Różnie podchodzimy do pamięci. Dla części z nas jest ona bardzo ważna i poza rytualnym jej pojawianiem się wraz z kolejnymi datami, rocznicami, pielęgnujemy naszą pamięć także w codzienności. Niewątpliwie fotografia jest rodzajem pamięci – pamięci obrazowej, która kilkaset lat temu wyparła pamięć pisaną, tak jak wcześniej pamięć pisana wyparła pamięć mówioną.
Fotografia więc staje się pamięcią samą w sobie, ale też rejestruje nasze symbole i przedmioty pamięci. Łączy ona w sobie te dwa światy – jest więc twórcą i tworzywem. Dlatego może lubię fotografować cmentarze. Nie jestem odosobniony w tej fobii, po prostu mam wrażenie, że zapętlam w obrazie historię osoby z nagrobka z pamięcią obrazu. Trochę to zbyt filozoficzne miejscami, ale cmentarze zawsze wprawiał mnie w dobry nastrój. Brzmi dziewaczne, a jednak. Jako dziecko uwielbiałem chodzić z babcią na cmentarz i maczać palce w wosku płonących zniczy. Teraz to niemożliwe, bo świece są zamknięte, a prawdziwego wosku już na cmentarzu nie uświadczycie.
W Gdańsku jest kilka cmentarzy wojennych. Dwa z nich prawie ze sobą sąsiadują w dzielnicy Aniołki i Suchanino. Cmentarz Żołnierzy Radzieckich i Wojskowy Cmentarz Francuski.
Jak coś lubisz robić, to na pewno nie fobia, już prędzej jakaś -filia ;-) W przypadku Twojego upodobania etymologicznie pasowałaby tu nekropofilia (nie mylić z nekrofilią, LOL).
Oj tam. Racje masz oczywiscie :)