze dla mnie ważnym elementem regulaminu konkursów prasowych, jest wymóg, aby zdjęcie było opublikowane. To jest dowód na to, że mamy do czynienia z zawodowym fotografem; większy niż ta 5-letnia ekonomiczna cezura. W tym konkursie nie ma takiego wymogu.

Laureaci i ich prace

Idźmy do samych fotografii, które zostały przez jury wybrane na wystawę pokonkursową, a werdykt ostateczny zostanie ogłoszony 5 września. Nadesłano 715 prac przez 35 fotoreporterów i fotoreporterów zawodowych oraz 32 hobbystów. Do wystawy laureatów zakwalifikowano łącznie 40 fotografii, wykonanych przez 20 twórców. Sama ta statystyka pokazuje kondycję zawodowców, którzy chyba powinni stanowić tutaj gro nagrodzonych, a jednak ;)

Tutaj mamy kolejny dziwny techniczny zabieg nie do końca zrozumiały? Organizator postanowił podzielić się zasięgami za darmo z serwisem zewnętrznym i opublikował galerie laureatów poza swoim serwisem – ki czort?! Pierwsze widzę coś takiego, ale widać ciągle się uczę. Na dodatek, współorganizatorem jest Kosycarz Foto Press, który też ma swój serwis www, ale i oni nie udzielili przestrzeni na prezentacje zdjęć. Coś dla mnie niezrozumiałego, szczególnie, że wrzucone na flickr zdjęcia nie są nawet podzielone na kategorie. Ech….

Nie omówię wszystkich prac, nie za bardzo mam czas na to i czasami nie mam chęci, ale postaram się wyrazić swoje nieprofesjonalne zdanie. Jest to konkurs lokalny, znam wielu z uczestników i wielu z laureatów… ale jak mawiał podczas ostatniego występu na gali Golden Globe prowadzący Ricky Gervais: “I don’t care anymore!”.
I proszę pamiętać, ja piszę o zdjęciach, nie o autorach.

1. FETA
Odwróć zdjęcie w fotoszopie lub paint do góry nogami, dodaj fotkę w kategorii kultura (tak zakładam) i już jesteś laureatem prestiżowego konkursu. Naprawdę takie zabiegi wystarczą, by uznać to zdjęcie za najlepsze w woj. pomorskim i wyróżnić je w takim konkursie? Nic tutaj do mnie nie gada. Ani kompozycja, ani chwila (przy obecnej technice AF), ani nawet techniczna strona, bo wali się tutaj wszystko na wszystkie strony. Co widziało w tym jury… tylko ono raczy wiedzieć.

Bobrowska Anna, zdjęcie FETA

2. Kibic Arki
Gdy widzę jakiekolwiek zdjęcie z meczów polskiej ligi piłkarskiej od razu mnie trzęsie. A jak widzę zdjęcia tych pseudo-kibiców, to już nie chce mi się pisać więcej, bo uważam, że nie powinno się ich w żaden sposób reklamować i pokazywać. Nie mam danych czy zdjęcie zostało wykonane podczas meczu, ale obowiązujące przepisy wykluczają używanie materiałów pirotechnicznych podczas imprez masowych. Nagroda w tej sytuacji “propaguje” więc niejako zachowanie niezgodne z prawem. W samym zdjęciu, nie widzę nic wartego aż takiego wyróżnienia.

Czarniak Maciej, zdjęcie Kibic Arki

3. Portrety – Mirosław Baka i inni
Zawsze uważałem, że jak chcę, aby wiele osób polubiło moje zdjęcia na social mediach i dzięki temu zwiększe zasięgi, to muszę zrobić sesję znanym ludziom. To samograj. Wybieram znane twarze, wymyślam jeden sposób oświetlenia i robię serię. To się zawsze sprzeda. Oczywiście, zakładam, że seria Renaty powstała na zlecenie do jakiegoś pisma i okey, ale nie ma o tym słowa w opisie zdjęcia. Traktuje więc te kilka portretów jako jednostkową pracę. I nie kupuję tego. Nie podchodzi mi styl, światło, pomysł. Dlaczego? Bo nic mnie tutaj nie zaskakuje, to już widziałem. W wielu wydaniach. Szukam czegoś unikalnego, zwłaszcza jeśli autor zgłasza zdjęcia na konkurs. Musi być coś, co jest w tym wyjątkowe. A tak, wyjątkowe są tylko twarze tych konkretnych znanych osób, nie zaś same zdjęcia. A to konkurs nie na osobowość roku, tylko na zdjęcie tej osobowości.

