Akcenty zawsze się sprawdzają. Nie są może zbyt odkrywczą techniką fotografowania, ale jak jedziesz w nocy przez wsie i nagle słońce postanawia wyrwać się zza horyzontu, to stają się takie cuda, że trzeba. Trzeba stanąć, wyjąć aparat i zrobić zdjęcie. Dal siebie. Dla chwili.
Wszystko wydaje się cudownie sprane, nieostre, a jednak wata mgły powstająca ze spoconej ziemi robi temat. I już wiesz, że dalej będzie dobrze. Że warto było.