Dąbrowska Renata, zdjecie Mirosław Baka

4. Gdańskie zagłębie węglowe
Dzięki organizatorom nie mam pojęcia o czym jest mowa w tytule pracy. Jakie zagłębie gdańskie? Gdzie? To część projektu jakiegoś, to jakaś jednostkowa praca? Jaka to kategoria – kultura? Nie można bardziej popsuć prezentacji zdjęć autorów niż przez takie podejście. Brak jakiejkolwiek informacji o treści, za to mam cały zestaw danych z EXIF o dronie, przysłonie, marce, srajce i zapewne gdzieś ukryte dane o kolorze majtek jakie ma operator koparki… noż kurde!
Sama praca jest takim dronowym kluczem wytrychem, który zachwycał mnie 10 lat temu. Od kiedy za parę groszy każdy może wypuścić drona i zobaczyć świat z perspektywy całkowicie “nieludzkiej” namnożyło się tych widoczków. Tylko w tej kategorii to odczytuje. Nie mogę do niczego się przyczepić – poprawna, kompozycyjna fotografia, ale nie wnosi w moje poznanie niczego nowego. Jasne, że będzie pięknym elementem jakiegoś zina lub fotoksiążki o porcie itd, ale czy to jest fota na nagrodę?

Dras Piotr, zdjęcie gdańskie zagłębie węglowe

5. W krainie uśpionych potworów
Jedno trzeba przyznać organizatorom, że oddanie serwisowi flickr prezentacji prac, pozwala w łatwy sposób zweryfikować, że to zdjęcie nie spełnia głównego warunku dopuszczenia do konkursu. Zostało ono bowiem wykonane (zgodnie z danymi exif, które flickr pokazuje) 12 sierpnia 2020 roku, czyli ponad trzy lata wcześniej niż zezwala na to regulamin w pkt. 5: “Do konkursu można dostarczać zdjęcia zarówno publikowane, jak i niepublikowane, wykonane w okresie od 16 czerwca 2023 roku do 14 czerwca 2024 roku.”
Mega zabawa z tym flickr… gratuluje jury :)

Dąbrowski Joachim, zdjęcie W krainie uśpionych potworów

6. Zatrzymane I
Teraz tak. Zerkam na kategorie w regulaminie, bo na logikę, nie umiem się doszukać, czy to jest jakaś kategoria “wolna artystyczna amerykanka”, czy może jednak coś z prasą…? Mamy takie opcje: wydarzenie, ludzie, życie i świat wokół nas, kultura, sport, klimat i środowisko, fotografia hobbystyczna. Co byście wybrali? Świat wokół nas, czy klimat?

Hirschberg Radek, zdjęcie Zatrzymane I, 2024

Ja nie mam pojęcia, bo znam to miejsce jak własną kieszeń. Robiłem tam pierwsze zdjęcia, gdy miałem 10 lat, poprzednie stulecie to było. Nie wiem co robi ta fotografia w tym konkursie i chętnie się dowiem od jury, może jakieś oprowadzenie kuratorskie będzie potrzebne, bo to już wyższa sztuka jest. Być może jest to część jakiegoś reportażu, ale brak o tym informacji. Sama praca kompletnie do mnie nie gada. Takie rzeczy to w liceum w ramach zadania: “jak zrobić poruszoną fotkę z wykorzystaniem pokrętła czasów”. No sorry! I tak, powtarzam – I don’t care! ;)
Z doświadczenia zaś, dotyczącego robienia zdjęć na długim czasie (robie je od 10 lat) wiem, że to jednak raczej przypadek. Statyw osunął się, jak fala przyszła i zatopiła się noga statywu w piasku. Klasyka :) Trzeba kupić takie szerokie talerze-łapy na dolną część statywu.

7. Grzegorz Nawrocki (to tytuł pracy)
UPDATE: Następnego dnia po opublikowaniu wpisu, skontaktował się ze mną autor zdjęcia wyjaśniając, że błąd daty wykonania zdjęcia jest wynikiem błędnie ustalonej daty w aparacie, a zdjęcie zostało wykonane 28 czerwca 2023 roku. To kolejny przykład, jak technologia może nas oszukać nadal :)
Cieszę się bardzo, że sprawa się wyjaśniła, bo bardzo podoba mi się ten portret. Można powiedzieć, że to tylko gra cieniem, ale życzę każdemu, by umiał odważyć się na portretowanie w ten sposób.

Kacperski  KaroL, zdjęcie Grzegorz Nawrocki

Wpis oryginalny-nieaktualny:
Jest to kolejna praca, która nie spełnia wymogów regulaminu i nie powinna być w ogóle uwzględniona w konkursie, nie wspominając o wyróżnieniu jej, jako laureata. Zgodnie z zapisami EXIF (super jest ten flickr – to był mega pomysł organizatorów!) zdjęcie zostało wykonane 7 stycznia 2023 roku, czyli pół roku wcześniej niż zakłada to regulamin. Nie powinienem pisać nic o tej pracy z powodów formalnych, ale zdjęcie mi się podoba. Coś wnosi, jest jakieś.

8. Najkrótsza noc – reportaż
Zaskoczę Was… podoba mi się. Nie jest to oczywiście poziom Magnum, czy nawet Sputnik, ale jest to rzetelnie przedstawiony kawałek dokumentu z jakiegoś wydarzenia. I powiem Wam, że pośród tych wszystkich laureatów, to jako jedyny set podchodzi mi pod fotografię prasową, którą ja rozumiem jako prasową-reporterską. Bardzo drażni mnie ciągnięcie tych zdjęć z cieni, bo takie sprawiają wrażenie, co za tym idzie totalne wypalenia w światłach i te artefakty, gdy powiększycie sobie zdjęcie na flickr i zerkniecie na postać mężczyzny skaczącego przez ognisko. Wygląda to fatalnie. Przy tej klasy sprzęcie, którym robione były zdjęcia, chyba da się zapanować nad technikaliami… a jednak :( I pewnie dlatego zawsze powtarzana prawda – by być artystą, trzeba być najpierw doskonałym rzemieślnikiem. Dwa zdjęcia z tego reportażu są świetne: mężczyzna wchodzący do wody z tym czymś w rękach oraz facet z dzieckiem na rękach. Świetne.

Klejment Jacek, reportaż Najkrótsza noc a

9. Jazz Janter (janter?!)
O ile wiem, nie ma takiego festiwalu Jazz Janter, jest za to Jazz Jantar. Niby literówka tylko, ale Nadbałtyckie Centrum Kultury chyba warto, aby to wiedziało i było uważniejsze. Chyba, że tak pracę swoją zatytułował autor i po prostu trzymacie się sztywno tego, to ok.
Ładna, koncertowa klasyka. Fotograf wie, co robi. Gra. Nie na instrumencie muzycznym, ale na emocjach i chyba o to w tym wszystkich chodzi. Gramy światłem, gramy chwilą, gramy momentem. Trudno się przywalić do czegoś w tej fotografii. Naprawdę nie powstydziłby się tego sam Marek Karewicz.

Rusek Jan, zdjęcie Jazz Janter

10. Mur (reportaż)
Zatrzymajmy się na dłużej, bo to już ostatni materiał, który opiszę.
Znajomi na FB, jak jeden mąż twierdzą, że 5 września podczas gali, ten materiał dostanie Grand Prix…. bo…..?
Załóżmy, że dostanie. No to pomyślmy, co pokazał autor, co byłoby warte nagrody za najlepszy materiał w roku 2023/2024?
Poważny kryzys na granicy, ludzki dramat, nielegalne działanie służb państwowych, dramat ludzki, rozpacz matek, śmierć, rozpacz, walka, ucieczki, poszukiwania, pomoc….
Widzicie to? Naprawdę to widzicie? Ja nie.

Maciej Moskwa, reportaż MUR d

Pytanie nr 1 – czy trzeba pokazać urwaną nogę, aby pokazać grozę wojny? Nie, nie trzeba. Zbijam więc od razu kontrargument wobec mojego stanowiska, że nie musimy być dosłowni. Zgadzam się. Ale jeśli nie jesteśmy dosłowni, to przekażmy to inaczej.

Pytanie nr 2 – czy to, że ja tego nie wiedzę znaczy, że ten materiał jest zły i nie zasługuje na nagrodę? Na pewno nie, ale wszystko zależy od intencji jury. Konkursy prasowe kierują się specyficznym podejściem do nagradzania, bo to konkursy podsumowujące “wydarzenia”, które znalazły swoje miejsce w prasie, w materiałach dziennikarskich. Z tego punktu widzenia, materiał Mur powinien w ciemno dostać grand prix. To było i jest jedno z najważniejszych wydarzeń w Polsce i nie tylko. Wśród laureatów żaden materiał nawet nie zbliża się do ważkości treści, które pokazał autor Muru. I tutaj nie ma dwóch zdań – należy się.

Ale, mnie korci, aby pogadać o samych zdjęciach. Obierzmy je z tej otoczki całej. Skoro Maciej Moskwa zdecydował się pokazać ten kryzys za pomocą idei muru, który dzieli i na każdym zdjęciu mamy konsekwentnie ten element w postaci płotu, zasiek, drogi, drutu kolczastego, linii dorgi itd… fajnie chwytam to. Problem w tym, że to mnie nie przekonuje wizualnie. Widzę to tak: autor stoi z tyłu, nie chce wejść głębiej, robi dokumentalne fotki z bezpiecznej dla siebie i widza odległości. Czujemy, że jesteśmy obok. Jakby zza kadru to oglądamy. Przez to tracimy cały ładunek emocji… Oczywiście – taki sposób kadrowania i pracy reportera wymuszała sytuacja, tam nikt go nie chciał wpuścić. Rozumiem to.

Jeśli jednak autor zdecydował się pokazać to w ten sposób, to może powinno to być bardziej w stylu Koudelki i jego Holly Land? A tak, nie mamy klasycznego reportażu z dynamiką jakaś, ze stopniowaniem opowieści, ale serię zdjęć bez łącznika żadnego. W dodatku każde inne estetycznie i wizualnie. Szkoda.

No dobrze… rozpisałem się jak cholera. Szkoda, że mi nikt nie płaci, ale mam nadzieję, że choć dla części z Was coś ciekawego się pojawiło w myśleniu o fotografii. Podsumowując… uważam, że taka forma tego konkursu i wszystkich mu podobnych jest zupełnie wyczerpana. Ratowanie się tanimi zabiegami by zaprosić amatorów i zrobić głosowanie online to naprawdę już brzytwy szukanie po zachłyśnięciu się wodą. Z wielki żalem to pisze, bo miałem okazję poznać Macieja Kosycarza i pracować dla niego jako szczeniak nic nie umiejący w fotografii (wielu uważa, że tak mi zostało) więc zależałoby mi, aby jego imię zawsze towarzyszyło najlepszej fotografii. Życzę organizatorom przemyślenia, jak to powinno wyglądać za rok. Czy w ogóle to ma nadal sens…


Jeśli chcesz skomentować skorzystaj z wpisu na moim FB, który linkuje TUTAJ – po prostu technicznie łatwiej się dyskutuje na fejsie.

Wszystkie zdjęcia osadzone w tym poście pochodzą z konta NCK na flickr i są umieszczone za pomocą funkcji embedded. Ich ew. dalsze wykorzystanie podlega prawu autorskiemu!

fotopropaganda blog o dobrej fotografii